Reklama

Pendolino rusza ze stacji. O gościu, który nie znał słowa “stop”

redakcja

Autor:redakcja

12 września 2016, 08:55 • 2 min czytania 0 komentarzy

Maszyna nie do zajechania. Kiedy sunął prawym skrzydłem od jednego końca boiska do drugiego, można było przecierać oczy ze zdumienia, skąd on czerpie na to paliwo. Ekspres, który przed metą nigdy się nie zatrzymywał. Oczyma wyobraźni widzimy, jak gość przebiega trzy maratony, a potem idzie jeszcze na rowerek, by się dobić, bo było mu mało.

Pendolino rusza ze stacji. O gościu, który nie znał słowa “stop”

Pamiętacie jeszcze Cafu? Jasne, że pamiętacie. To swoją drogą komiczna sytuacja, że w dziejach przepełnionej gwiazdorami o bajecznej technice reprezentacji Canarinhos, to właśnie gość o żelaznych płucach stał się jedną z legend. Kiedy był jeszcze małolatem, niewiele wskazywało, że tak będzie. Chodził od klubu do klubu, ale wszędzie pokazywano mu drzwi. Pierwszy zawodowy kontrakt podpisał dopiero w wieku 18 lat. Trochę późno jak na człowieka, który stał się później rekordzistą pod względem występów w reprezentacji (142 mecze).

W lidze brazylijskiej Cafu najpierw wyrobił sobie markę, zdążył pograć trochę w reprezentacji i jechać nawet na mistrzostwa świata, dopiero potem ruszył do Europy – jakże odmienna to postawa względem dzisiejszych Brazylijczyków. Spędził rok w Saragossie i postanowił… wracać. Europejskie kluby były jednak jego przeznaczeniem. W końcu trafił do Romy, później do Milanu i tam zawłaszczył sobie prawą stronę ligowych boisk. We Włoszech zaliczył prawie trzysta meczów, jego znakiem rozpoznawczym, oprócz niesamowitej wydajności, był szeroki uśmiech, który nie schodził z jego twarzy.

Równo 26 lat temu “Il Pendolino” zaliczył swój pierwszy występ w narodowych barwach. Kto by się wtedy spodziewał, że trasa, w którą wyruszył, będzie tak długa…

v

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...