Kto jest jak na razie największą gwiazdą tego sezonu? Paweł Brożek? Robert Lewandowski? Pewnie nie byłoby nadużyciem stwierdzenie, że… Ryszard Tarasiewicz. Urodzony we Wrocławiu “Taraś”, niegdyś świetny piłkarz (58 meczów w reprezentacji), wychowanek Śląska, dziś prowadzi ten zespół do zaskakujących wyników. Po dziesięciu kolejkach Śląsk ma tyle samo punktów co Lech. W dodatku sam Tarasiewicz tydzień w tydzień imponuje swoim zaangażowaniem przy ławce rezerwowych oraz udziela barwnych wywiadów. Tym razem w rozmowie z “PS” wykpił taktykę Franciszka Smudy. Oto kilka cytatów…
– Ł»yczyłbym sobie, żeby każdy klub w tej lidze rozgrywał wyłącznie takie mecze, jak nasze. W każdej kolejce strzelamy przynajmniej jednego gola. Pod względem liczby zdobytych bramek jesteśmy w pierwszej piątce ligi. I to mimo iż nasz kluczowy napastnik od miesiąca leczy kontuzję. Drugi nie pojechał do Poznania, bo miał 38 stopni gorączki. Wstawiłem do składu kolejnego, to też mi się rozchorował. Mimo to umieliśmy wywieźć z Bułgarskiej bramkowy remis. Więc jacy z nas murarze?
– Nie mamy drużyny wirtuozów. Jak ktoś oczekuje, że beniaminek polskiej ligi od razu będzie prezentował maestrię, to za dużo się naoglądał zachodnich lig albo za często gra w PlayStation, gdzie wystarczy wcisnąć dwa guziczki i wszystko wychodzi. Ł»eby zniewelować różnicę między nami a Lechem, Wisłą czy Legią, musimy orać jak dziki, dobrze realizować taktykę i mieć umiejętności.
– Widzieliście taktykę Lecha? Jak u nich wyglądał atak pozycyjny? Cały czas granie do boku i długie piłki. Najwyższy obrońca 40 minut przed końcem idzie do ataku strącać górne piłki. Przy stanie 1:1 zostawiają na połowie boiska krycie jeden na jeden. To jest organizacja gry? To była partyzantka, nie taktyka! Remis przy Bułgarskiej to siarczysty policzek wymierzony całej ekstraklasie. W drugiej linii rządzili Ulatowski, Ostrowski i Sztylka, którzy grali w Śląsku jeszcze w trzeciej lidze. Już wtedy mówiłem im: “trochę spokoju, wiary w siebie, a nie będziecie chłopcami do bicia nawet dwa szczeble wyżej”. Sprawdziło się.
– Dla mnie cel pozostaje niezmienny – jak najszybsze utrzymanie zespołu w ekstraklasie. Gdybym miał już teraz taką drużynę jak Wisła, Lech czy Legia, to bym mówił, że jesteśmy skazani na sukces i składał obietnicę walki o mistrzostwo. Ale tego nie zrobię. Nie dlatego, że jestem minimalistą, ale dlatego, że obiektywnie oceniając wciąż jesteśmy słabsi pod względem potencjału ludzkiego. Ja mogę powalczyć o mistrza za półtora roku, jak będę miał ze 40 milionów złotych budżetu. Obecnie mam niecałą połowę z tego. Albo ewentualnie obiecać walkę o puchary w zimie, jak okaże się, że niespodziewanie tracimy do tych ekip zaledwie kilka punktów. I jednocześnie znajdą się pieniądze na duże transfery. Jeśli ten ostatni scenariusz się spełni, to zobaczycie, że nie zawaham się złożyć deklaracji: idziemy na mistrzostwo. Wtedy zawodnicy też złożą taką obietnicę.
– Piotrek Celeban gra bardzo równo, nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Nie uważam, żeby był gorszym obrońcą niż na przykład Jodłowiec z Polonii. Zgoda, drużyna z Konwiktorskiej ma skuteczniejszą obronę niż nasza, ale patrzmy przez pryzmat indywidualnej postawy zawodnika, a nie tego, ile cała defensywa traci goli. Patrząc na postawę Garguły czy Rogera, uważam, że Sebastian Mila mógłby również coś wnieść do kadry. Tkwią w nim wielkie rezerwy, które trzeba dopiero wyzwolić. Musi częściej strzelać z daleka. Jest w takim wieku, że wciąż może to poprawić. Od środkowego pomocnika wymaga się znacznie więcej niż umiejętności precyzyjnego dogrania czy wrzucenia piłki z rogu.
Swoją drogą, czy Ryszard Tarasiewicz nie przypomina wam (nie na tym zdjęciu, tylko w ogóle) Janusza Panasewicza? NAJWYŁ»SZE KURSY I BONUS 100 ZŁOTYCH. GAMEBOOKERS: POLECANY BUKMACHER
NAWET 500 DOLARÓW BONUSU! GRAJ W POKERA NA PARTYPOKER.COM
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT