Reklama

Niespodziewana sytuacja: mistrz Polski w końcu dostarcza kozaków

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

03 października 2016, 15:37 • 2 min czytania 0 komentarzy

Piłkarz Legii Warszawa wśród najlepszych danej kolejki Ekstraklasy? To widok w miarę częsty, ale z pewnością nie w tym sezonie. No, chyba że ratujący przed kompromitacjami Arkadiusz Malarz – on z ekipy mistrza Polski ląduje wśród kozaków najczęściej. W końcu błysnęli jednak zawodnicy z pola.

Niespodziewana sytuacja: mistrz Polski w końcu dostarcza kozaków

Z bardzo dobrej strony zaprezentował się Vadis Odjidja-Ofoe, pewnie w obronie wypadł Jakub Rzeźniczak, nieporównywalnie lepiej względem czasów Hasiego zagrał Adam Hlousek, no i gość, który rozkręcał ofensywę – Guilherme. Legia pod wodzą Jacka Magiery rozegrała zdecydowanie najlepszy mecz w obecnych rozgrywkach. To, że rywalem była walcząca o pozycję lidera Lechia, dodaje tylko rangi tej wygranej. Gdańszczanie, kandydat do mistrzostwa Polski, nie byli w stanie wskoczyć na ten sam poziom.

Różnicę, zwłaszcza w grze ofensywnej, zrobiła też Cracovia. W meczu z Koroną kawał dobrej roboty wykonywał środek pola, który umożliwił rozwinięcie skrzydeł Budzińskiemu i Cetnarskiemu. O tym drugim, autorze trzech asyst, trener Jacek Zieliński tylko rzucił: – Podkreślałem, że warto czekać na jego powrót do formy. A gra pomocników Pasów sprawiła, że pierwszy dublet w Ekstraklasie mógł zaliczyć Krzysztof Piątek. W Zagłębiu mu się to nie udało.

Badziewiacy? Trudno zapomnieć o sposobie, w jakim skompromitowała się Korona. Wydawało się, że to, co przydarzyło się podopiecznym Tomasza Wilmana na inaugurację w Lubinie już nie ma prawa się powtórzyć, ale 0:4 z Zagłębiem udało się przebić. Dwa tygodnie temu również czterobramkowa przegrana w Lublinie z Górnikiem Łęczna, teraz 0:6 z Cracovią. I tym sposobem w sześciu wyjazdowych spotkaniach Korona straciła 19 goli. U siebie – cztery.

Reklama

Tradycyjne problemy na własnym terenie miał Śląsk. Piłkarze trenera Rumaka w żadnym z sześciu domowych spotkań nie zdobyli gola z akcji. Niedawno Morioka wykorzystał rzut karny, a teraz Fryz z Bruk-Betu załadował piłkę do własnej bramki. Wbrew pozorom, ofensywa nie musi przysparzać trenera o największy ból głowy. Wystarczy, że Pawełek popełnia fatalny błąd przy golu, Pawelec bezsensownie fauluje w polu karnym i wygląda jak dziecko we mgle, a Goncalves bezmyślnie łapie czerwoną kartkę.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Kozacy i badziewiacy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...