Reklama

Absurd w słupskiej okręgówce. Piłkarz wyrzucony z boiska za… picie wody

Piotr Tomasik

07 września 2016, 19:21 • 2 min czytania

Widok piłkarza pociągającego łyk wody z bidonu jest dość powszechny, a zwłaszcza gdy grać przychodzi latem przy upalnej temperaturze. Chwila przerwy w grze, jakaś zmiana, rożny, kontuzja – idealna chwila na to, by podbiec do ławki rezerwowych i uzupełnić płyny. Jak się jednak okazuje tak błaha i prosta czynność, pod czujnym okiem sędziego-służbisty, może doprowadzić nawet do wyrzucenia z boiska.

Jest 76. minuta, mecz Jantar Ustka kontra Słupia Kobylnica. Przewaga gospodarzy w tym meczu dość znacząca, na tablicy wyników 6:1, więc obie strony czekają już raczej do ostatniego gwizdka i generalnie za wiele wydarzyć się nie ma prawa. Sędzia odgwizduje rzut rożny dla gospodarzy, więc jeden z zawodników, Szymon Budziński, przytomnie stwierdza, że zdąży w międzyczasie łyknąć sobie wody. No i łyka, po czym… zostaje wysłany pod prysznic. Sędzia pokazuje piłkarzowi drugą żółtą kartkę w tym meczu, a w konsekwencji czerwoną. Powód? Złamanie regulaminu.

Absurd w słupskiej okręgówce. Piłkarz wyrzucony z boiska za… picie wody

Na stronie gol24.pl przeczytaliśmy taką ocenę sytuacji dokonaną przez sędziego Łukasza Karskiego:

Reklama

Pierwsza kwestia, od której należałoby zacząć interpretację tego zdarzenia, to fakt, że bidon nie powinien być wrzucony. Druga kwestia, czy zdążył go odrzucić przed wznowieniem gry. Jeżeli gra została wznowiona, a zawodnik spożywa płyny – według przepisów gry – jest to cały czas traktowane jako niesportowe zachowanie i powinno być karane żółtą kartką.

No dobra, czyli wychodzi na to, że Budziński golnął sobie w sposób niezgodny z zasadami. Rozumiemy, że albo bidon został mu wrzucony, albo sam zawodnik nie zdążył odrzucić go przed gwizdkiem sędziego. I tak naprawdę zastanawiamy się o co w tym wszystkich chodzi. Serio? Wyrzucać chłopaka z boiska za taką głupotę?

Doskonale rozumiemy, że przepisy są przepisy, rzecz święta i generalnie gdyby nie one, to na murawie panowałby kompletny bajzel i rozgardiasz.  No ale litości, niech w ich interpretacji będzie trochę zdrowego rozsądku. 6:1, nic się nie dzieje, piłkarz chce się szybko orzeźwić, a za karę kończy swój udział w spotkaniu. Rozumiemy jednak, że autor tej decyzji jeszcze dwa miesiące temu rozkręcał w Polsce akcję pt. „Domagamy się powtórki rzutów karnych z Portugalią, bo bramkarz wyskoczył przed linię”, a na widok koszulki wypuszczonej ze spodenek dostaje ataku szału i niekontrolowanych konwulsji.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama