Haha! Wiedzieliśmy! Już w czasie relacji na żywo pisaliśmy, że na sto procent polscy piłkarze stwierdzą, iż było za ciepło. I proszę – co powiedział Jakub Błaszczykowski? “Do tego nie rozpieszczała nas jeszcze pogoda” – to jego słowa. Ciekawie więc, gdzie nasz zespół jest bardziej przewidywalny – na boisku, czy poza nim? Niestety, tak to u nas już bywa – albo za zimno, albo za ciepło, trawa za długa, lub za krótka, kibice za głośni (pamiętacie Łobodzińskiego?), albo zbyt mało żywiołowi. A najczęściej wszystkie te klęski spadają na nas równocześnie. I jak tu grać? No powiedzcie sami – jak?!
Trafiliśmy też w innej kwestii – tak jak się spodziewaliśmy Leo Beenhakker znów najlepiej trenował dziennikarzy. – Odrobiłem swoją pracę domową! – mówił. Może i tak, ale pracę domową można odrobić i na piątkę, i na pałę z wykrzyknikiem. “Mister Tralala” może liczyć na jakieś 2-.
Mówił też: – Robert Lewandowski robi postępy, ale uważam, że mógł sobie nie dać rady. Postawiłem na Piszczka, którego dobrze znam. Wiem, że w ostatnich dwóch meczach Bundesligi Piszczek był prawym obrońcą. Trener ustawia go tam gdzie chce. Ja uważam, że ten piłkarz potrafi grać w ataku.
Przepraszamy, ale to nie ma żadnego sensu. Skoro Lewandowski robi postęp, ale podejrzewał pan, że nie da sobie rady, to po co było go powoływać? Nie będziemy już przynudzać, ale Wi… Wi… Wich… Wie pan o kogo chodzi? Poza tym wystawienie człowieka, który gra w klubie na prawej obronie jako środkowego napastnika, to chyba spektakularne strzelenie sobie w stopę.
Słuchajmy Leosia dalej. – Słoweńcy mnie nie zaskoczyli. Oglądałem ich mecze. Wiedziałem, że to drużyna, składająca się z wielu piłkarzy grających za granicą, doświadczonych na poziomie międzynarodowym – stwierdził. No proszę, coś nowego – Słoweńcy otarli się o słynny international level? To czemu w eliminacjach Euro 2008 wyprzedziła ich nawet Albania? Czemu na wyjeździe zdołali wygrać jeden mecz – z Luksemburgiem?
– Chciałem atakować, ale na początku straciłem zmianę, przez kontuzję Bosackiego – stwierdził Beenhakker i dodał: – Nie mogłem realizować planu, który miałem.
Już widzimy ten genialny plan – na pewno skończyłoby się 5:1, tak byśmy zaskoczyli rywali w końcówce. A tak szczerze – to może Bogu dzięki, że nie udało się go wprowadzić, bo jeden punkt też piechotą nie chodzi.
Co jeszcze dodał “Mister Tralala”? “Ten remis nie jest katastrofą. Za trzy dni czeka na nas San Marino” – no faktycznie, całe szczęście, że jest na tym świecie San Marino, o którym niedawno Beenhakker powiedział, że “nawet wielkie reprezentacje wygrywają tam 1:0 lub 2:1”. Tylko Niemcy wygrali 13:0…