To była ostatnia akcja meczu, ostatnie dotknięcie piłki. Polacy ocaleli, pokonali Armenię 2:1, bo swojego najważniejszego gola w reprezentacji strzelił Robert Lewandowski. Tak, to był gol bodaj najważniejszy, a przynajmniej jeden z najważniejszych, choć wbity teoretycznie najsłabszej drużynie w grupie eliminacji mundialu. (…) Owszem, Lewandowski wprawiał nas w ekstazę w chwilach bardziej prestiżowych, na przykład w ćwierćfinale Euro 2016. Ale gdy wówczas zdobywał bramkę, na niewiele się ona zdała. Serię rzutów karnych wygrała Portugalia. A teraz jego wysiłek i wielka klasa mogą się okazać bezcenne. Bo Polacy znów okazali się nadwrażliwi na ciosy – pisze dziś Rafał Stec w Gazecie Wyborczej.
FAKT
Cud w Warszawie! Lewy nas uratował.
Co to miało być?! Chyba tylko najwięksi pesymiści przewidywali, że reprezentacja Polski straci punkty w meczu z Armenią na Stadionie Narodowym. A od takiego scenariusza uratował nas Robert Lewandowski, który zdobył bramkę na 2:1 w ostatniej akcji meczu! Z taką postawą nasza kadra nie ma prawa marzyć o awansie do mistrzostw świata w 2018 roku. Dla takiej gry drużyny Adama Nawałki nie ma usprawiedliwienia. Brakowało Arkadiusza Milika, ale zastępujący go Łukasz Teodorczyk gra przecież w solidnym europejskim klubie, jakim jest belgijski Anderlecht. A wczoraj „Teo” nie przeszedł pozytywnie testu na etatowego reprezentanta.
Karol Linetty mówi: Oswoiłem smoka.
Czy przyjechał pan na zgrupowanie kadry pewniejszy siebie niż wtedy, gdy stawiał się jako zawodnik Lecha?
– Zdecydowanie. Wyjechałem za granicę, przebiłem się do pierwszego składu Sampdorii. Dla mnie wszystko było nowe: kraj, liga, klub, język. Lecąc do Włoch, miałem obawy, jak to będzie. Przeszły już po pierwszym treningu. Po dwóch miesiącach spędzonych w Serie A jestem już lepszym zawodnikiem, silniejszym psychicznie.
Prezydent wściekły na grę Śląska.
Jestem rozczarowany nie tyle liczbą punktów, które Śląsk ma na koncie, ile grą. Można przegrywać, ale musi być zaangażowanie. Ale poczekamy jeszcze dwa, może trzy mecze – mówi prezydent Rafał Dutkiewicz. We Wrocławiu przerwa na kadrę upływa teoretycznie spokojnie. Trener Mariusz Rumak nie wyleciał za słabe wyniki, piłkarze normalnie pracują. (…) Kilka dni temu do sztabu szkoleniowego przywrócono Michała Polczyka, trenera od motoryki, z którego kilka miesięcy temu zrezygnował sam Rumak. Jego powrót to decyzja „góry”, motywowana tym, że piłkarze wyglądają słabo pod względem motorycznym. Prezydent Dutkiewicz jest oszczędny w słowach, ale bardzo słaba jest pozycja prezesa Śląska Pawła Żelema.
GAZETA WYBORCZA
Wycierpieli. Po meczu kadry pisze Rafał Stec.
To była ostatnia akcja meczu, ostatnie dotknięcie piłki. Polacy ocaleli, pokonali Armenię 2:1, bo swojego najważniejszego gola w reprezentacji strzelił Robert Lewandowski. Tak, to był gol bodaj najważniejszy, a przynajmniej jeden z najważniejszych, choć wbity teoretycznie najsłabszej drużynie w grupie eliminacji mundialu. Może przesądzić, że nasi piłkarze jednak polecą na mistrzostwa świata. Gdyby na Stadionie Narodowym zremisowali, nie tylko straciliby pozycję lidera. Groziłaby im jeszcze studzienna depresja, wzmagana przez czarną rozpacz kibiców. Owszem, Lewandowski wprawiał nas w ekstazę w chwilach bardziej prestiżowych, na przykład w ćwierćfinale Euro 2016. Ale gdy wówczas zdobywał bramkę, na niewiele się ona zdała. Serię rzutów karnych wygrała Portugalia. A teraz jego wysiłek i wielka klasa mogą się okazać bezcenne. Bo Polacy znów okazali się nadwrażliwi na ciosy. Potwornych nerwów najedliśmy się akurat wtedy, gdy na Narodowym miał zapanować błogi spokój, przerywany oklaskiwaniem kolejnych goli. Czyli natychmiast po objęciu prowadzenia. Ba, nie dość, że rywale wyrównali na 1:1, to jeszcze przez ładnych parę chwil pohasali sobie w polskim polu karnym. Pomimo że biegali już wówczas, po czerwonej kartce dla Gaela Andoniana, w dziesiątkę! Wcześniej też cierpieliśmy – i my, i piłkarze – ale nie aż tak. Oglądaliśmy po prostu brzydką ilustrację tego, jak złudne bywa przeświadczenie o uniwersalności „przewagi własnego boiska”.
Czego dowiedzieliśmy się z meczu? Analizuje Michał Szadkowski.
W eliminacjach Euro 2016 Polska w drugich połowach strzeliła 23 z 33 goli. W kwalifikacjach mundialu w Brazylii po przerwie bramki traci. Wszystkie pięć, które strzelili Kazachowie, Duńczycy i Armeńcy padły między 46. a 90. minutą. To nie jest przypadek, po wyjściu z szatni Polacy są zdekoncentrowani, popełniają błędy, które zazwyczaj im się nie zdarzają (Rybus z Kazachstanem, Glik z Danią). Nawałka zdaje sobie sprawę z problemu, jeszcze przed początkiem październikowego zgrupowania zapowiadał, że będzie pracował nad przygotowaniem mentalnych zawodników. Na razie wiele nie osiągnął, w październikowych meczach jego piłkarze popełnili ten sam błąd, co z Kazachstanem.
SUPER EXPRESS
Wielka tragedia Milika – nie ma wątpliwości Włodzimierz Lubański.
Wielki pech Arka Milika. Aż przypomniał się pański uraz.
– Kiedy zobaczyłem upadającego Arka i powtórki tej akcji, aż złapałem się za głowę. Pomyślałem: “Boże, tylko nie to!”. Miałem złe przeczucia. Bardzo współczuję Milikowi, wszystko załamało mu się w najlepszym momencie. To jego wielka tragedia.
Pan przeżył dokładnie coś takiego w 1973 roku, w meczu z Anglią.
– I patrząc na mój przypadek, mam trochę obaw co do Arka. OK, operacja się udała, ale przed nim bardzo długa droga. Niestety, odniósł najgorszą kontuzję, jaka może spotkać piłkarza. I w niektórych przypadkach kolano po czymś takim już nigdy nie jest w stu procentach sprawne.
I jeszcze rzut okiem na stronę pomeczową.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Cud w stolicy!
Lewandowski – bohater ostatniej akcji.
Wydawało się, że werdykt w meczu Polaków z Armenią zapadł po pół godzinie, kiedy z dwoma żółtymi kartkami boisko opuścił obrońca Gael Andonian. Nasi reprezentanci postarali się, żeby wykonać go najpóźniej jak to jest możliwe. Po meczu tak szarpanym i nerwowym, już na starcie eliminacji, mamy coraz więcej obaw. Cieszy, że Polacy znów objęli prowadzenie, ale zarazem irytuje, że piąty raz z rzędu mają kłopot z jego utrzymaniem. Czy to już stan permanentny? Nawałka nakreślił swoim piłkarzom plan dominacji na boisku, co im się udało od pierwszej minuty. Trzeba od razu przyznać, że to było najłatwiejsze w tym spotkaniu i jedyne, co przyszło im bez wysiłku. Ormianie po prostu wyszli na boisko pogodzeni ze scenariuszem napisanym przez polskiego selekcjonera, ale wcale nie zamierzali kłaść głowy pod topór, nawet mimo nieobecności swojego lidera, Henricha Mchitarjana. Sześciu Ormian ustawiało się w linii obrony, gdy Polacy byli przy piłce, co skazało naszych zawodników na rozmaite wariacje w ataku pozycyjnym, który jak wiadomo rzadko kiedy zawiera się w DNA gracza znad Wisły. Próbowali reprezentanci skruszyć mur gości głównie natarciami ze skrzydeł i dośrodkowaniami, rzadko kombinowali z grą środkiem – w sumie nic z tego nie było skuteczne. (…) Mieliśmy poznać odpowiedź, czy istnieje szansa na szybkie znalezienie zastępstwa dla tak dobrze funkcjonującego duetu napastników jak Milik z Lewandowskim. Po meczu z Armenia już wiemy, że raczej nie. Jeżeli Teodorczyk miała kogoś przekonać, to głównie tych, którzy byli mu nieprzychylni.
Więcej szczęścia niż zasługi. Oceny kadrowiczów.
Teodorczyk – 4
Mógł „ustawić” mecz bardzo szybko, ale nie wcelował w piłkę głową po znakomitym dośrodkowaniu Grosickiego. Dużo walczył z obrońcami, po dwóch faulach na nim Andonian dostał czerwoną kartkę. Nie umiał dojść do dogodnej pozycji strzeleckiej. Chyba z bezsilności próbował „nurkować” w polu karnym.
Lewandowski – 6
Skutecznie naciskał Mkojana, gdy ten trafił do własnej bramki. Dryblował, strzelał, wszędzie było go pełno. Uratował zwycięstwo, jak na kapitana przystało.
I jeszcze wnioski po spotkaniu z Armenią.
1. Kelnerów już nie ma
2. Casting na stopera
3. Połowa bez gola
4. Chwiejna forma
Polacy nie potrafili w ciągu czterech dni zagrać dwóch niezłych meczów. Bohaterom spotkania z Danią brakowało sił, szczęścia i determinacji. Rozczarowanie było tym większe, że przecież w meczu z zespołem, który w sobotę przegrał u siebie 0:5, liczyliśmy na łatwe zwycięstwo.
5. Jedenastka Nawałki
Mariusz Stępiński mówi: Bardzo żal mi Milika.
Szanse na pana grę w pierwszej reprezentacji są jeszcze większe po tym, jak kontuzji nabawił się Arkadiusz Milik.
– Nie chcę bazować na nieszczęściu kolegi, ale taki jest niestety futbol. Jadąc w poniedziałek na mecz, oglądałem zdjęcia Arka z operacji. Miałem łzy w oczach. Nie było to miłe. W piłce tak to już jest, że kontuzja jednego, jest szansą drugiego. Z wielką radością stawię się na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji, kiedy tylko dostanę powołanie. Muszę poczekać na swoją szansę. Będę robił wszystko żeby szybko się to stało. Nawet jeśli skończy się na powołaniu do młodzieżówki nadal będę robił swoje. Walczył, grał i przygotowywał się do bardzo ważnej imprezy.
Polska piłka potrzebuje też będącego w formie Mariusza Stępińskiego.
– Dlatego dmucham na zimne: oby tylko kontuzje mnie omijały. Jest sporo prawdy w tym, że szczęściu trzeba czasem dopomóc. Moja w tym rola aby przeciwstawić się przeciwieństwom losom, bo jestem w takim wieku, że wciąż muszę się rozwijać. A nic tak nie hamuje piłkarza jak kontuzja…