Największym wzmocnieniem przed fazą grupową Ligi Mistrzów może być zatrzymanie Michała Pazdana. Wczoraj trwała ostra licytacja o niego, Besiktas Stambuł był w stanie zapłacić ponad 3 mln euro, zgłaszał się też Betis, ale oferował wiele mniej. Legia twardo negocjowała, tylko oferta na poziomie 5 mln euro przekonałaby ją do transferu. Taka się nie pojawiła – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym.
FAKT
Zacząłem gonić marzenia – mówi Karol Linetty. Wywiad uzupełnia zdjęcie, na którym piłkarz znajduje się za plecami Leo Messiego.
– Nie wiem do końca, czy to szaleństwo. Po prostu korzystam z życia. Wszystko układa się po mojej myśli. Po to trenowałem, by teraz zbierać owoce ciężkiej pracy. Podnoszę swoje umiejętności, latem marzyłem, by zmienić ligę i klub. Trafiłem do Włoch, gdzie spełniam i realizuję marzenia. Owszem, wszystko szybko się dzieje, za mną wiele pozytywnych historii, ale mam nadzieje, że przede mną jeszcze więcej dobrego. Łapię chwilę i staram się dogonić oraz spełnić własne marzenia.
(…)
W kadrze jest kilka pozycji, na których ciężko wygrać rywalizację. Ale akurat w środku pola zabraknie Krzysztofa Mączyńskiego, który nie dostał powołania. To szansa dla pana.
– Albo Piotrka Zielińskiego. Rywalizujemy o miejsce i dopiero w Astanie zobaczymy, kto zagra. Każdy marzy o występie, wszyscy chcemy pomóc drużynie na boisku, a nie w roli rezerwowego.
Obok czytamy o tym, że trzech reprezentantów Polski w ostatnim dniu okna transferowego zmieniło kluby – Wszołek, Lewczuk i… Grosicki.
Na kolejnej stronie tekst o tym, że mistrz Polski zaszalał z transferami. W ostatnim momencie odszedł Lewczuk, a przyszli: Radović, Kazaiszwili, Czerwiński i, za kilka miesięcy, Dominik Nagy.
Do ostatnich godzin toczyły się rozmowy w sprawie odejścia Michała Pazdana, o którego starały się m.in. Torino, Betis Sewilla i Besiktas. Szefowie Legii nie byli jednak chętni do pozbywania się czołowego obrońcy przed meczem Champions League i zablokowali jego ewentualny transfer.
W Zagłębiu na transfery wydali około miliona euro, a sam Filip Starzyński miał kosztować – wbrew pierwotnym informacjom – nie pół bańki, a 675 tysięcy. Z kolei w Poznaniu minęło 81 dni bez wzmocnień.
Czy Lech transferową walkę na ostatniej prostej oddał walkowerem? Takie jest wrażenie. Bo szefów Kolejorza do dokonania wzmocnień „last minute” nie przekonały ani nalegania kibiców, ani falstart w ekstraklasie, ani potrzeby kadrowe, zwłaszcza bramki w ataku. Poznaniacy zatrudnili latem czterech piłkarzy. (…) Nenad Bjelica uznał bowiem, że ma wystarczającą kadrę. – Uważam, że wystarczy ona, żeby być w czołowej trójce w lidze. Żadnych żądań nie przedstawiłem szefom, bo jestem zadowolony z liczby i jakości zawodników w drużynie – mówi Chorwat.
GAZETA WYBORCZA
Jak wytresowałem smoka. Rozmowa z Linettym.
Największa różnica między Ekstraklasą i Serie A?
– Obrona stoi wyżej. Nie ma grania z tyłu, tylko raz, dwa i trzeba szukać miejsca na atak. Piłka chodzi szybciej. Lubię taką grę, może także dlatego przeskok odbył się bezboleśnie.
Przeprowadzka dużo ci dała?
– Zmieniłem otoczenie, mam inne bodźce. Podniosłem też pewność siebie, bo poradziłem sobie we Włoszech.
Pewność siebie podupadła po Euro 2016, na którym nie zagrałeś ani minuty?
– Chodzi bardziej o niedosyt, że trener nie dał mi szansy. Cieszę się, że mogłem być z drużyną, turniej był bardzo fajnym doświadczeniem. Teraz mamy nowe eliminacje, nowe rozdanie, chcę udowodnić, że jestem w formie i zasługuję na grę.
Ulatniające się miliardy.
Dotąd w XXI wieku transferowe rekordy bił wyłącznie Real Madryt, ale miażdżąca przewaga finansowa ligi angielskiej nad resztą świata stale rośnie. I kluby tych najpopularniejszych, najdrożej sprzedających prawa telewizyjne rozgrywek po raz pierwszy w historii wydały jednego lata ponad miliard funtów. A budżety płacowe pochłaniają rocznie już ponad dwa miliardy. Dlatego Anglikom coraz trudniej pozbywać się piłkarzy zbędnych. Manchester City tylko dlatego mógł wypchnąć na wypożyczenie Joe Harta do Torino i Samira Nasriego do Sevilli, że będzie im płacił odpowiednio 35 i 70 proc. pensji. A sąsiedzi z United nie zdołali się rozstać z Bastianem Schweinsteigerem i jego wegetacja w rezerwach będzie ich kosztować 12,5 mln euro rocznie. Oba wymienione kluby są od pewnego czasu najbardziej rozrzutne na świecie (a efekt jest taki, że ligę skończyły na czwartym i piątym miejscu), jednak aberrację doskonalej ilustruje przypadek niejakiego Emmanuela Riviere – drugoligowe (!) Newcastle uważało go za balast, ale długo było bezradne, ponieważ przystało na gażę blisko 2,5 mln euro. Czyli dwa razy więcej, niż na kontynencie jest w stanie zaoferować ktokolwiek potrzebujący graczy na jego poziomie. I dopiero wczoraj podrzuciło Francuza na rok Osasunie. Za co oczywiście samo zapłaci… Newcastle to w ogóle przykład bezprecedensowy, po degradacji z Premier League stać je na utrzymywanie trenerskiego zwycięzcy Ligi Mistrzów Rafaela Beniteza. Obłęd.
Pazdan w złotej klatce, Grosicki w Burnley.
Za 29-letnim Michałem Pazdanem niesamowicie udany rok – dobre Euro, awans z Legią do Ligi Mistrzów – a mimo to nie zdołał odejść do lepszej ligi. A 31-letni Lewczuk, który nie był na Euro – zdołał. Legia wyceniła Pazdana bardzo wysoko, na 5 mln euro. I praktycznie zablokowała mu odejście do lepszej ligi, bo tyle pieniędzy nie płaci się za stopera w tym wieku, z tak nikłym doświadczeniem międzynarodowym. We wtorek Besiktas Stambuł oferował 3 mln, jeszcze mniej był w stanie wyłożyć Betis Sevilla. W Legii uważali, że Hiszpanie wrócą do nich z propozycją dwa razy lepszą, ale się przeliczyli. I popołudniu jeden z właścicieli klubu Maciej Wandzel ogłosił, że Pazdan zostaje, by jesienią ponownie toczyć boje z Cristiano Ronaldo. W czerwcu obaj rywalizowali w ćwierćfinale Euro, teraz zagrają w LM. Pazdan naciskał na transfer. Gdy przychodził z Jagiellonii za 700 tys, obiecano mu zgodę na odejście po roku. Jego postęp znacznie podniósł oczekiwania Legii, które odstraszyły wiele klubów. Sytuację Pazdana sondowały m.in. niemiecki Ingolstadt i włoska Pescara.
SUPER EXPRESS
Odnośnie pierwszej strony o tematyce piłkarskiej – minuta ciszy.
Dalej Mariusz Stępiński przekonuje: Nantes to lepsza opcja niż Legia.
W międzyczasie, w trakcie zamieszania z FC Nantes, pojawiła się też oferta Legii…
– Tak, ale została odrzucona.
Przez kogo?
– Przeze mnie.
Dlaczego?
– Uznałem, iż Nantes to dla mnie lepsza opcja niż Legia. Już raz wyjechałem za granicę, do FC Nuernberg, więc mam rozeznanie co do zagranicznej piłki. Doszedłem do wniosku, że dla mojego rozwoju wyjazd do Nantes będzie bardziej korzystny.
Bardziej korzystny nawet niż wyjazd do Moskwy? Bo podobno Lokomotiw też miał ochotę na podpisanie z tobą kontraktu…
– Nawet jeśli, to nie byłem zainteresowany wyjazdem na Wschód. Sprawa od początku była dla mnie dość jasna: albo Nantes, albo Ruch. Tego się trzymałem.
Wydaje się, że Stępiński wyciąga wnioski z przeszłości, uczy się na swoich transferowych błędach. To się chwali.
Kazaiszwili rzeczywiście może sporo wnieść do polskiej ligi…
Legia Warszawa na boisko ściągnęła Waleriego Kazaiszwilego, ale wzmocniła też znacznie trybunę VIP. Wszystko dzięki pięknej żonie 23-letniego Gruzina, która zachwyca swoją urodą i ciałem. Gvanca Nishnianidze, bo tak nazywa się ta seksbomba, z pewnością będzie gwiazdą niejednego meczu LOTTO Ekstraklasy czy Ligi Mistrzów.
Seksbomba? Jacek Gmoch zaciera ręce.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Plan na piątkowe wydanie: No!
Rozmowę z Linettym już sobie odpuszczamy. Dalej: Nie odstaję od mistrzów Anglii. To oczywiście Bartosz Kapustka.
O różnicach między Polską i Anglią:
Piłkarsko, w sensie moich umiejętności, różnicy prawie w ogóle nie zauważyłem. Na pewno wyróżnia się Ryiad Mahrez, lubię takich zawodników. Nie boi się zagrać niekonwencjonalnie, ma szeroki wachlarz dryblingów. No i duży luz. Widać, że piłka mu nie przeszkadza, a gra sprawia radość. Najwięcej różnic jest w tempie, intensywności gry. No i nie ma straconych piłek. Na treningu zdarza się, że ktoś wykopie piłkę przed siebie, czasem częściej niż w Polsce. Tyle że u nas zawodnicy z przodu idą raczej na pół gwizdka, a tam ruszają bez oszczędzania się, żeby nawet z takich trudnych podań wyciągnąć jak najwięcej. Nasi środkowi obrońcy, Wes Morgan i Robert Huth, wyglądają jak gracze futbolu amerykańskiego. Robią wrażenie. Nie są od rozgrywania, tylko powstrzymywania napastników. Doskonale wiedzą, kiedy przerwać akcje, są świetni w pojedynkach powietrznych.
Szaleństwo po warszawsku.
Na zakończenie okna transferowego przy Łazienkowskiej znowu można było poczuć ducha Stanisława Czerczesowa. Pressing to stan jego duszy, ale w ostatnich dniach podobnie zadziałali właściciele mistrzów Polski. – Ryzykujemy – mówił prezes Bogusław Leśnodorski i dzięki temu poczuliśmy nad Wisłą to, co dzieje się w zachodnich klubach w czasie tzw. deadline day. Maile, faksy, telefony, badania medyczne, kontrakty, zdjęcia i prezentacje. Igor Lewczuk odszedł do Bordeaux, w jego miejsce pozyskano Jakuba Czerwińskiego. Umowy podpisali Miroslav Radović i Waleri Kazaiszwili. Legię wzmocni także Dominik Nagy, jeden z największych talentów węgierskiego futbolu. 21-latek, który może grać w środku pomocy i na skrzydłach, zostanie na razie w Ferecvarosie, a przy Łazienkowskiej stawi się po zakończeniu rundy jesiennej. Największym wzmocnieniem przed fazą grupową Ligi Mistrzów może być zatrzymanie Michała Pazdana. Wczoraj trwała ostra licytacja o niego, Besiktas Stambuł był w stanie zapłacić ponad 3 mln euro, zgłaszał się też Betis, ale oferował wiele mniej. Legia twardo negocjowała, tylko oferta na poziomie 5 mln euro przekonałaby ją do transferu. Taka się nie pojawiła.
81 dni bez wzmocnień w Lechu.
Lech miał na wyciągnięcie ręki króla strzelców ligi rumuńskiej Ioana Horę, a ostatnio był także temat sprowadzenia Martina Nešpora i Krzysztofa Piątka. Rumun wybrał jednak ostatecznie Turcję, Czech Zagłębie Lubin, a Polak – Cracovię. – Fajnie byłoby wydać 500-600 tysięcy euro na atakującego, który da nam 20 goli w sezonie. Nie zawsze tak jednak bywa. Musimy wydobyć potencjał z tych, których mamy – przyznaje wiceprezes Piotr Rutkowski i dodaje: – Każdy klub w Polsce szuka napastnika, który będzie skuteczny. Tak się składa, że my też byliśmy pytani o to, czy byśmy nie sprzedali lub wypożyczyli naszych ofensywnych graczy. O kogo chodziło? O Dawida Kownackiego, którego chciała Wisła Płock, a także Marcina Robaka, który miał opcję przejścia do Piasta. Kolejorz jednak nie był zainteresowany pozbywaniem się tych graczy. W ostatnich godzinach, co potwierdzał jeden z szefów klubu, toczyły się tylko rozmowy w sprawie sprzedaży Tamasa Kadara. Węgier był wcześniej bardzo blisko Lokomotiwu Moskwa, ale niemal na finiszu transfer upadł. Po udanym występie na mistrzostwach Europy 26-letni obrońca był zdeterminowany, żeby wyjechać. Dlatego dał pełnomocnictwa na szukanie pracodawcy kilku menedżerom, pomagał mu także Lech, który na transakcji mógłby zarobić 1,5 mln euro. W ostatniej chwili pojawiły się oferty z włoskiej Fiorentiny i francuskiego Caen, ale finalizacja wiązała się z cudem.
Z mniejszych tematów:
– W Gliwicach zatruli się srebrem
– Piątek śladami Dąbrowskiego: z Zagłębia do Cracovii
– Bruk-Bet Termalica kupiła Gergela
– Beniaminek z Gdyni czuje głód zwycięstw
– Czy porażka Lechii z Niecieczą to efekt zmęczenia Pucharem Polski?
– Milion euro na transfery Zagłębia
Dziwne rozstanie z Lebedyńskim.
– To, że Mikołaj zmienia klub było tylko i wyłącznie jego inicjatywą – mówi prezes Wisły Jacek Kruszewski. – Po meczu z Legią przyszedł do mnie i powiedział, że nie widzi swojej przyszłości w naszym klubie. Byłem niezmiernie zdziwiony, bo Mikołaj to zawodnik, który u nas odżył, strzelił wiele ważnych goli, a po długich, trudnych rozmowach w czerwcu przedłużył kontrakt. Bardzo mocno liczyliśmy na niego w ekstraklasie, dlatego poprosiłem go o kilka dni namysłu i przede wszystkim o rozmowę z trenerem Kaczmarkiem. Zawodnik nie zmienił zdania i w efekcie trafił do rezerw. (…) Odejście Lebedyńskiego może oznaczać, że do Płocka trafi nowy zawodnik.