Pamiętamy żarty, że Liga Mistrzów nigdy nie była tak blisko Polski jak wówczas, gdy Szachtar Donieck z konieczności musiał grać swoje mecze we Lwowie. Sytuacja polityczna u naszych sąsiadów ma ogromny wpływ na futbol i wydaje się, że wreszcie poczujemy to nie tuż za naszymi granicami, ale wręcz w naszych miastach. Ukraiński związek piłkarski ogłosił dziś, że mecz z reprezentacją Kosowa w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w Rosji odbędzie się w Krakowie.
Tło sytuacji? Ukraina jako jeden z licznych krajów swego czasu bliskich Rosji nigdy nie zaakceptowała niepodległości Kosowa. Podobnie jak Serbia czy Hiszpania – Prisztinę i okalające ją tereny traktuje wciąż jako część Serbii bezprawnie zagrabioną przez tamtejszych separatystów. Tym bardziej dziś, gdy w podobny sposób cierpi wschodnia część państwa oraz Krym, Ukraińcy są dalecy od poprawiania stosunków z państwem, które wyrosło między Serbią a Albanią.
UEFA zaakceptowała jednak wniosek akcesyjny Kosowa i członkowie poszczególnych narodowych federacji nie mieli tu zbyt wiele do powiedzenia. Niezależnie od tego, że decyzja ta rodzi bardzo konkretne, techniczne problemy. Jak bowiem reprezentanci Kosowa mieliby wjechać na Ukrainę, jeśli mają paszporty oficjalnie nieistniejącego według Ukraińców państwa? Polityka schodzi na dalszy plan, pojawia się praktyczny aspekt – czy to w ogóle możliwe, by celnicy wpuścili do kraju ludzi posługujących się nieważnymi w świetle ukraińskiego prawa dokumentami. – Nie była to decyzja łatwa, tym bardziej, że nawet Rosjanie akceptują już paszporty Kosowa. Podjęliśmy ją jednak w duchu naszej wieloletniej przyjaźni z Serbami – komentował Oleksandr Aleksandrowicz, ukraiński ambasador w Serbii w rozmowie z “Tanjug”, serbską agencją prasową.
Pozostało więc jedno wyjście – rozegranie meczu na neutralnym terenie. Spekulowano, że odpowiedni byłby stadion w Sofii, ale dziś związek naszych sąsiadów ogłosił oficjalnie: gramy w Krakowie. W najbliższych dniach do miasta ma się udać delegacja piłkarskich oficjeli, by ostatecznie podjąć decyzję, czy wybrać stadion Wisły, czy też Cracovii.
Pytań jest kilka. Po pierwsze – czy Ukraińcy zdają sobie sprawę z ograniczeń, jakie funkcjonują w polskim prawie. Mecz jest już 9 października, szanse na to, by uzyskać zgodę na przeprowadzenie imprezy masowej są dość niewielkie – w “normalnym” trybie imprezę masową trzeba zgłosić 30 dni przed jej rozpoczęciem, w wyjątkowych sytuacjach skraca się ten czas do 14 dni. Biorąc pod uwagę, że Ukraina planuje wybrać obiekt po weekendzie – czyli najwcześniej 26 września – jest już właściwie zbyt późno. Albo więc mecz odbędzie się bez publiczności, albo polska strona będzie musiała iść na gigantyczne ustępstwa. W co w sumie ciężko uwierzyć, biorąc pod uwagę jaki stosunek do Kosowa oraz Ukrainy mają najbardziej fanatyczni kibice, z pewnością żywo zainteresowani wizytą obu grup w Krakowie.
Po drugie – czy Kraków jest gotowy na przyjęcie obu reprezentacji. Po trzecie – z której strony Błoń właściwie woleliby grać Ukraińcy. Po czwarte, piąte i tak dalej – kto sprzedawałby bilety, komu, ile by ich było i reszta technicznych szczegółów.
Odpowiedzi poznamy pewnie po weekendzie, gdy Ukraińcy mają przyjechać do Polski. Mamy nadzieję, że nie złapią się za głowy, gdy usłyszą jakie wymagania muszą spełnić, by zagrać zwykły mecz.
Fot.FotoPyK