Ranieri ponownie dzwonił do Bońka w sobotę, aby znów porozmawiać o Kapustce i rozeznać się w sytuacji. To pokazuje tylko, że Włochowi zależy na sprowadzeniu reprezentanta Polski – czytamy dziś w Fakcie i Przeglądzie Sportowym.
FAKT
Na początek relacje z weekendu:
– Wrócił Mączyński
– Koncert pod batutą Vassiljeva
– Piłkarze Lechii boją się Górnika
– Marcus Da Silva goni Tomasza Korynta
– Słoniki zaczęły z przytupem
– Pierwsza wygrana pod wodzą Necka
– Wielki powrót Figo
Legia oblała egzamin przed Ligą Mistrzów.
Mecz ze Śląskiem był dla zawodników Legii ostatnim testem przed spotkaniem trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów z AS Trencin. Osłabieni kadrowo mistrzowie Polski zremisowali po słabej grze. Trener gospodarzy Besnik Hasi na początku swojej pracy przy Łazienkowskiej nie może mówić o komforcie. Nie dość, że kilku kluczowych zawodników dołączyło do drużyny po zakończeniu mistrzostw Europy i nie przepracowało okresu przygotowawczego, to Legia jest jeszcze regularnie osłabiana. – Odszedł Duda, co jeszcze można było przewidzieć, ale nikt nie był w stanie zaplanować kontuzji Guilherme. Dlatego osoby odpowiedzialne w klubie za transfery ciężko pracują nad wzmocnieniami – mówi szkoleniowiec przed spotkaniem.
A Prijović deklaruje dwa gole ze Słowakami. Odważnie.
Napastnik Legii Aleksandar Prijović ostatnio pudłuje na potęgę, ale zapewnia, że w środowym meczu eliminacji Ligi Mistrzów z Trenczynem będzie znacznie lepiej. – Biorę odpowiedzialność na siebie za nasze ostatnie wyniki, bo nie wykorzystałem wielu sytuacji. Z Trenczynem jednak strzelę dwa gole – odważnie deklaruje piłkarz mistrza Polski.
Ranieri nie odpuszcza – dzwonił do Bońka w sprawie Kapustki.
Trener Leicester Claudio Ranieri nie odpuszcza transferu Bartosza Kapustki. Czy Polak wyląduje w drużynie mistrza Anglii? O ofercie od Lisów informowaliśmy. Teraz o transfer Kapustki osobiście zabiega Ranieri. Jak ustalił Fakt, Włoch zachwycił się polskim talentem podczas Euro 2016. „Kapi” na tyle mu zaimponował, że już podczas mistrzostw Europy menedżer mistrzów Anglii wykonał telefon do swojego kolegi, prezesa PZPN Zbigniewa Bońka. (…) Ranieri ponownie dzwonił do Bońka w sobotę, aby znów porozmawiać o Kapustce i rozeznać się w sytuacji. To pokazuje tylko, że Włochowi zależy na sprowadzeniu reprezentanta Polski.
GAZETA WYBORCZA
Zagłębie: reaktywacja. Poligonowy tekst Przemysława Zycha.
Przez lata za najbardziej innowacyjny i najciekawszy polski klub uchodził Lech Poznań. Pierwszy rozpoczął inwestycje w akademie i skauting. Potem dołączyła Legia, której dynamiczny rozwój zaczął się trzy lata temu. Wtedy Zagłębie Lubin kojarzyło się jeszcze z zepsuciem i przepłacanymi za pieniądze KGHM piłkarzami. To się zmieniło. Ponad dwa lata temu powstał sztab szkoleniowy trenera Piotra Stokowca, który nie obawiał się wprowadzać nowinek technologicznych. Po decyzjach Stokowca lubinianie jako pierwsi grali w ekstraklasie w kamizelkach GPS, które mierzyły parametry fizyczne piłkarza i pozwalały ingerować, gdy zawodnik zbliżał się do końca możliwości. W sztabie jest psycholog Paweł Habrat, co wciąż jest rzadkością w polskim futbolu.
SUPER EXPRESS
Zanim dotrzemy do tekstów czysto piłkarskich, trafiamy na informację, że Kamil Grosicki imprezował w koszulce za 2000 zł.
Pazdan zablokował Śląsk.
Wtórował mu trener Legii Besnik Hasi: – Tworzyliśmy swoje sytuacje, ale w tym momencie brakuje nam w zespole kreatywności, która pozwoliłaby wygrywać takie spotkania. Przed spotkaniem z Trenczynem pozytywne jest to, że dobrze gramy w obronie – stwierdził opiekun drużyny z Łazienkowskiej. Hasi nie miał szczęśliwej miny, bo z powodu urazu uda już w 45. minucie z boiska zszedł obrońca Adam Hlousek, a w 84. minucie Nemanja Nikolić zamiast do siatki trafił w poprzeczkę.
Figo strzela jak maszyna.
Każdy trener Ekstraklasy może zazdrościć Piotrowi Stokowcowi tego, że ma w drużynie taką perłę, jak Filip Starzyński. Nazywany przez kolegów „Figo”, pomocnik w meczu z Lechem Poznań strzelił przepięknego gola z rzutu wolnego. (…) Wygląda na to, że w Lubinie powstała drużyna na miarę i sukcesu w europejskich pucharach, i walki o mistrzostwo Polski. Zagłębie w czwartek sensacyjnie awansowało do 3. rundy el. do Ligi Europy, a wczoraj w hicie kolejki pokonało na wyjeździe Lecha. Co najważniejsze – będąc zespołem o wiele lepszym, bardziej poukładanym, mądrzejszym. Ogromna w tym oczywiście zasługa trenera Piotra Stokowca, który potrafił przygotować drużynę tak, by z powodzeniem mogła rywalizować na dwóch frontach.
Grzegorz Krychowiak i Celia w południe się rozstali, a wieczorem godzili. Tabloidowa historia.
Wygląda na to, że Grzegorz Krychowiak i Celia Jaunat mają za sobą gorący i pełen emocji dzień! Zaczęło się od dramatycznego tweeta, w którym modelka dała wyraźnie do zrozumienia, że… zerwała z polskim piłkarzem. Krótko później dziewczyna Krychowiaka usunęła jednak tego tweeta. A po kilku godzinach zamieściła innego. Na zdjęciu Celia i Grzegorz znów są razem – uśmiechnięci jedzą razem kolację w wytwornej paryskiej restauracji. Romantycznego tweeta podał dalej polski piłkarz.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Prijović pręży muskuły przed Ligą Mistrzów: Strzelę Trencinowi.
W tym sezonie jeszcze nie zdobył pan jeszcze bramki mimo dużej liczby sytuacji. Jak pan to odbiera?
– Na pewno to dla mnie rozczarowanie. Podczas okresu przygotowawczego miałem kontuzję, nie ćwiczyłem 18 dni. Jednak fizycznie czuję się dobrze. Znów nie strzeliłem gola, miałem swoje okazje także z Jagiellonią, więc odpowiedzialność za te dwa remisy biorę na siebie. Ale może strzelę dwa gole Trencinowi. Mamy nowego trenera, zmieniliśmy system gry i potrzebujemy czasu, aby dojść do pełni formy.
Ma pan już jakąś wiedzę na temat Trencina?
– Do niedawna w ogóle nie wiedziałem, że taki klub istnieje. Na Słowacji kojarzyłem Slovana Bratysława, ale o Trencinie nawet nie słyszałem. Pierwszy raz dowiedziałem się, że jest taki klub, gdy grali z Olimpią Lublana. Słyszałem wtedy, że prowadzili 4:0, ale wygrali tylko 4:3. Nie chcę, by brzmiało to jak brak szacunku dla rywala, ale musimy awansować. Jestem pewien, że Legia jest większym klubem i ma lepszy zespół, choć widziałem, że nasi rywale dysponują niezłymi zawodnikami w ofensywie. Strzelili dużo goli Olimpii, ale też sporo stracili. Damy z siebie 150, 200, a jak będzie trzeba to i tysiąc procent, byle tylko ich pokonać. Nie będę miał dla nich litości. Nie ma znaczenia, czy to mały czy duży klub. Musimy po prostu wygrać. Naszym celem minimum jest awans do Ligi Europy. Osiągniemy to, gdy pokonamy Trencin.
Panie Prijo, dacie z siebie tysiąc procent, byle tylko ich pokonać? A dlaczego od razu nie dziesięć tysięcy?
W ekstraklasie jest więcej nerwów – przyznaje Arkadiusz Reca.
Czuje pan przeskok między ekstraklasą a jej zapleczem?
– Oczywiście. Jestem trochę bardziej zdenerwowany. Wiadomo, że to są moje pierwsze mecze w ekstraklasie. Będę się starał, żeby tego stresu się pozbyć i skupić się na grze. Tak żeby moja praca dobrze wyglądała na boisku i przynosiła efekty. Wiem, że stać mnie na więcej i chcę to pokazać w kolejnych meczach.
Po pokonaniu Lechii teraz na boisku wicemistrza Polski też na początku się nie baliście. Co się później wydarzyło?
– Nie zwracamy uwagi, czy to druga drużyna w Polsce, czy zespół z końca tabeli. Skupiamy się na ciężkiej pracy i zdobywaniu punktów. Tym razem to się nie udało. Po straconej bramce się załamaliśmy i to był błąd. Powiedzieliśmy sobie w szatni, co robimy źle i wyszliśmy bardziej zmotywowani na drugą połowę. Myślę, że było widać, że pod koniec meczu to my prowadziliśmy grę.
Piłkarze Piasta sami wybrali taktykę.
Gliwiczanie zaczęli mecz z Wisłą Płock czwórką defensorów, z Hebertem jako lewym obrońcą. Znów jednak przespali pierwsze minuty i szybko stracili gola. W trzech z czterech spotkań tego sezonu tracili bramki w początkowych sześciu minutach! Po pół godzinie przeszli na grę trójką w obronie. – Nie wynikało to jednak z faktu, że byłem z czegoś niezadowolony – zapewniał trener Piasta. – Po prostu umówiłem się z zawodnikami, że mogą zmienić ustawienie, kiedy będzie im to pasowało. Na początku chcieliśmy kontrolować mecz. A kiedy zawodnicy uznają, że łatwiej będzie im się grało z trzema obrońcami, mieli możliwość przejścia na ten system – tłumaczył Czech.
Robert Błoński podsumowuje kolejkę: Ligowy falstart mistrza.
W XXI wieku tak słabo jak Legia (od dwóch remisów) sezon zaczęło tylko trzech mistrzów Polski. W sezonie 2002/03 warszawianie wystartowali od trzech nierozstrzygniętych spotkań – sezon skończyli na czwartym miejscu i nie zagrali w europejskich pucharach. W 2010 i 2011 roku Lech oraz Wisła również zaczynały od podziału punktów, by na koniec rozgrywek nie liczyć się w walce o podium. Pisanie w tym momencie, że zespół Besnika Hasiego również jest skazany na niepowodzenie w walce o obronę mistrzostwa, byłoby niepoważne, szczególnie, jeśli przypomnimy sobie o podziale punktów. Ale obecna forma drużyny z Łazienkowskiej zaczyna wołać o pomstę do nieba. – Myślałem, że z meczu na mecz będzie lepiej – mówił Hasi po słabym rewanżu ze Zrinjskim. Nie jest lepiej. Kiedy w 2014 roku legioniści przegrywali na inaugurację z Bełchatowem u siebie, trener Henning Berg mógł tłumaczyć zespół startującymi eliminacjami Champions League i przygotowaniami do meczu z St. Patrick’s. W tle czaił się Celtic. Norweski trener mieszał składem na potęgę, potrafił wymieniać całą jedenastkę, by oszczędzać filary na walkę w Europie. Zakończenie wszyscy znają – gdyby nie błąd proceduralny, w Warszawie zagraliby hymn Ligi Mistrzów. Przed IV, ostatnią rundą kwalifikacji, zawsze grają. Hasi takiego wytłumaczenia nie ma. Wystawia skład najsilniejszy z możliwych, a efektów, czyli zwycięstw, nie widać.
Premier League jest trudna dla młodych – pisze Jerzy Dudek, odnosząc się do Bartosza Kapustki.
Czytam, że działacze Leicester City, sensacyjnego mistrza Anglii, są zainteresowani ściągnięciem do siebie Bartosza Kapustki. Mało tego – pomocnika widzą też w swoim klubie działacze Liverpoolu. Decyzję w sprawie ewentualnego transferu musi teraz podjąć sam zawodnik. Wiele osób z jego otoczenia: znajomi, rodzina, może agent, pewnie ludzie z Cracovii, gdy otrzymają dobre pieniądze, doradzą piłkarzowi: „Idź! Korzystaj z takiej możliwości. Jak tego nie zrobisz, będziesz żałował”. Ja jednak byłbym w tej kwestii dużo bardziej ostrożny. Po pierwsze, Bartek musi się teraz zastanowić, czy gra w ekstraklasie jeszcze go w jakimkolwiek stopniu rozwinie. Jeśli widzi taką możliwość, może niech jeszcze zostanie w Krakowie, ale jeśli jest przekonany, że żadnego postępu już w Polsce nie zrobi, musi zmienić ligę. Bartek nie ma jeszcze nawet 20 lat. Dla porównania – Robert Lewandowski był ponad dwa lata starszy, gdy zmieniał Lecha Poznań na Borussię Dortmund, a przecież w niemieckim klubie na początku nie miał miejsca w pierwszym w składzie. Musiał swoje poczekać, wziąć na klatę krytykę. Piłkarz Cracovii też, jeśli trafi do któregoś z tych dwóch klubów, nie dostanie od razu miejsca w jedenastce. Usiądzie na ławce i będzie musiał walczyć o swoje. Pytanie, czy na tym poziomie jest na to gotowy?