Dziewiątkę na plecach w Porto ostatnimi laty nosili choćby Jackson Martinez i Falcao. To numer, który znaczy coś więcej – może nie tyle co dycha, ale jednak, byle komu dziewiątki nie dają. Dlatego wymowne jest, że swego czasu to Polak, Grzesiek Mielcarski, dumnie nosił w Porto właśnie ten numer.
Można żartować, można się śmiać, ale tak to wygląda: przyszedł do wicemistrza Portugalii, siedział tu cztery lata, podczas których Porto cztery razy wygrało ligę. Ledwo odszedł, a… na trzy sezony Smoki pożegnały się z tytułem. Oczywiście snajperem w tamtych czasach był choćby Mario Jardel, ale i Mielcarskiego wspominają dobrze. Pożyteczny dżoker, trochę niespełniony talent, któremu rozwój zahamowały kontuzje. Potrafił strzelać choćby tak: