Wczoraj w swoim cotygodniowym felietonie Krzysztof Stanowski zdradził kulisy negocjacji pomiędzy Pogonią a Zawiszą w sprawie przeprowadzki do Szczecina Kamila Drygasa. Trochę niepoważnych. Jarosław Mroczek, prezes Portowców, zaproponował Radosławowi Osuchowi, że 150 tysięcy euro zapłaci w ratach i miałyby być to raty – jak głosił pewien slogan reklamowy – zdecydowanie możliwe do spłaty. Nie dwie czy trzy, tylko… sześć – po 25 tysi co pół roku. Nawet nie będziemy próbować puentować tego lepiej niż Osuch, który odpowiedział, że za taką kwotę można kupić psa dla żony na urodziny (jeśli ktoś jest popierdolony), ale nie sposób nie połączyć faktów. Szybko okazało się bowiem, że nie tylko w “M jak miłość” Mroczki chodzą parami, a w polskiej piłce również. Prezes Pogoni ma mentalnego bliźniaka.
A mianowicie przedstawiciela Lechii Gdańsk, który przed Piłkarskim Sądem Polubownym również miał zaproponować rozłożenie na raty kwoty, którą trzeba zapłacił za Flavio Paixao Śląskowi Wrocław. Tak, tego Flavio, który już od kilka miesięcy regularnie pojawia się w składzie ekipy Piotra Nowaka, i który zdążył w 19 meczach strzelić dla niej 8 goli i zaliczyć 5 asyst.
O szczegółach sprawy informuje Przegląd Sportowy.
Zimą biało-zieloni wykupili skrzydłowego ze Śląska. Kwota nie była duża, chodziło o około 70 tys. euro, bo Flavio miał już tylko pół roku kontraktu we Wrocławiu, a w kieszeni umowę z Lechią od 1 lipca. Do dzisiaj Śląsk nie zobaczył jednak ani eurocenta, choć termin zapłaty upłynął z końcem marca. (…) Według naszych źródeł, Lechia przyjechała do Warszawy na posiedzenie PSP z nową propozycją: rozłożenia zobowiązania na raty. Pierwszy termin płatności miałby według tej oferty upłynąć w czerwcu 2017 roku, półtora roku po przeprowadzce zawodnika nad morze. Te warunki oczywiście nie zostały zaakceptowane przez Śląsk.
70 tysięcy euro… By kupić fajne mieszkanie w Gdańsku, trzeba by jeszcze trochę dołożyć (a nawet więcej, w zależności od tego jak fajne miałoby być), ale zgodzimy się chyba, że to promocyjna cena za wyjęcie zawodnika tej klasy, Lechia cwanie skorzystała z okazji. Nawet jeśli Flavio już o jakiegoś nie może korzystać ze studenckich zniżek i raczej ciężko będzie zarobić na nim w przyszłości, to inwestycja (która rzecz jasna nie kończy się na kwocie, na którą umówiły się kluby) się spłaca, co potwierdzają przytoczone statystyki piłkarza.
Dlatego tym większe jest nasze zażenowanie całą sytuacją. Oczywiście gdyby Paixao przez ostatnie miesiące nieustannie grzał ławę, również by się o ono pojawiło, ale to, że transfer wypalił jednak podsyca uczucie krzywdy jednych kosztem drugich. W Śląsku też wiedzą, jak zagrać poniżej pasa (sprawa Plaku czy Danielewicza), ale nie o to chodzi, by licytować się, kto jest większym wieśniakiem. Podpisałeś umowę i przybiłeś piątkę – no to płać. Nie mamy nic przeciwko ratom, ale trzeba wiedzieć, kiedy je zaproponować. Poza tym w momencie, w których klub z Gdańska zdecydował się na przejęcie Rafała Wolskiego za pół miliona euro, kwota siedmiokrotnie niższa wywołuje tylko uśmiech.
O przyzwoitość tu chodzi. Bierzemy do ręki te raporty, z których wynika, że Ekstraklasa biznesowo idzie do przodu, zamieszczone tam słupki i cyfry powoli zaczynają wyglądać przyjemnie, a za chwilę i tak znajdzie się ktoś, kto to wszystko zapaskudzi, no bo przecież trzeba sobie publicznie powycierać jakieś koniec końców śmieszne pieniądze. A później płacz, że Komisja Licencyjna, która pilnuje, by kluby się z umów jednak wywiązywały, miała czelność nałożyć jakąś karę.
Piaskownica.
Fot. FotoPyK