Jakkolwiek oceniać piłkarzy Wisły Kraków we wczorajszym meczu z Ruchem – ciężko pozbyć się skojarzeń z pogrzebem. Na boisku goście może i młodzi, ale bez talentu, który zazwyczaj aż wylewał się z kadry “Białej Gwiazdy”. Na trybunach z sektora, który zazwyczaj głośno dopingował Wisłę tym razem głównie śpiewy prawie trzech tysięcy kibiców Ruchu. No i wreszcie gabinety, w których takiego burdelu nie pamiętają najstarsi pracownicy i kibice klubu.
Wisła jest w sytuacji, w jakiej nie znajdowała się… No właśnie. Postanowiliśmy sprawdzić jak źle jest z Wisłą na podstawie jej startów w ostatnich kilku… kilkunastu… Właściwie kilkudziesięciu latach, bo aż trzeba się cofnąć naprawdę daleko, by znaleźć równie słabo rozpoczęty sezon.
Dla porządku, punkt odniesienia. Sezon 2016/17 wiślacy rozpoczęli od trzech punktów w pięciu meczach, w tym znajduje się również porażka w derbach. Na trybunach na inauguracji nie zebrało się nawet 10 tysięcy widzów, natomiast w meczu z Ruchem było ich trochę ponad 12 tysięcy – ale według szacunków ponad 2,5 tysiąca z nich to kibice gości. Nie będziemy się już nad Wisłą pastwić przypominając, że pusta stała klatka gości na ich wyjazdowym meczu z Lechią, natomiast do Gdyni pojechało ich 120.
No dobra, to jak było w latach poprzednich w pięciu pierwszych meczach sezonu?
2015/16 – 6 punktów, remis w derbach, średnia frekwencja z 3 spotkań: 11 680.
2014/15 – 9 punktów, śr. frekwencja z 3 spotkań: 5358 (bojkot).
2013/14 – 9 punktów, śr. frekwencja z 3 spotkań: 14 670.
2012/13 – 7 punktów, śr. frekwencja z 3 spotkań: 16 386.
2011/12 – 6 punktów, śr. frekwencja z 2 spotkań: 13 187.
2010/11 – 9 punktów, śr. frekwencja z 2 spotkań: 3500 (mecze na Suchych Stawach).
2009/10 – 15 punktów (!), śr. frekwencja z 3 spotkań: 2000 (mecze w Sosnowcu).
2008/09 – 10 punktów, remis w derbach, śr. frekwencja z 3 spotkań: 11 667.
2007/08 – 13 punktów, śr. frekwencja z 2 spotkań: 15 000.
2006/07 – 11 punktów, śr. frekwencja z 3 spotkań: 7384.
2005/06 – 11 punktów, zwycięstwo w derbach, śr. frekwencja z 2 spotkań: 11 250.
2004/05 – 15 punktów, śr. frekwencja z 3 spotkań: 10 500.
2003/04 – 12 punktów, śr. frekwencja z 3 spotkań: 7333.
2002/03 – 8 punktów, śr. frekwencja z 2 spotkań: 8500.
2001/02 – 10 punktów, śr. frekwencja z 2 spotkań: 6500.
2000/01 – 10 punktów, śr. frekwencja z 3 spotkań: 8833.
1999/00 – 15 punktów, śr. frekwencja z 2 spotkań: 5500.
1998/99 – 12 punktów, śr. frekwencja z 3 spotkań: 7167.
1997/98 – 7 punktów, śr. frekwencja z 2 spotkań: 4750.
1996/97 – 6 punktów, śr. frekwencja z 3 spotkań: 4333.
1995/96 – II LIGA, 8 punktów
1994/95 – II LIGA, 7 punktów (przy założeniu, że zwycięstwo liczymy za 3 punkty)
1993/94 – 2 punkty
Ale trzeba tutaj od razu dodać – nawet w sezonie 1993/94, te dwa punkty wyglądały inaczej niż dziś – de facto bowiem Wisła nastukała ich pięć, za trzy remisy i zwycięstwo, natomiast przed sezonem odjęto jej trzy “oczka” za pamiętną sytuację, którą “cała Polska widziała”. Sezon, w którym Wisła sportowo rozpoczęłaby od czterech porażek w pięciu meczach znajdziemy jeszcze kolejne dziewięć lat wcześniej, w rozgrywkach 1984/85, gdy po inauguracyjnym zwycięstwie nad ŁKS-em Wisła wtopiła kolejno z Zagłębiem Sosnowiec, Pogonią Szczecin, Lechem Poznań i Ruchem Chorzów. Epilog tych rozgrywek był taki, że krakowianie spadli z ligi, w której występowały wówczas jeszcze takie marki jak Motor Lublin, Górnik Wałbrzych czy Radomiak Radom.
Jeszcze raz więc: by znaleźć tak słabe liczby na trybunach trzeba się cofać do czasów bojkotów, remontów, albo starego stadionu. By znaleźć tak słabą pozycję w tabeli po pięciu kolejkach, trzeba się cofnąć do 1993 roku. By zaś znaleźć tak słabe wyniki w pierwszych pięciu meczach – cóż, trzeba odkurzyć rok 1984, i to nie ten z książki Orwella. Organizacyjnie? Tu nie trzeba wielkich rachunków matematycznych – ostatnio tak źle było przed wejściem w klub Bogusława Cupiała.
Wisła leży na dnie pod każdym względem, na każdym polu, a wczorajszy mecz, szczególnie w tych okolicznościach, gdy młyn stadionu dopingował zespół Ruchu potwierdził, że tak źle w Krakowie nie było od czasu, gdy królem strzelców ligi został Leszek Iwanicki z Motor Lublin, a fantastyczną karierę kończył występami w Brugge Antoni Szymanowski. Albo – co może będzie bardziej działało na wyobraźnię – gdy Paweł Brożek powoli opuszczał kołyskę i zaczynał raczkować.
Najgorsza jest zaś w tym wszystkim świadomość, że obecny sternik Wisły chyba nie do końca jest świadomy beznadziejnej sytuacji klubu. A już z pewnością ciężko oczekiwać od niego jakiejś logicznej recepty na wszystkie problemy.
I tylko tej wielkiej marki, tej olbrzymiej tradycji tak cholernie szkoda…