Radoslav Latal powrócił do Gliwic w białym garniturze, białych mokasynach i na na białym koniu, by wprowadzić nudę. Nudę walk Władimira Kliczki, nudę Drużyny A, nudę zeszłego sezonu – dzień dobry, Piast jestem, przyjechałem wam ukraść punkty. Oczywiście byli tacy, którzy sugerowali, że zawiedzie, choćby dlatego, że z rozprzedanego i Latal nie naleje, ale nikt nie mógł się spodziewać, że Czech porzuci trenerkę i zacznie kręcić surrealistyczne thrillery.
Te wyniki. Te mecze. Na papierze – doskonałe materiały pod typowe ligowe lanie wody. Gdyby były daniem, to chlebem na wodzie. A potem włączasz Piast – Górnik Łęczna i serwują ci ucztę, na której pękłby z przepicia i przeżarcia nawet Zagłoba. 3:0 po dwóch kwadransach, Piast jest Sprite, a Górnik pragnienie, Piast jest Borussia, Górnik to Legia. A potem Piesio i dwie bramki podróbki Chicharito w ostatnich sekundach, 3:3. Niepojęte.
Co może nadejść po takim odcinku serialu? Tego nie wie nikt. Nadeszła więc Wisła, która poprzednio wygrała – na oko – za króla Kraka, gdy Żurawski i Frankowski łączyli grę dla Białej Gwiazdy ze służeniem w elitarnej jednostce grodowych wojów. Ta Wisła z Piastem się budzi, ostrzeliwuje bramkę Jaszyna Szmatuły cały mecz, by ostateczne – a jakże, w końcu to Ekstraklasa – wygrać po farfoclu, golem najlepszego snajpera ligi, Rykoszeta, oczywiście w ostatnich sekundach. Asystował Małecki.
Naprawdę cenimy widowiska, jakie reżyseruje po powrocie Latal, ale prawdą jest też, że jak się włączy mecz Piasta w 90 minucie, na samo zakończenie filmu, to też jest to jakieś rozwiązanie – zawsze się załapiesz na jakieś trzęsienie ziemi. Śląsk – Piast nie było meczem marzeń, ale Biliński trafił z karnego, już świętował, już wrocławianie zastanawiali się na co wydadzą premię, a tu guzik. Hebert, 1:1. Hebert, którego już na boisku nie powinno być, żeby było zabawniej.
Dzisiaj Arka – Piast, czyli umówmy się: są w Polsce mecze o większej historii, większym ciężarze gatunkowym. Ale i ta rywalizacja ma zupełnie niecodzienną historię – tysięczny mecz Piasta w I lidze to 2:2 z Arką, gdzie Piast przecierał szlaki powiedzeniu “2:0 to niebezpieczny wynik”. Poprzednia batalia Arki z Piastem w Ekstraklasie była bojem o życie – 29 kolejka, jedni i drudzy z nożem na gardle. Arka wygrała 2:1, jedynego gola dla gliwiczan strzelił… Glik (tak, to było parę lat temu – sezon 09/10), a Piast więcej ekstraklasowych bramek w tamtym sezonie nie strzelił.
Arka – Piast. Cichy faworyt do miana czarnego konia kolejki? Jesteśmy za.