Gdy piszemy o posezonowej wyprzedaży w jakimś klubie, zazwyczaj przed oczami stają nam tabuny zawodników rozjeżdżających się we wszystkich kierunkach świata. W klubie zostaje “kiero”, trener, czasami jeszcze dyrektor sportowy i kilkanaście dziur do załatania. Tych, co mieli dwie nogi sprzedano za setki tysięcy, tych, co tylko jedną – za dziesiątki. Widzieliśmy to często, zbyt często.
Dlatego też początkowo ucieszyła nas swego rodzaju transferowa wstrzemięźliwość Piasta Gliwice. Po fantastycznym sezonie, gdy wicemistrz Polski do końca walczył o tytuł z o wiele bogatszą i mocniejszą na papierze Legią, Piast nie tylko nie wyprzedał całego swojego składu, ale nawet starał się jakoś uzupełnić kadrę po nielicznych oddanych z bólem autorach sukcesu sprzed kilku miesięcy.
Z żelaznego trzonu składu ubyli praktycznie jedynie Kamil Vacek i Martin Nespor, na upartego można dodać jeszcze do tej układanki Kornela Osyrę, który szczególnie jesienią grał sporo. Doszedł Masłowski, Sedlar, kilka mniejszych uzupełnień. W teorii można było oczekiwać, że tragicznej obniżki jakości nie będzie.
Tymczasem Piast w pięciu meczach zgromadził niezbyt szalone sześć punktów, a przede wszystkim – zdobył w nich tylko cztery gole. Patrik Mraz wciąż czeka na pierwszą asystę (chociaż udało mu się zdobyć gola), Barisić zaliczył dwa kompromitujące występy (na pięć możliwych!), Masłowski nie daje ułamka tego, co potrafił zagwarantować Vacek.
Z czego to wszystko wynika? Koło ratunkowe w postaci wyjaśnienia rzucił Mariusz Rumak, którego słowa uchwycił sport.pl. W dobie, gdy cała Ekstraklasa zakopała się w szczegółowych analizach z rozpisywaniem, w którą stronę najpierw patrzy rozgrywający rywali przy przyjęciu lewą nogą na 40 metrze, do niemożliwych rozmiarów urasta rola lidera. Jeśli masz takich dwóch lub trzech – jak na przykład Piast w ubiegłym sezonie – obrońcy rywali biegają od linii do linii. Gdy z trójki Nespor-Vacek-Mraz został tylko ten ostatni – ciężko mu choćby dojść pod linię i spróbować dośrodkowania.
A dziś o tę symboliczną asystę Mraza będzie jeszcze ciężej, biorąc pod uwagę jak solidnie wyglądał długimi godzinami ostatnich dwóch sezonów duet Czerwiński-Fojut. Po ograniu 5:0 Niecieczy Pogoń wreszcie przystępuje do meczu z pewnością siebie, jednym z tych czynników, których brakowało im w meczach z Koroną czy Wisłą. Ale co najważniejsze – jeśli nawiązujemy do liderów, których w Piaście było w ubiegłym sezonie trzech – Pogoń może w tej roli umieścić obok Rafała Murawskiego przynajmniej Kamila Drygasa, a może i gliwicki wyrzut sumienia, Mateusza Matrasa.
I właśnie w środku pola może się rozstrzygnąć ten mecz. Bo sens to miało porównywanie Rafała Murawskiego i Kamila Vacka. Ale raczej nie Murawskiego i Masłowskiego…
Przewidywane składy:
Piast: Szmatuła – Pietrowski, Sedlar, Hebert – Mokwa, Zivec, Masłowski, Murawski (+), Mraz – Szeliga – Barisić
Pogoń: Kudła (-) – Frączczak, Czerwiński, Fojut, Nunes – Matras, Drygas – Gyursco, Murawski, Delev – Kitano
Fot. FotoPyK