Oficjalna strona Beveren podaje, że Steeven Langil jest w drodze na testy medyczne, my ze swoich źródeł wiemy, że choć transfer się przeciąga – jest bardzo prawdopodobny. Niezależnie od tego, czy czarnoskóry zawodnik ostatecznie dotrze do Warszawy, czy też nie, warto spojrzeć, kogo jako cel transferowy określiła sobie Legia na ostatniej prostej przed bataliami o fazę grupową Ligi Mistrzów. A gość jest wyjątkowo barwny.
Zacznijmy od suchych statystyk, żeby następnie przejść do bardziej odpowiadających stylistyce naszej strony faktów, takich jak udział w rapowym klipie z pannami w stanikach (!).
Langil to po Moulinie kolejne wzmocnienie prosto z ligi belgijskiej, w dodatku prosto z Beveren. W teorii więc mamy do czynienia z podkradaniem gości z rozgrywek o nieco większej renomie, co też w sumie udowodnił swoją grą w pierwszych meczach Moulin. Nie jest to może jakieś wysadzanie rozgrywek dynamitem, ale pamiętajmy, że od Jupiler League odbił się m.in. Filip Starzyński, co powinno być naprawdę porządną rekomendacją. Jaką rolę w Beveren pełnił Langil?
W skrócie: coraz mniejszą. Facet, który ma za sobą niemal 70 występów w barwach Auxerre (debiut w Ligue 1 jako 20-latek) do Belgii trafiał już jako nie do końca spełniony talent. Po błąkaniu się po wypożyczeniach we Francji i krótkim epizodzie w Guingamp, dwa lata temu trafił do Mouscron. Wejście? Może nie bajeczne, ale naprawdę mocne. W sześciu pierwszych meczach w Belgii zaliczył cztery asysty. Zła wiadomość? Na tym zakończył punktowanie w pierwszym belgijskim klubie. Tracił miejsce w składzie, zawodził, grywał końcówki – ostatecznie kończąc sezon z nieszczególnie powalającym dorobkiem 1500 minut z jednym golem i czterema asystami.
Beveren? Tak zwane deja vu. Znów kapitalny początek, rundę jesienną zaczął od 5 goli i 5 asyst w 10 meczach. Rewelacja ligi, przebojowość, dynamika, lekkość dryblingu. Nie bał się wchodzić między kilku rywali, udanie szarżował i na lewym, i na prawym skrzydle. Opanował też umiejętność w Ekstraklasie wręcz niezbędną – centrostrzał (0:52).
No i dupa. Po tym fantastycznym początku Langil znów zgubił formę. Gość, który kiedyś grał przeciw Realowi Madryt a jego nazwisko łączono m.in. z Newcastle, w Beveren w 2016 roku po 14 meczach wciąż był bez asysty i bez gola.
Co to właściwie oznacza dla Legii? Z jednej strony biorą go w najlepszym możliwym momencie – Langil wszystkie najlepsze mecze w swojej karierze zagrał jesienią. Znaleźliśmy nawet tweety francuskich analityków z 2010 roku: “przed Świętami najlepszy prawy skrzydłowy Ligue 2, później słaby”. Każdego roku można było mówić to samo. Jakkolwiek spojrzeć, pod pewnymi względami przypomina nam to przypadek Miroslava Radovicia. Na plus dla Legii działa również rodzaj ściąganego piłkarza – bo właśnie na skrzydle, gdzie atakowi pozycyjnemu można dodać dynamiki, sytuacja wygląda obecnie najbardziej dramatycznie. Biorąc pod uwagę osoby Hasiego i Moulina w klubie – pochodzący z Martyniki pomocnik nie powinien mieć jakichś większych problemów z aklimatyzacją.
Druga strona medalu? Ha, i tu wreszcie zaczyna być weszlacko. Pamiętacie, jak przy transferze Volkova do Lecha dobiliśmy do tych filmików z YouTube jak śpiewa na jakiejś dyskotece? Langil to pod tym względem jeszcze lepszy ananas. Sprawdźcie w jakim klipie wystąpił, szczególnie polecamy wygibasy z bronią jego ziomka rapera (0:54) i panny w negliżu (1:15). No i oczywiście solówkę samego piłkarza – brawurową, na pianinie, kończącą klip.
Ale Steeven ma za sobą też spokojniejsze występy. Gdyby spadł do drużyny rezerw to spokojnie podczas wyjazdu na Huragan do Wołomina może przy okazji obskoczyć jakieś weselisko.
Tu jeszcze świeżynka, sprzed dwóch miesięcy.
Co jeszcze może na upartego martwić, oprócz tego że Langila mogą Legii zwinąć raperzy z Hemp Gru oraz wytwórnia Tedego Wielkie Joł? Chyba fakt, że to kolejne wzmocnienie “autorstwa” trenera. Doceniamy, że pozwala się mu budować autorski projekt, doceniamy, że dostaje narzędzia, które są mu potrzebne, ale Legia nie słynie z cierpliwości. Jeśli coś nie wypali – może zostać z tym Langilem jak Himilsbach z angielskim.
***
Ma odpały. Występuje w rapowych klipach. Jest nierówny, jesienią gra trzysta razy lepiej niż wiosną. Ale to nadal 28-letni skrzydłowy z całkiem silnego klubu całkiem silnej ligi belgijskiej, który koniec końców broni się liczbami, a w CV ma gole i mecze przeciw naprawdę porządnym rywalom, by wspomnieć gola w Lidze Mistrzów z Ajaksem, jeszcze w barwach Auxerre. Nawet jeśli założymy, że Langil powtórzy scenariusz, który odgrywał w każdym kolejnym klubie, rozsadzając jesień i olewając wiosnę – to i tak będzie transfer na plus.
Nie jest to Anthony Martial, to prawda. Ale patrząc na Aleksandrowa, Kucharczyka i Koseckiego, nie potrzeba Martiala, by wzmocnić skład.