Reklama

Skromny gość na królewskim dworze. Co o Legii i Realu mówią finanse?

redakcja

Autor:redakcja

06 września 2016, 10:58 • 5 min czytania 0 komentarzy

125 razy niższy rekord transferowy. Dwunastokrotnie mniejszy roczny przychód. Zysk z dnia meczowego – choć w polskich warunkach i tak rekordowy – kompletnie nie wytrzymujący porównania. Tak właśnie wyglądają realia finansowe Legii Warszawa w zestawieniu z jej najtrudniejszym rywalem w fazie grupowej Champions League. Z jedenastokrotnym zwycięzcą tych rozgrywek, Realem Madryt.

Skromny gość na królewskim dworze. Co o Legii i Realu mówią finanse?

Image and video hosting by TinyPic Sponsorem cyklu jest dom maklerski X-Trade Brokers (kliknij).

Liczby stojące za Realem są doprawdy imponujące. Od jedenastu lat to właśnie „Królewscy” plasują się też nieprzerwanie na czele Deloitte Football Money League. Czyli, krótko mówiąc, są firmą która w świecie piłki nożnej każdego roku od ponad dekady osiąga najwyższy przychód spośród wszystkich klubów piłkarskich. W ocenie Forbesa z kwietnia tego roku, szacowana wartość klubu z Madrytu wynosi 3,225 miliarda euro, najwięcej spośród drużyn piłkarskich na całym świecie.

Żaden inny klub nie zarabia tak kolosalnych pieniędzy z tytułu sprzedaży praw do transmisji. Pod względem wyciskania maksimum z dnia meczowego, w 2015 roku lepiej robił to tylko Arsenal. Natomiast jeśli weźmiemy pod uwagę dochody komercyjne, a więc te osiągnięte z tytułu wszelkiego rodzaju umów sponsorskich, wycieczek stadionowych – tutaj prym od paru lat wiedzie PSG, wyprzedzając na podium Bayern i Manchester United. Real jednak wiele nie ustępuje i w tym względzie plasuje się zaraz za pudłem.

Zrzut ekranu 2016-09-04 o 20.45.40źródło: Deloitte Football Money League 2016

Reklama

Za rok 2015 Real osiągnął rekordowy przychód w wysokości 577 milionów euro i można się spodziewać, że tak jak Legia dzięki awansowi do Ligi Mistrzów i przy utrzymaniu obecnego wzrostu przychodów, będzie mogła przekroczyć magiczną granicę 200 milionów złotych, tak Real nie powinien mieć żadnych kłopotów ze znalezieniem się za linią wyznaczającą kolejny kamień milowy w rozwoju najbardziej utytułowanego klubu w Europie – 600 milionów euro rocznego przychodu.

XwQTyjX

Oczywiście, nie sposób nie docenić tego, że w ciągu siedmiu lat przychód Legii ma szansę osiągnąć wzrost z 32 do aż 215 milionów złotych. Bo tutaj wykonana została tytaniczna praca, by podnieść wartość medialną klubu, by sprawić, że co roku zgarnia sowite bonusy od UEFA za uczestnictwo i wszelkie zwycięstwa czy remisy w pucharach. Zresztą – niech każdy odpowie sobie na proste pytanie – czy łatwiej w sześć lat z przychodu w wysokości 330 milionów zrobić 577 (wzrost o niemal 75%) czy z tego z przychodu na poziomie 7,2 miliona dojść do pułapu 25,4 mln (wzrost o niemal 235%)?

Trzeba też zaznaczyć, że zarówno Real, jak i Legia mają według raportu Deloitte bardzo podobną, zrównoważoną strukturę przychodów. Różnice między najbardziej, a najmniej dochodowym sektorem działalności to 10 punktów procentowych w przypadku Legii i 21 punktów procentowych w przypadku Realu. Oba kluby najwięcej zarabiają dzięki marketingowi – sprzedaży reklam, umowom sponsorskim, sprzedaży gadżetów klubowych, wycieczkom po stadionie. Na drugim miejscu są prawa do transmisji, które w obu przypadkach oscylują w granicach 1/3 przychodu, a na trzecim – przychody z szeroko pojętego dnia meczowego.

1324

Fakty są oczywiście takie, że gdyby rozbić to na konkretne sumy, to te dwa kluby przy podobnej strukturze przychodów, obracają się przy tym w kompletnie różnych realiach finansowych. No bo kogo będzie musiał przykryć wyceniony parę miesięcy temu przez Stuttgart na 500 tysięcy euro Adam Hlousek? Garetha Bale’a, wartego około 100 milionów w europejskiej walucie. Z kim pojedynki będzie toczyć Michał Pazdan, za którego turecki Besiktas był w stanie wyłożyć 5 milionów euro? Z dziewiętnaście razy droższym, gdy przechodził z Manchesteru do Realu, Cristiano Ronaldo. I tak dalej.

Reklama

najdorzsze transferylegia Najdroższe transfery Legii i Realu w historii

Legia jest też w dużej mierze zależna od wypracowanego zysku z transferów, którego raport Deloitte nie zawiera. O ile Realowi daleko do sytuacji, w której musi sprzedawać, by pozwolić sobie na zakupy, o tyle w Legii te dwie kwestie są już ściśle powiązane. Praktycznie co okienko słyszy się o tym, że żeby dokonać większych zakupów, najpierw trzeba będzie kogoś sprzedać. Tę zależność bardzo dobrze pokazuje linia czasu zakończonego niedawno okienka:

1. lipca – QPR kupuje Ariela Borysiuka za 1,8 miliona euro
1. lipca – Legia kupuje Thibauta Moulina za pół miliona euro

20. lipca – Hertha kupuje Ondreja Dudę za 4,2 miliona euro
26. lipca – Legia kupuje Steevena Langila za pół miliona euro
6. sierpnia – Legia kupuje Macieja Dąbrowskiego za 300 tysięcy euro
30. sierpnia – Legia kupuje Miroslava Radovicia za 100 tysięcy euro

31. sierpnia – Bordeaux kupuje Igora Lewczuka za milion euro
31. sierpnia – Legia kupuje Jakuba Czerwińskiego za pół miliona euro
31. sierpnia – Legia kupuje Dominika Nagy’ego za 400 tysięcy euro

Wliczając w przytoczony wcześniej bilans z roku 2015 transfery z klubu, okazuje się, że stanowią one aż 17,7% przychodu. W przypadku Realu w ostatnim pięcioleciu udział zysków z transferów w zysku całościowym wyniosły zaledwie 9,1%, a i tak sprzedając jednego Angela Di Marię do United Real zarobił tyle, ile Legia nie zarobiła łącznie przez ostatnią dekadę.

Iw36fuG

O tym, jak podstępną zależnością jest poleganie na wypracowanym zysku ze sprzedaży piłkarzy, szczególnie gdy mowa o stabilności przychodu, wiedzą choćby w FC Porto. Tam lato bez dużego transferu do Premier League czy LaLiga oznacza znacznie mniejsze możliwości inwestycji na penetrowanych wzdłuż i wszerz rynkach, a także kłopot z dopięciem rocznego budżetu na odpowiednim poziomie. Nieprzypadkowo „Smoki” wydały tego lata na transfery najmniej od czterech lat, skoro rekordowym transferem wychodzącym był sprzedany za zaledwie 6 milionów euro do Santosu Maicon, podczas gdy rok temu dzięki sprzedaży Jacksona Martineza, Danilo, Alexa Sandro, a także dziesięciu innym transakcjom gotówkowym, udało się na transferach zarobić ponad 138 milionów euro.

Oczywiście w sytuacji, w jakiej jest Legia czy Porto znajduje się w tej chwili tak naprawdę 99% klubów piłkarskich, które zawsze będą przede wszystkim dostarczycielami piłkarzy do zespołów ustawionych wyżej w – brzydko mówiąc – łańcuchu pokarmowym. Oczywiście z czasem, dzięki regularnemu podnoszeniu przychodów, można wspiąć się w nim nieco wyżej, ale trudno się spodziewać, by bez wielkiej inwestycji, jak miało to miejsce w przypadku PSG, na dobre zmienić status na superpotęgę, która gromadzi u siebie tych najlepszych z najlepszych.

Superpotęgę dokładnie taką, jaką od dziesięcioleci, adaptując się do coraz większego i zasobniejszego rynku jest niezmiennie madrycki Real. I choć pewnie nie raz i nie dwa przed meczem Legii z „Królewskimi” usłyszymy komunały w stylu „pieniądze nie grają”, to chyba mało kto jeszcze łudzi się, że w przypadku gigantycznych superklubów napędzanych setkami milionów euro, te słowa zachowały jeszcze jakiś niewielki pierwiastek prawdy.

***

Podczas tworzenia artykułu korzystano z raportów: „Deloitte Football Money League” oraz „Deloitte Piłkarska liga finansowa”, zawierających dane dotyczące roku 2015. Raporty Deloitte nie uwzględniają przychodów transferowych, które zostały ujęte osobno, na podstawie kwot podanych przez portal Transfermarkt.pl.

***

SZYMON PODSTUFKA

Więcej o inwestycjach w XTB znajdziesz TUTAJ (KLIKNIJ)
Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Ekstraklasa

Media: Transferowy niewypał na dniach ma odejść ze Śląska Wrocław

Bartosz Lodko
3
Media: Transferowy niewypał na dniach ma odejść ze Śląska Wrocław

Komentarze

0 komentarzy

Loading...