Olisadebe wielkiej klubowej kariery nie zrobił, to jasne. Najlepsze boiskowe chwile u Emsiego to zdecydowanie te z reprezentacją. Ale trzeba mu oddać, że w Panathinaikosie miał swoje chwile. Jedna z takich przypadła niestety na mecz z Wisłą, ale inna była nieco przyjemniejsza.
Mecz z Arsenalem na wyjeździe w sezonie 01/02, czyli w czasach, kiedy Arsenal umiał dominować. Paczka fenomenalna, która kupiła rzeszę młodych kibiców, będących z Kanonierami po dziś dzień. Ale wtedy Olisadebe na ich tle wyglądał, jakby mógł za chwilę tu trafić. Robił co tylko mógł – wywalczył karnego, sam strzelił gola.
To był zresztą świetny sezon dla Panaty. Zaszli aż do ćwierćfinału, gdzie stoczyli wyrównany boj z Barceloną.