Jakoś tak uwadze naszej uszły wypowiedzi przedstawicieli klubów z czwartkowego “Przeglądu Sportowego”. A są one nad wyraz ciekawe – czyli godne obśmiania. Oto na przykład wypowiada się “dyr Zdzisław Mojecki” (tak go podpisali, jak u Barei – z zawodu dyrektor, mogli jeszcze dodać mgr, żeby była pełna wiocha) z Korony Kielce. I mówi tak:
– Na dwa dni przed rozpoczęciem rozgrywek wszystko się wali. Nie wiadomo, kto zagra w ekstraklasie, kto w pierwszej lidze. Nie wiadomo, kiedy liga wystartuje. Dochodzi do paradoksalnych sytuacji przy których film “Piłkarski Poker” to bajka dla grzecznych dzieci…
Tak nas zastanawia, czy kpi, czy o drogę pyta. Może trzeba mu przypomnieć, że to Korona wprowadziła w życie “Piłkarskiego Pokera”? Gość sugeruje nieuczciwość dlatego, że ktoś chce ukarać pogrążony w korupcji klub. Czy to jeszcze tupet czy jednak już bezkresna głupota? Jak uważacie?
Poprzestalibyśmy na “dyr. Mojeckim”, gdyby za chwilę nie zabrał głosu Jakub Jarosz z Zagłębia Lubin. Jak ktoś nie wie, kim jest Jarosz, to tłumaczymy – w Wiśle Kraków parzył kawę Mielcarskiemu, tłumaczył mu z angielskiego, aż został wielkim specem od polskiej piłki. Teraz ten chłopina z wypiekami na twarzy uchodzi za wielkiego scouta. I opowiada:
– Już słyszę zarzuty, że uniknęliśmy kary, choć klub za stare grzechy na nią sobie mocno zasłużył. Ale to nieprawda, bo kara była: przez wiele miesięcy żyliśmy w niepewności, nie wiedzieliśmy jak to wszystko się potoczy. Nikomu nie życzę funkcjonowania w takiej rzeczywistości.
No żesz… Rozumiecie tego pyszałka? Bardzo się Zagłębie nacierpiało, bo przecież musiało żyć w niepewności. Czyli wszystkich oskarżonych o jakiekolwiek przestępstwa wypuśćmy na ulice, bo i tak żyli w stresie. Nie, nie chce nam się nawet komentować tych bezczelnych wypowiedzi. Niby idzie nowe pokolenie w futbolu, ale wcale nie lepsze.