To już się robi powoli nudne. Z Ibrą czy bez, w najsilniejszym zestawieniu czy bez kilku podstawowych graczy, na pełnej petardzie czy na pół gwizdka, w lidze, w pucharze, w superpucharze, grając co trzy dni czy też w środku wakacji… Wszystko to nie ma najmniejszego znaczenia. PSG – przynajmniej w krajowych rozgrywkach – leje wszystkich jak leci i patrzy tylko czy opuchlizna rozkłada się równomiernie.
Dziś paryżanie w Klagenfurcie mierzyli się w ramach Trofeum Mistrzów (nazwa tamtejszego superpucharu) z Lyonem i wytarli nim podłogę. Wicemistrz Francji został pobity do nieprzytomności. Rozjechany, zmielony, zmiażdżony, wytargany za ucho, przeżuty i wypluty. Warto zaznaczyć jednak, że na murawie nie zobaczyliśmy ani zawieszonego za kartki Grzegorza Krychowiaka, ani kontuzjowanego Macieja Rybusa.
O ile z początku można było jeszcze zachować nadzieję na to, że zawodnicy obu zespołów zadbają o jakiekolwiek emocje, o tyle po kilkunastu minutach PSG doszło do wniosku, że już czas wyprowadzić więźnia z celi śmierci, przeciągnąć go siłą po korytarzu i zaprowadzić prosto do sali, gdzie miała odbyć się poprzedzona serią tortur egzekucja. Najpierw trzy bolesne gongi od Pastore, Moury i Ben Afry, a potem już tylko sypanie soli na otwarte rany.
Gdyby PSG naprawdę zależało, ten mecz wygrało by zdecydowanie wyżej. Lyon zawdzięcza tak niski wymiar kary wyłącznie temu, że ich rywal w kilku stuprocentowych sytuacjach starał się szukać kwadratowych jaj. Momentami można było wręcz odnieść wrażenie, że PSG do siatki nie trafiało z pełną premedytacją – ostatecznie na listę katów wpisał się jeszcze Kurzawa. Potem już gierka treningowa zakończona kilkunastominutowym rozbieganiem, tak dla zdrowotności. Lyon nawet mimo strzelenia w końcówce bramki honorowej, na tle przeciwnika wyglądał dziś jak Dzieci z Bullerbyn.
Tak, wiemy, że po spotkaniach, w których stawką jest krajowy superpuchar, wskazane jest raczej wstrzymywanie się z daleko idącymi wnioskami, jednak po tym co zobaczyliśmy, naprawdę trudno nam sobie wyobrazić, by w nadchodzącym sezonie we Francji mogło wydarzyć się cokolwiek nieoczekiwanego. Jeśli bowiem niezależnie od okoliczności tak wygląda starcie pierwszej z drugą siłą kraju, jakoś nie chce nam się wierzyć, by monopol PSG miał się szybko zakończyć.