Przewiduje się, że Arkadiusz Milik wróci do gry za maksymalnie sześciu miesięcy. O ile obejdzie się bez komplikacji, a na to liczymy. Jakie nadzieje dają nam przykłady z przeszłości, gdy piłkarze, podobnie jak napastnik Napoli, zrywali więzadła w kolanie?
Przeanalizowaliśmy kilka ciekawych przykładów. Optymistycznych, ale też pesymistycznych, więc Arkowi i rodzinie polecamy przeczytać ten tekst tylko do połowy.
Milik przeszedł wczoraj we Włoszech operację. Udała się, więc teraz kluczowa będzie rehabilitacja kojarząca się z czymś mozolnym, ciągnącym się, często bolesnym. Nie inaczej jest w tym przypadku, jednak jest ona najważniejsza w całym procesie powrotu do sprawności. W pierwszym etapie Arek będzie wykonywał ćwiczenia pobudzające mięsień, potem nogi będą coraz bardziej wzmacniane, szczególnie mięsień czworogłowy, który odgrywa znaczną rolę w utrzymaniu stabilizacji kolana. Trzeba ćwiczyć też orientację, czyli „czutkę” w poruszaniu nogą, która po kilku miesiącach bez gry w piłkę i w ogóle normalnego funkcjonowania, będzie musiała przypomnieć sobie wszelkie ruchy. Potem powrót na murawę, zaczynając od samego truchtu. Najlepsze kluby posiadają przyrządy do biegania antygrawitacyjnego oraz biegania na bieżni umieszczonej w basenie. Bardzo ważna jest praca manualna, odpowiednie odżywianie, dbanie o nogę, żeby nie powstawały zrosty czy zwłóknienia w okolicach blizn. Jeden fałszywy ruch może spowodować ponowne zerwanie. Źle przygotowane mięśnie i późniejsze dysproporcje między obiema nogami mogą być powodem kolejnych kontuzji.
W przypadku kolana trzeba uważać na zbytnią pewność siebie. Czasem wydaje się, że wszystko idzie dobrze i różne obciążenia treningowe można sobie ustalać po prostu za szybko, w rezultacie doprowadzając do kolejnego zerwania. Arek jest znany z pewności siebie, więc polecamy mu, aby w tej kwestii radził się lekarzy jak najczęściej i nie robił więcej, niż oczekiwać będą rehabilitanci.
Jakie przykłady mogą podbudować Milika?
Pierwszy z brzegu – kolegowy klubowy, Lorenzo Insigne. Przykład, który będzie napawał Arka nadzieją i wytrwałością. Włoch zerwał więzadło w listopadzie 2014, a wrócił do gry w marcu 2015. Lorenzo cały sezon mógł spisać na straty, do tego Napoli nie awansowało do Ligi Mistrzów. Przed kontuzją wyglądał nieźle, w sezonie przed zerwaniem więzadeł zdobył 3 gole, asyst miał 10. Odnosząc tak ciężką kontuzję mógł się obawiać, czy będzie jeszcze wartościowy dla Napoli. Zajął się nim profesor Paolo Mariani, który teraz prowadzi leczenie Milika. Insigne zaczął grać po trzech miesiącach i 20 dniach. Z kolanami nie miał już żadnych problemów, lekarze mówili nawet, że nie widać śladów operacji. W kolejnym sezonie Włoch strzelił aż 12 goli, zaliczył 10 asyst i awansował z Napoli do Champions League. Da się wrócić silniejszym, zwłaszcza przy pomocy Marianiego. Profesor pytany o tak szybki powrót Insigne, jak gdyby nigdy nic, odpowiedział, że nie widzi przeciwwskazań.
Dalej – Michał Efir, chyba największy z największych pechowców w polskiej piłce, a wszystko właśnie przez kolano. Przy Łazienkowskiej mówiło się, że talent ma większy od Lewandowskiego, którego kilka lat wcześniej Legia wypuściła. Napastnik mając 18 lat zerwał więzadło. Leczenie się przeciągało, wrócił na boisko po 13 miesiącach, a dwa tygodnie później, w ostatniej kolejce ekstraklasy, praktycznie dzień przed urlopem zerwał więzadło ponownie. Chłopak był załamany, przy Łazienkowskiej bali się, że tracą wielki talent. Efir podniósł się, wrócił podczas zimowych przygotowań i strzelał tam bramkę za bramką, było blisko, aby wygryzł ze składu Marka Saganowskiego. Niestety, pod koniec okresu przygotowawczego kolano poszło kolejny raz. Mało? Wrócił do gry po roku, w lutym 2014 wszedł na minutę z Górnikiem Zabrze. Znów zerwał więzadło. I tak strzelił pierwszego gola w ekstraklasie w sierpniu 2014, prawie trzy i pół roku po pierwszej kontuzji kolana. Co prawda teraz gra w pierwszej lidze i kariery nie zrobił, ale zapomniał o problemach z kolanem dzięki profesorowi Mariano. Ten zrobił mu zabieg we Włoszech, a po nim Michał problemów z feralnym kolanem już nie miał.
Dalej? Błaszczykowski. Kuba to dla Arka nadzieja sama w sobie. Wiele świetnych lat w Borussii, po czym gorszy okres, mniej gry, zerwanie więzadła. A na Euro we Francji torpeda. Wystrzelił niespodziewanie i ciągnął naszą reprezentację, głównie dzięki determinacji na sali rehabilitacyjnej. Arek rozmawiał już z Kubą przed opuszczeniem zgrupowania. Teraz czas wziąć przykład ze starszego kumpla.
A jak Błaszczykowski, to i Jędrzejczyk. Artur zerwał więzadła pod koniec 2014 roku, wrócił po sześciu miesiącach i wrócił do dyspozycji na tyle szybko, że wyróżniał się na mistrzostwach Europy.
Inne pocieszające przykłady, to genialni napastnicy, który w młodości przeżywali to, co Milik, a właśnie po kontuzjach wypłynęli na szerokie wody.
Roberto Baggio – zerwał więzadła w wieku 18 lat
Diego Costa – 22 lata
Alan Shearer – 22 lata
Alessandro Del Piero – 23 lata
Ruud Van Nistelrooy – 24 lata
Czas na krew, ból i łzy. Arek, w tej chwili zamknij przeglądarkę.
Z kolanem borykał się także Włodzimierz Lubański. Tego pana przedstawiać nie trzeba, bo zalicza się do legend polskiej piłki. A z Arkiem Milikiem podobieństw mają masę. Zaczynając od daty urodzenia, przez Górnik, aż do sytuacji teraźniejszej, czyli do urazu kolana. Lubański osiągnął bardzo dużo – finał Pucharu Zdobywców Pucharów z Górnikiem, medal w Monachium na Igrzyskach w 1972… Piękna kariera została wstrzymana w 1973 roku, gdy jako kapitan reprezentacji strzelił Anglikom historyczną bramkę, ale parę chwil później zerwał więzadła, a wtedy nie każdy był w stanie wrócić do piłki po takiej kontuzji. Pauzował aż dwa lata, stracił wspaniały dla nas mundial w RFN. Na odrodzenie Lubańskiego można patrzeć dwojako. Z jednej strony po kontuzji wyjechał do Belgii, gdzie strzelił ponad 100 goli. Jednak z drugiej strony został gwiazdą ligi, którą umiejętnościami po prostu przewyższał, a dla reprezentacji, i to chyba najistotniejsze, zdobył już tylko 4 bramki. Chociaż to zupełnie inne czasy i – miejmy nadzieję – Arek nie będzie czekał na powrót dwa lata.
Kolejnym przykrym przypadkiem był Łukasz Garguła. Pomocnik swego czasu był uważany za gwiazdę ekstraklasy. Ciągnął Bełchatów, był z niego powoływany do reprezentacji, w której zagrał 16 razy zaliczając aż dziesięć asyst i strzelając gola. Chciała go Wisła, chciała także Legia. Jednak w meczu z tą drugą zerwał więzadła krzyżowe, był to luty 2009 roku. Przed urazem jego statystyki imponowały, łącznie zdobył w ekstraklasie 16 goli i zaliczył 30 asyst. Uraz go zatrzymał. Co prawda Wisła i tak go kupiła, ale długo czekała, zanim otrzymała coś w zamian. Okazało się, ze lekarz operując Gargułę zaszył mu w ciele igłę. Znana sprawa, na pewno pamiętacie. Po powrocie na boisko były już reprezentant (później nigdy nie zagrał w kadrze) męczył się dwa lata, aby wrócić do formy. Dwa sezony przyniosły dwie asysty. Dopiero w edycji 13/14 odżył, miał po dziewięć goli i asyst. Ale też 33 lata na karku. A drobniejsze kontuzje doskwierały mu regularnie, w niemal każdym sezonie.
Do przykładów pesymistycznych pasuje jeszcze Radamel Falcao, który był czołowym napastnikiem na świecie, już miał grać w Realu czy innej Barcelonie, a po zerwaniu więzadła wszystko poszło się… sami wiecie. Kontuzja spieprzyła mu karierę.
Żeby jednak zakończyćm jeśli można tak to nazwać, pozytywnie, chcemy zaznaczyć, że mogło być znacznie gorzej. Tak jak w przypadku Chicka Brodiego byłego bramkarza Brentford. Podczas jego meczu w 1970 roku na murawę wbiegł pies i zaczął biegać za piłką. Niewielki, potencjalnie mogący jedynie poszczekać kundel. Jednak kiedy piłka leciała w stronę Brodiego, a bramkarz pochylił się i ją złapał, pies… wbiegł mu na pełnej w kolano. Wygląda to przekomicznie, ale kontuzja spowodowała, że Szkot musiał zakończyć karierę.
Jeszcze gorzej miał chyba Darren Barnard, były piłkarz Chelsea i reprezentacji Walii, a podczas doznania urazu gracz Barnsley. Choć to nie ma chyba większego znaczenia, bo więzadła krzyżowe zerwał… w domu. Także przez psa. Nie chciało mu się wyjść z nim na spacer, więc szczeniak wysikał się w salonie. Barnard nie zauważył kałuży moczu, poślizgnął się na niej, a kolano puściło. Czekała go pięciomiesięczna rekonwalescencja.