Od razu zastrzeżenie – nie jestem fanem Dariusza Kubickiego, a odkąd na jaw wyszła jego działalność na boku, zbrzydł mi do reszty. Wkurzał mnie jako trener od początku dosłownie wszystkim – wyniosłością, nudnymi wywiadami, nawet tą przydługą grzywką. Ale krótka analiza faktów każe mi uznać, że zwolnienie go przez Lechię to kompletna niedorzeczność. Sprawa udziału pana K. w aferze COS wyszła na jaw 5 października 2007 roku. To nie można było go pogonić wtedy? Lepiej to zrobić na kilkadziesiąt godzin przed pierwszym meczem w ekstraklasie?!
Kubickiego trzeba było zwolnić, ale właśnie w październiku – w trosce o dobre imię klubu. Nie byłoby teatrzyków takich jak ten, gdy na ławkach dwóch drużyn zasiadają panowie, którym prokuratura skróciła nazwiska do pierwszej litery…
Ale jaki sens miało pogonienie go właśnie teraz? Może lepiej byłoby go wyrzucić już w Warszawie, tuż przed meczem? Miałby blisko do domu! Co kierowało działaczami Lechii? Brzydzą się korupcją? I tolerowali szkoleniowca z zarzutami? A może po prostu chcieli awansować za wszelką cenę? Może na chwilę odstawili zasady moralne i dali Kubickiego dokończyć co zaczął, bojąc się klapy? Ale skoro tak, to czemu nie wręczyli mu wymówienia zaraz po zakończeniu drugoligowych rozgrywek?
Pytań jest naprawdę dużo. A odpowiedź “Dariusz Kubicki nas zwodził” jakoś mi na nie za bardzo nie odpowiada.