W kolejnym związku wojewódzkim kruszeje beton, w kolejnym ZPN-ie idzie nowe. Doskonale wiecie, że takim zmianom kibicujemy z całego serca, a dziś pojawia się kolejny powód do małego świętowania. Paweł Wojtala został prezesem wielkopolskiego związku, detronizując zasiadającego na stanowisku od szesnastu lat Stefana Antkowiaka.
Tym samym Antkowiak dołączył do innych baronów, między innymi Edwarda Potoka czy Witolda Dawidowskiego, których młodsi konkurenci (odpowiednio Adam Kaźmierczak i Sławomir Kopczewski) zdążyli już z ciepłych foteli skutecznie przepędzić i wysłać – taką przynajmniej mamy nadzieję – na śmietnik historii. Twarz terenu staje się więc wraz z kolejnymi rozstrzygniętymi wyborami coraz młodsza.
Trzeba to Wojtali oddać, że w ostatnim czasie wszędzie było go pełno. Sprawiał wrażenie bardzo zaangażowanego w sprawę, cierpliwie odpowiadał na pytania wszystkich tych, którzy mieli jakieś wątpliwości (między innymi za pośrednictwem konta Zmieniamy WZPN na Facebooku), udzielał wywiadów, jeździł, zbierał poparcie, by dziś móc odnieść ostateczne zwycięstwo. Słowo klucz jego programu? Transparentność. Tej w wielkopolskim związku od dawna brakowało.
Oto, co mówił na ten temat w wywiadzie dla prosportbiznes.pl (całość TUTAJ):
Na początku chciałbym zrobić tak zwany bilans otwarcia. Swoisty audyt, zarządzania i finansów. Tak by dowiedzieć się, na czym stoimy. Przypomnę tylko, że w sprawozdaniu za zeszły roku związek miał 300 tysięcy złotych straty. Warto dowiedzieć się, jaka była tego przyczyna.
Poznaje pan finanse, sposób zarządzania. Co dalej?
Transparentność. Zaczynamy działać, ale nasze działania muszą być przejrzyste i dostępne zarówno dla mediów ale także dla przedstawicieli wszystkich klubów. Musi być prosty dostęp do uchwał i zarządzeń poszczególnych komisji. Ułatwić ma to nowoczesny newsletter, który będzie swoistym łącznikiem miedzy „centralą, a terenem”.
W kontekście Wojtali przypomina nam się też anegdotka sprzed kilku tygodni. Dzwonimy do niego z prośbą, o krótki komentarz do meczu reprezentacji, bodaj tego z Holandią, tuż przed Euro: – Sorry, nie dam rady, bo nie będę go w ogóle oglądać. Mam spotkanie przed wyborami, kruszymy beton w Wielkopolsce. Sporo roboty przed nami, życz nam powodzenia!
Może i mało znacząca historyjka, ale naszym zdaniem dobrze pokazuje ona, jakie priorytety stawiał przed sobą Wojtala w ostatnim czasie. Ile zapału tkwi w byłym reprezentancie Polski, jaka siedzi w nim chęć wpłynięcia na poprawę wizerunku i metod zarządzania Wielkopolskiego ZPN-u. Swoją wymowę ma również zapowiedź, że funkcję prezesa będzie pełnić społecznie.
O Wojtali trzeba też powiedzieć, że długo szukał pomysłu na siebie, ale bynajmniej nie siedział z założonymi rękami. Pojawiał się w roli eksperta telewizyjnego, próbował swoich sił jako menedżer, był dyrektorem sportowym, a kiedy nie miał stałego zatrudnienia – pracował nad sobą. Mówił o tym w wywiadzie Piotrka Tomasika (całość TUTAJ):
Co nowego u pana?
Prowadzę ze wspólnikiem firmę, bez związku z piłką. Do tego studia – nadrabiam to, na co kiedyś zabrakło czasu.
Studia?
Zarządzanie ludźmi na kierunki Doradztwo i coaching. Dość ciekawe, sporo psychologii, o ludzkich zachowaniach. Może się w przyszłości przydać.
Pan kiedyś mówił, że widzi siebie tylko w piłce, bo to jest coś, na czym najlepiej się zna.
Zdania nie zmieniam, ale musi być zapotrzebowanie na moją osobę. Zamiast patrzeć ciągle na telefon, wolę się rozwijać, bo studia to też inwestycja w siebie. Samorozwój jest dziś popularny.
Wojtala nie tylko więc całe życie uganiał się za piłką w krótkich spodenkach, ale dał się pokazać z innej strony – rzeczywiście się dokształcał, ma doświadczenie w biznesie, zna się na zarządzaniu finansami. A jak już po boisku biegał, to robił to na tyle dobrze, by przez kilka lat zakotwiczyć w Niemczech.
Jak dla nas – odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku. Wypada tylko życzyć sobie, by program, który – przynajmniej na początku – trzeba nazwać po imieniu naprawczym, realizował co najmniej tak skutecznie, jak skutecznie przekonał do niego delegatów.
fot. FotoPyK