Hahaha! Naprawdę rozbawiła nas lektura dzisiejsze prasy. Otóż wydawnictwo Axel Springer wysłało dziennikarza do Heerenveen, by odwiedził Radosława Matusiaka. I wiecie co? Na potrzeby “Przeglądu Sportowego” powstał tekst, że reprezentant Polski jest do bani, a na potrzeby “Faktu” – że idzie mu coraz lepiej! Ale sami zobaczcie…
W “Przeglądzie Sportowym” czytamy: “Radosław Matusiak walczy o powrót do ataku reprezentacji Polski i Heerenveen. Niestety prawdopodobnie czeka go kolejny sezon na ławce rezerwowych, bo nie jest w stanie wygrać konkurencji z Holendrem Geraldem Sibonem. (…) Podczas środowego sparingu z Iraklisem Saloniki Polak ani razu nie stworzył zagrożenia pod bramką rywali. – Ma grać w polu karnym, nie bawić się w rozgrywanie, strzelać, grać szybciej – mówi nam norweski szkoleniowiec. Niestety na czwartkowym treningu Matusiak odstaje od reszty, jest wolniejszy, podaje niezbyt dokładnie. Nie nadąża za szybkim Bonaventure Kalou. Koledzy mają do niego pretensje”.
I już mieliśmy zapłakać nad losem piłkarza i krzyknąć “Boże, dlaczego?!”, gdy wpadł nam w ręce “Fakt”. A tam: “Radosław Matusiak (26 l.) wraca do wielkiej formy. Nie tylko na boisku, ale i w domu. Widać, że jego związek z żoną Joanną kwitnie, a jeszcze kilka tygodni temu zanosiło się na rozstanie. (…) Dobra atmosfera w domu przekłada się na formę piłkarza. Polski piłkarz strzelił w sparingach Heerenven kilka bramek. Widać, że bardzo chce wrócić do wielkiej formy i kadry narodowej. (…) – Niestety na razie nikt z waszej kadry narodowej nie kontaktował się ze mną – mówi jednak Sollied (trener – przyp. weszło). Może to się zmieni jeśli Matusiak zacznie regularnie strzelać bramki. Ma na to szansę, bo w pierwszych meczach sezonu będzie jedynym napastnikiem. Numer 1 w ataku, czyli Holender Gerald Sibon (34 l.), wyjechał na Igrzyska Olimpijskie. Do czasu jego powrotu Polak musi udowodnić swoją wartość”.
A wiecie co jest w tym wszystkim najskutniejsze? Ł»e zapewne prawdziwa jest wersja stworzona na potrzeby “PS” – że ulubieniec Leo jest po prostu do dupy.