Dziś w Warszawie od rana oczekiwano decyzji UEFA Appeals Body, która miała rozpatrzeć odwołanie Legii i – jak wielu sobie życzyło – zmienić decyzję sprzed dwóch tygodni. Po raz kolejny okazało się jednak, że starannie szykowane i z pozoru najrozsądniejsze argumenty na niewiele się tu zdadzą. Kara została utrzymana, a z nią wszystkie jej następstwa. To jednak będzie obciach na całą Europę, a mecz z wielkim Realem Madryt zostanie rozegrany przy pustych trybunach. Przed spotkaniem głównym tematem w zagranicznych mediach będzie więc kibolska patologia. Trzeba będzie stanąć w obliczu wstydu stulecia i potężnych wizerunkowych strat. Dojdzie także do absurdu i po 20 latach czekania na Ligę Mistrzów największe futbolowe gwiazdy trzeba będzie oglądać na kanapie przed telewizorem. UEFA po raz kolejny pokazała, że na oznaki dobrego serca z jej strony warszawianie nie mają co liczyć.
Legia próbowała wykorzystać fakt, że w uzasadnieniu pierwszego wyroku pojawiły się informacje niezgodne z prawdą, jak choćby starcie kibiców z policją. Powołano się także na wcześniejsze decyzje UEFA, które w obliczu recydywy nie były dla innych klubów aż tak surowe. Wreszcie chciano wykorzystać fakt, że mierzono się z artykułem, który pozostawiał pole do różnych interpretacji. Nie bez znaczenia miało też być błyskawicznie wyciągnięcie pierwszych konsekwencji wobec kibiców oraz szybkie wdrożenie planu naprawczego. Przy procedurze odwoławczej warszawianie robili co w ich mocy, ale ponownie nie przyniosło to żadnego rezultatu. Jakkolwiek spojrzeć, to już kolejne bolesne doświadczenie z pozaboiskowych przepraw z UEFA.
Co ta decyzja oznacza w praktyce? W kasie Legii zostanie zdecydowanie mniej pieniędzy i trzeba będzie liczyć się ze stratą szacowaną na wiele milionów złotych. Na początku trzeba będzie oddać ludziom pieniądze za bilety, a później tłumaczyć się przyszłym sponsorom z pustych trybun na meczu z jednym największych klubów świata. Paradoksalnie decyzja uderzy też w stadionowe bydło, które Legia zamierza pozwać o odszkodowania. W obliczu dzisiejszego stanowiska UEFA gra będzie się toczyć o nieporównywalnie większe pieniądze.
Najtrudniejsze zadanie jednak dopiero przed Legią. Czas na poważnie wziąć się za bary z problemem. Proponujemy zacząć od tego, by w najbliższym domowym meczu w Lidze Mistrzów z udziałem publiczności (w grudniu ze Sportingiem) nie dopuścić do sytuacji, by zamaskowane bydło szturmowało sektor kibiców gości z Lizbony.
Tak naprawdę dzisiejsza decyzja UEFA – jakakolwiek by była – niewiele zmienia w odbiorze całej sytuacji. Nie jest żadną tajemnicą, że przyszłość warszawskiej drużyny w Europie od dłuższego wisi na włosku i wciąż uzależniona jest od tak nieprzewidywalnych czynników, jak wymysły kilkunastu osiłków w kominiarkach.
Fot. FotoPyK