Bramkę Roberto Carlosa z Francją wszyscy doskonale znacie. Rogal, którym zajmowały się najpotężniejsze fizyczne umysły, próbujące racjonalnie wyjaśnić tor lotu tamtej piłki, która w czerwcu 1997 roku wylądowała w siatce Fabiena Bartheza. Nie wiemy, czy w lutym rok później mieli już gotową odpowiedź. Wiemy za to, że Brazylijczyk dostarczył im kolejny materiał do przemyśleń.
Mecz Copa del Rey, Real gra z Tenerife. Carlos idzie na przebój lewym skrzydłem, dopada do piłki tuż przed linią i z niemal zerowego kąta (dokładnie – 1,29 stopnia!) kopie z całej siły w kierunku bramki. Futbolówka nabiera takiej trajektorii lotu, że bramkarz zespołu z Teneryfy kompletnie baranieje. Przekalkulował, że to musi być dośrodkowanie, że nie ma szans zmieścić piłki między słupkami. I zapomniał o tym, co Roberto zrobił ledwie parę miesięcy wcześniej Francuzom.