Podczas mistrzostw Europy jednym z najbardziej popularnych słodko-gorzkich memów był ten z porównaniem wartości Michała Pazdana i Michaela Pasdleya. Pazdan – 2 miliony euro. Pazdanić – 15 milionów. Pazdannavaro trzydzieści, Pasdley 60 melonów. W teorii tylko żart, w praktyce…
Lubin. Zagłębie mierzy się z Partizanem. Z jednej strony to tylko jeden z tysięcy meczów europejskich pucharów granych przez belgradzki klub, z drugiej – okazja, by pokazać perełki z ich słynnej akademii nie tylko w bojach ze Spartakiem Subotica, ale też nieco bardziej utytułowanymi rywalami. Na rozpisce jednego z pracowników lubińskiego klubu widzę wypisane roczniki. 2000. 1999. 1998. Na miejscu skauci z kilku klubów, jak sądzę, raczej po Vlahovicia niż Tosika. Nad uszami latają mi kwoty. Za tego PSG daje osiem, ale on sam się waha. A tego chcieli już do dorosłej drużyny, od razu. O, a ten z ławki pewnie pójdzie do Portugalii, równie grubo.
I potem te dzieciaki nie podają wcale dużo celniej, niż ci równie młodzi chłopcy z Lubina. Niż Piątek. Niż Kubicki. Niż – gdy był w ich wieku – Linetty. Wynik to sprawa trzeciego rzędu, nie w tym roku, to w kolejnym, poza tym przecież Partizan wystawiając nastolatków musi mieć świadomość, że zwykłą fizyczną siłą mogą ich zgnieść drwale z Tadżykistanu. Wynik daje dużo Zagłębiu, ale wcale nie odbiera wiele Partizanowi, który nadal sprzeda Vlahovicia za tyle, za ile będzie chciał i który nadal będzie znaczył w swoim regionie dokładnie tyle, ile przed przegranymi rzutami karnymi z Zagłębiem. Ale sama gra, sam fakt, że Zagłębie nie wystawiło składu dwa razy starszego i wreszcie fakt, że nareszcie nie ma się czego wstydzić pod względem infrastruktury daje do myślenia.
Daje do myślenia -naście boisk, które ma do dyspozycji Lech Poznań. Daje do myślenia cały kompleks Zagłębia Lubin. Dają do myślenia sparingi polskich zespołów z niemieckimi w różnych kategoriach wiekowych, dają do myślenia otwierające się oczy w kolejnych klubach – by odwołać się choćby do rywalizacji na ścianie zachodniej, gdzie obecnie o najzdolniejszych chłopaków na zachód od Łodzi rywalizują szkoły Miedzi Legnica, Zagłębia, Lecha i Pogoni. Prześcigają się w ofertach, oprowadzają rodziców po strukturach, kuszą osiągnięciami wychowanków i trenerów.
Wiedzą, że inwestycja w 13-latka może opłacić za jakiś czas grę kilku 26-latków. Rozumieją, że to nie przypadek, że za niecelnie podającego i trzykrotnie poprawiającego swoją fryzurę Vlahovicia Partizan weźmie pięć razy więcej niż Zagłębie za Piątka. Rozumieją, że w tak delikatnej kwestii jak odgadywanie, czy z brzydkiego kaczątka wyrośnie łabędź liczy się każdy szczegół – także losy wcześniejszych kaczek z tego stawu.
Wiadomo, najwięksi zawsze będą skupować hurtowo, a jaranie się Hubertem Adamczykiem w Chelsea (a obecnie już w Polsce) czy Kamilem Grabarą w Liverpoolu to jak niegdyś Krzysztof “Prawie-że-pożyczałem-od-Raula-auto” Król. Ale wiatr zmian wieje ze wszystkich stron.
Wczoraj nastąpiły jakieś żniwa. Wszystko rozlało się jednego dnia. Milik w Napoli, droższy niż Suarez i Ibrahimović, a w dodatku młodszy, niż tamci w momencie swoich pierwszych wielkich transferów. Kapustka u mistrza Anglii. Linetty co najmniej w Sampdorii, świetnej trampolinie do europejskiej ekstraklasy, a kto wie, czy nie wyląduje w jeszcze lepszych warunkach. I trzeba pamiętać, że przecież już wcześniej byli Rybus, Krychowiak, Glik, Drągowski. I to nie były już groszowe kwoty. To nie były już ochłapy z pańskiego stołu, za którymi żaden Partizan czy inne Dinamo Zagrzeb nawet by się nie obejrzało.
Można się spierać, ile zasługi w liczbie zer na koncie Sevilli po transferze Krychowiaka ma Stal Szczecin i Arka Gdynia. Można się spierać, ile zasługi w kwocie, jaką będą musieli zapłacić za Polaków działacze grubych ryb z mocnych lig, odgrywają jakieś zmiany w naszym kraju. Czy gdyby Lech miał sześć a nie osiem boisk, to Linetty kosztowałby 2 a nie 3 miliony euro? A może to Lewandowski z Krychowiakiem przetarli szlak, może to występy reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy odsłoniły przed wielkimi tego świata doskonale ukryte polskie zagłębie talentów?
Trudno dyskutować o przyczynach. Czy szklany sufit przebija rosnąca renoma polskich piłkarzy zagranicą wypracowana przez nasze największe gwiazdy? Może decydujące były jednak rozrastające się i coraz lepiej szkolące akademie, które na dobre rozpoczęły pogoń za zachodem południem Europy? Może powody są jeszcze inne? Obrotni menedżerowie z coraz bardziej rozległymi kontaktami, łut szczęścia?
A może tak naprawdę nic się nie zmieniło, a Kapustka, Linetty czy Zieliński niedługo zastąpią w Lechii Wolskiego a w Płocku Furmana?
Mam jednak wrażenie, że w tym okienku transferowym trochę zmniejszył się dystans między wyceną Michała Pazdana i Mihajlo Pazdanicia. Pewnie nieprędko Jaga, Legia czy Lech sprzedadzą swojego Markovicia, Grujicia czy Jovicia. Ale Kapustka jest już o dwa kroki za Chorwatami, o krok za Serbami. Liczę, że może jeszcze nie Jakub Moder z Lecha i Przemysław Macierzyński z Lechii, ale ci którzy przyjdą kilka lat po nich – już nie będą musieli dodawać sobie do nazwiska “vić” by zarobić dla swoich polskich klubów ośmiocyfrowe kwoty.
A kilka klubów już chyba wie, jak z sześciu cyfr zrobić siedem.