Liga Mistrzów. W teorii rozgrywki złożone z najlepszych zespołów w Europie, o zbliżonym poziomie sportowym, bez większych różnic. No tak, w teorii… Tymczasem historia Champions League widziała już wiele: liczne wpierdole po 6:0, 7:1 czy 7:0, w fazie grupowej lub w fazie play-off. Dwukrotnie padał też wynik 8:0, m.in. niespełna rok temu. I tak nas naszło: czy Legia mogłaby powtórzyć wyczyn Malmö i przyjąć od Realu osiem sztuk?
Zapraszamy na przegląd najboleśniejszych europejskich oklepów. Krótkie historie spotkań, które zakończyły się wynikami 7:0 i 8:0.
***
10 grudnia 2003 r. Juventus – Olympiacos 7:0
Przed szóstą serią spotkań Olympiacos miał jeszcze nadzieję na zajęcie trzeciego miejsca w grupie i dalszą grę w pucharze pocieszenia. Nadzieja była tym większa, że Juventus miał już zagwarantowany awans z pierwszej pozycji. Ale nie dość, że Włosi nie odpuścili, to nie dali Grekom żadnej taryfy ulgowej. I w zabawie wzięli udział zespołowo – tylko Trezeguet strzelił dwa gole, pozostałych pięć zdobyło pięciu różnych zawodników. A mogli wygrać wyżej, zobaczcie to absurdalne pudło na wideo (1:15).
23 października 2007 r. Arsenal – Slavia Praga 7:0
Najwyższe zwycięstwo pod wodzą Arsene’a Wengera, menedżera Arsenalu od 1996 roku? W lidze z Evertonem i Middlesbrough, a także w Champions League ze Slavią Praga. Imponujące 7:0 po tym, jak błysnęli 20-letni Fabregas, 18-letni Walcott i 21-letni Bendtner. Co ciekawe, dwa tygodnie później w stolicy Czech padł bezbramkowy remis.
3 listopada 2010 r. Żilina – Olympique Marsylia 0:7
Żilina eliminacje Champions League zaczęła… od porażki z maltańską Birkirkarą. Ich awans do fazy grupowej LM był sporym zaskoczeniem, osiągane tam wyniki – już nie. 1:4 i 1:2 z Chelsea, 0:3 i 1:2 ze Spartakiem oraz 0:1 w Marsylii i na własnym stadionie 0:7. Słowacy zakończyli sześć spotkań bez choćby punktu, a blisko 10 tysięcy widzów do dziś pamięta, jak oglądało wpierdol na swoim terenie.
23 listopada 2011 r. Valencia – Genk 7:0
Genk w tamtej edycji Champions League nie potrafiło się określić, czy chce być traktowane poważnie, czy może kompletnie niepoważnie. Z jednej strony, u siebie 0:0 z Valencią, 1:1 z Chelsea i Bayerem. Z drugiej, 0:2 w Leverkusen, 0:5 w Londynie i 0:7 w Walencji. A przecież Hiszpanie nie zdołali nawet wyjść z grupy.
13 marca 2012 r. Bayern – Basel 7:0
Że nie drażni się Bayernu, przekonało się na własnej skórze wielu. Basel w 1/8 finału Ligi Mistrzów najpierw wygrało u siebie 1:0, a potem zostało zdmuchnięte z powierzchni ziemi. W rolach głównych trzech piłkarzy: Mueller raz, Robben dwa i Gomez cztery. A do 41. minuty utrzymywało się skromne, jednobramkowe prowadzenie Bawarczyków.
21 października 2014 r. BATE – Szachtar 0:7
Świat po raz pierwszy naprawdę głośno za sprawą tego meczu usłyszał o Luizie Adriano. Zdobyć pięć bramek w meczu Ligi Mistrzów? Tak, to jest wyczyn nieprawdopodobny, nawet jeśli dwie z nich padają po rzutach karnych. Co działo się potem? Dwa dni po spotkaniu napastnik Szachtara otrzymał powołanie do reprezentacji Brazylii, a w drugim spotkaniu Ukraińcy pokonali BATE 5:0. Luiz Adriano dorzucił od siebie jeszcze hat-tricka!
11 marca 2015 r. Bayern – Szachtar 7:0
To naprawdę niesamowita historia, że Szachtar Donieck w tej samej edycji Champions League mógł wygrać 7:0 i przegrać 0:7. Ukraińcy od razu po wyjściu z grupy wylosowali Bayern, zremisowali u siebie bezbramkowo, a w Monachium zostali poddani egzekucji. Strzelał Mueller z karnego, strzelali dwaj środkowi obrońcy, strzelił też Lewandowski.
***
6 listopada 2007 r. Liverpool – Besiktas 8:0
To był dziwny czas, kiedy w finale grały ze sobą dwa angielskie zespoły, a do półfinału dotarł i Manchester United, i Chelsea, i Liverpool, pokonując w 1/4 Arsenal. O tej ostatniej dwójce w tamtej edycji Champions League było głośno, bo Arsenal rozgromił 7:0 Slavię, a dwa tygodnie później Liverpool podbił stawkę – zdobył bramkę więcej z Besiktasem. A przecież nic takiego rozwoju wydarzeń nie zapowiadało: po trzech meczach skromny punkt na koncie i nagle kompletny odjazd. Osiem bramek z Turkami, za moment z Porto i Marsylią po cztery.
8 grudnia 2015 r. Real Madryt – Malmö 8:0
Równy rok temu w Szwecji otrzymali tę samą wiadomość, co w Polsce: przedstawiciel na Ligę Mistrzów zmierzy się z Realem. Samo wejście do fazy grupowej było dla Malmö naprawdę dużym sukcesem – startowali w II rundzie eliminacji, dwumecz z Żalgirisem wygrali 1:0, odrobili dwubramkową stratę z Salzburgiem i byli minimalnie lepsi od Celtiku. No i grupę wylosowali dość zbliżoną do Legii: Szachtar, PSG i właśnie Real. Czy było bardzo źle? I tak, i nie. Z jednej strony Szwedzi zdobyli trzy punkty, tak jak i Ukraińcy, z drugiej – sześć spotkań zakończyli z bilansem bramkowym 1:21. Zapisali się też na kartach historii, zaliczając najwyższą porażkę w historii Champions League (licząc od fazy grupowej). Real na zakończenie tej fazy, w 6. kolejce, wdeptał Malmö w ziemię. Hat-trick Benzemy, cztery gole Cristiano Ronaldo w ciągu 20 minut, no i kropka nad „i” Kovacicia. 8:0. Co ciekawe, CR7 zdobył ze Szwedami sześć bramek, a w całej tej edycji LM – szesnaście i został królem strzelców.