Reklama

Cesarz Estonii dalej wymiata, ale Jagiellonia ma też innego kozaka

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 sierpnia 2016, 14:02 • 3 min czytania 0 komentarzy

Najlepszą drużyną pierwszych kolejek Ekstraklasy jest Jagiellonia Białystok – tak mówi aktualna tabela. Z kolei najlepszym piłkarzem uznać trzeba Konstantina Vassiljeva – tak mówi wszystko, w tym klasyfikacje not, strzelców, a także asyst, w której dorównuje mu tylko dwóch piłkarzy. Jednak sprowadzanie dobrej postawy drużyny tylko i wyłącznie do eksplozji formy “Cesarza Estonii” wydaje nam się nie do końca na miejscu. Od pewnego Kelemena, przez w miarę solidną obronę i środek pola oraz skrzydła, aż po szpicę – “Jaga” funkcjonuje tak, jak powinna. A Michała Probierza musi przede wszystkim cieszyć ostatni z tych faktów. 

Cesarz Estonii dalej wymiata, ale Jagiellonia ma też innego kozaka

No bo czy można stworzyć poważną drużynę bez gościa, który zagwarantuje dwucyfrową liczbę goli w sezonie? Teoretycznie jest to możliwe, nawet trzeba powiedzieć więcej – jeśli się taka sztuka się udaje, spływają pochwały za to, że ekipa nie jest uzależniona od strzeleckiej formy jednego gracza (przykład – Zagłębie Lubin z poprzedniego sezonu). W praktyce jednak skuteczna “dziewiątka” to skarb – pewnie im wam zdarzyło się np. zastanawiać, gdzie byłaby dziś Legia, a gdzie Lech, gdyby w Poznaniu kilkanaście miesięcy temu uznano, że to jednak reprezentant Węgier jest wyborem lepszym niż Thomalla czy Robak.

Jagiellonia w zeszłym sezonie przez brak skutecznego piłkarza po prostu cierpiała. Słabiutka obrona swoją drogą, fakt, że nie za bardzo miał kto strzelać – swoją. Po odejściu Tuszyńskiego i Piątkowskiego, było tak źle, że najskuteczniejszym piłkarzem drużyny był Konstantin Vassiljev z dorobkiem 7 bramek, czyli takim, który w tej formie może powtórzyć już w następnej kolejce. Dalej?

– Przemysław Frankowski (6 goli),
– Piotr Grzelczak (6 goli),
– Karol Świderski (4 gole),
– Fedor Cernych (4 gole).

Gdy przyjrzymy się tym dorobkom bliżej, trzeba jednak powiedzieć, że: za 21-letni skrzydłowy ma za sobą udany sezon pod kątem strzeleckim, Grzelczak był po prostu Grzelczakiem, który przy dobrych wiatrach potrafi strzelić więcej niż 5 goli w sezonie (jego rekord to 8), a i młodego Świderskiego można usprawiedliwić tym, że więcej razy wchodził z ławki niż grał od początku. Wymówki nie znajdujemy tylko dla Cernycha (no i Sekulskiego, który teraz strzela w Koronie, ale on po prostu przegrał rywalizację i nie grał).

Reklama

Litwin to bez dwóch zdań jedno z większych rozczarowań poprzednich rozgrywek. W zdecydowanie słabszym Górniku Łęczna sieknął 11 goli (do tego dorzucił 6 asyst), generalnie wyglądał tak dobrze, że w klubie z Lubelszczyzny przez jakiś czas unosił się zapach pieniędzy, które będzie można za niego zgarnąć. Mówiło się nawet o kontrahencie z Zachodu, piłkarza oglądali różni skauci, ale stanęło na Jagiellonii i kilkuset tysiącach polskiej waluty. Też nie najgorzej. Z punktu widzenia Górnika rzecz jasna, bo “Jadze” Cernych dał znacznie mniej, niż powinien. – Zadowolił się tym, że gra, a nie, że może kiedyś trafić do topowego klubu – mówił w rozmowie z nami Michał Probierz i mieliśmy jasność, gdzie jest pies pogrzebany.

No i wracamy do początku – postawa napastników Jagiellonii na początku sezonu naprawdę zwiastuje lepsze czasy. Już z dobrej strony zdążył pokazać się Maciej Górski, lecz przede wszystkim obudził się Cernych. Najpierw gol z Legią, później przyzwoite występy z Ruchem i Lechem, teraz jeden z najlepszych meczów na polskich boiskach. Przeciwko Arce Litwin maczał palce w zdobyciu wszystkich czterech goli (dwa strzelił sam, przy jednej asystował i wywalczył karnego). Można nawet powiedzieć, że zrobił z Dawidem Sołdeckim coś podobnego do słynnej masakry na linii Robak-Wołąkiewicz.

Teraz tylko powtórzyć to w jak największej liczbie spotkań, zerwać z łatką piłkarza chimerycznego. Na razie na podobną ksywkę jak Vasilljev jeszcze nie zasłużył, ale sezon jest długi.

EsAnNXi

W Lechu w dalszym ciągu trwa challenge pt. “wygraj mecz ligowy z Maciejem Wiluszem w pierwszym składzie”. Nie udało się to od 20 września 2014 i meczu z Zawiszą, w którym kwartet ofensywny stanowili: Wagner, Kadu, Carlos i Vasconcelos. Rozjechali się po świecie i pewnie nie mają nawet świadomości, że byli uczestnikami historycznego wydarzenia. Jan Urban może już nie doczekać przełamania, ciekawi jesteśmy, czy kolejny trener również podejmie wyzwanie.

2OsBTK9 (1)

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
0
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Kozacy i badziewiacy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...