– Mam wrażenie, że część osób wyobraża sobie, że posadzimy na ławce: Pazdana, Nikolicia, Jodłowca czy Dudę i sprowadzimy nowych? Przecież to kompletnie niepoważne! – mówi na łamach Super Expressu Bogusław Leśnodorski. W dzisiejszej prasie znajduje się sporo ciekawych materiałów.
FAKT
Warto dobrze płacić za Polaków – mówi Grzegorz Krychowiak, najdroższy dotychczas polski piłkarz.
Dlaczego wybrał pan PSG, skoro mógł zdecydować się na transfer do Anglii?
– PSG to klub z absolutnego topu, gwarantujący trofea i walkę o najwyższe cele. Spełnia tym samym moje wszystkie wymagania. Dodatkowo, podeszli do negocjacji bardzo konkretnie. Widziałem, że bardzo im zależało. Chcieli właśnie mnie, więc dogadaliśmy się błyskawicznie. Jestem przekonany, że to świetny wybór.
Czy ten transfer to efekt pana ciągłej pogoni za zwycięstwami?
– Zawsze mówiłem, że jak dojdę do ściany w Sevilli, to będę chciał zmienić klub. Tak się stało, więc zdecydowałem się na transfer, który daje mi większe możliwości rozwoju. Przede wszystkim mogę teraz realnie myśleć o wygraniu Ligi Mistrzów. To marzenie każdego piłkarza.
Z mniejszych spraw:
– Od nowego sezonu liga będzie miała nazwę Lotto Ekstraklasa
– Stalowa obrona Miedziowych
– Piast przegrywa 0:3, Latal mówi o niezrealizowanych obietnicach (transfery)
– Sergiej Kriwiec, były piłkarz Lecha, zagra w Wiśle Płock
Z Legią do Ligi Mistrzów – planuje Thibault Moulin.
Dlaczego wybrał pan Legię? Miał pan podobno oferty z czołowych klubów Belgii. W grę wchodziły: Anderlecht, Gent i Club Brugge.
– Tak, to prawda. Najbliżej byłem Brugii, bo będzie grała w Lidze Mistrzów. Kluby się jednak nie dogadały, wtedy pojawiła się Legia i sprawy potoczyły się bardzo szybko. Znałem z Belgii trenera Besnika Hasiego, co też miało wpływ na moją decyzję. Poza tym w klubie mnie naprawdę chcieli. Z Legią chcę wygrywać trofea i zagrać w Lidze Mistrzów.
GAZETA WYBORCZA
Liga nieprzewidywalna. Przemysław Zych zapowiada nowy sezon Ekstraklasy.
Faworytem całej startującej w piątek ekstraklasy jest Legia. Faworytami jesieni – Lech i Lechia. Awangardą może się okazać senegalska Korona. A Piast największym rozczarowaniem. Broniąca tytułu Legia ma nowego trenera Besnika Hasiego, który kilkanaście lat spędził w Anderlechcie Bruksela i nie zna polskiej ligi. Miała popsute letnie przygotowania, bo dopiero do treningów wrócili piłkarze, którzy grali na Euro 2016 – Michał Pazdan, Tomasz Jodłowiec, Nemanja Nikolić i Ondrej Duda, który zresztą w czwartek przebywał w Berlinie i niewykluczone, że zostanie sprzedany do Herthy. Jej cel, czyli walka o mistrzostwo, jest wciąż tak oczywisty, że przy Łazienkowskiej nikt o tym nie musi mówić, lecz jesienią nie należy oczekiwać piłkarzy z Warszawy na pozycji lidera. W tej części sezonu w najbardziej komfortowej sytuacji będą Lech i Lechia. Obie drużyny – w poprzednim sezonie zajęły odpowiednio miejsca siódme i piąte – dysponują sporym potencjałem ofensywnym, a do grudnia czeka je jedynie 20 meczów ligowych i maksymalnie cztery w Pucharze Polski. Na Legię może spaść dodatkowy wysiłek w liczbie 12 meczów – sześciu eliminacyjnych i sześciu fazy grupowej jednego z europejskich pucharów. Lech i Lechia jasno deklarują chęć włożenia kija w legijne szprychy. Trener poznaniaków Jan Urban i ich kapitan Łukasz Trałka oświadczyli, że walczą o odzyskanie mistrzostwa z 2015 r.
Zaglądamy do wydania stołecznego, w którym znajduje się tekst o ciekawej akcji prowadzonej na stadionie Legii. Wszyscy jesteście mistrzami.
W następny weekend czwarty rok z rzędu w obiektach stołecznej Legii odbędą się Mistrzostwa Świata Dzieci z Domów Dziecka. W turnieju weźmie udział 27 drużyn z całego świata, m.in. z Tajlandii, Japonii, Hiszpanii, Kolumbii, Niemiec, Francji. I oczywiście z Polski. Konferencja zapowiadająca ten nietypowy mundial odbyła się w czwartek w lożach Silver na stadionie Legii. – Najbardziej inspirująca jest radość na twarzach tych wszystkich dzieci. Już po pierwszej edycji byliśmy pewni, że musimy kontynuować ten projekt – mówił Marcin Lisiak, rzecznik prasowy organizatora mistrzostw, czyli Stowarzyszenia “Nadzieja na Mundial”. Współorganizatorem turnieju jest miasto stołeczne Warszawa. – Jestem przekonany, że walka będzie równie zacięta jak na zakończonym niedawno Euro 2016. Że dwie reprezentacje Polski, które tutaj wystartują, też nas nie zawiodą. Tym bardziej że po dobrym występie kadry we Francji nasze apetyty są duże – powiedział wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak. I dodał: – Liczę, że za tydzień na stadionie Legii będziemy podziwiać tak skuteczne akcje w obronie jak te Michała Pazdana i tak samo olśniewające w ataku jak te Antoine’a Griezmanna.
SUPER EXPRESS
Więcej ma dziś do zaoferowania Superak. Jest co poczytać.
Wróciłem, bo chcę poczuć smak mistrzostwa – nie owija w bawełnę Radosław Majewski.
To czego, poza językiem angielskim, nauczyłeś się za granicą?
– Żeby nie narzekać, nie marudzić. Potrafię dostosować się do sytuacji. W Anglii w Nottingham zawsze był porządek i nauczyłem się w nim funkcjonować. Z kolei w greckiej Verii była “ch…nia”, zero organizacji, dramatyczne warunki. Ale do tego też się dostosowałem.
(…)
Miałeś jakieś inne oferty?
– Mogłem zostać w Grecji, chciały mnie trzy kluby. Tyle że to były propozycje z dolnej połowy tabeli. Były też cztery oferty z Polski, w tym jedna finansowo lepsza od tej z Lecha. Ale byłem przekonany do “Kolejorza” pod względem sportowym, fajnych kibiców i wysokich celów. Nikt mi nie powie, że wróciłem do Polski tylko dla kasy. Chcę wreszcie coś wygrać. W Poznaniu na trybuny przychodzi 20-30 tysięcy ludzi. Po pobycie w Verii, gdzie oglądało nas po 800 kibiców, pomyślałem sobie: “Kurde, trzeba wreszcie iść tam, gdzie coś się dzieje”.
Będziemy mocniejsi z Wolskim – mówi z kolei Piotr Nowak, trener Lechii Gdańsk.
W poprzednich latach Lechia królowała na rynku transferowym. Teraz do klubu przyszło tylko czterech nowych graczy. Jest pan zadowolony ze wzmocnień?
– Gdy przyszedłem w styczniu, mówiłem o potrzebie stabilizacji. Chciałem, żebyśmy zdawali sobie sprawę z tego, że mamy dobry zespół i pracowali z tym materiałem, który jest. Uważaliśmy wspólnie z zarządem i radą nadzorczą, że wzmocnienia będą nam potrzebne, ale musimy je robić z głową. Tak, aby poprawić jakość zespołu.
W ubiegłym sezonie rewelacją ligi był Piast Gliwice. Czy w tym taką rolę przejmą pana piłkarze?
– Mam nadzieję, że tak będzie. Oczekujemy dużych rzeczy. Mamy dobry zespół, który zaczyna wierzyć w siebie. Jesteśmy świadomi swojej wartości, ale nie mogą nam się przytrafiać wahania formy. Nie możemy być w jednym tygodniu na samej górze, a w kolejnym na samym dole. Musimy to ustabilizować.
I jeszcze jedna rozmowa, najdłuższa, tym razem z Bogusławem Leśnodorskim, prezesem Legii Warszawa: Nie ma ofert dla Pazdana.
(…) Mam wrażenie, że część osób wyobraża sobie, że posadzimy na ławce: Pazdana, Nikolicia, Jodłowca czy Dudę i sprowadzimy nowych? Przecież to kompletnie niepoważne!
Ile macie pieniędzy na transfery?
– To będzie zależało od tego, ilu piłkarzy opuści Legię.
Jak daleko są posunięte negocjacje z Fiorentiną w sprawie Ondreja Dudy?
– Na dziś szanse, że zmieni klub, oceniam na pięćdziesiąt procent. Sytuacja jest jednak dynamiczna i jutro wszystko może się zmienić. Powiem tylko tyle, że w grę wchodzi nie tylko Fiorentina i kierunek włoski, bo rozmawiamy z wieloma klubami.
A co z Nikoliciem?
– Z nikim nie rozmawiamy na temat jego transferu.
A Pazdan? Leśnodorski mówi, że o jego transferze Legia też z nikim nie rozmawia.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Wraca Ekstraklasa.
Zanim przejdziemy do Ligowego Weekendu, jeszcze jeden fragment rozmowy z Krychowiakiem.
Ma dla pana jakiekolwiek znaczenie, że został najdroższym polskim piłkarzem w historii?
– Indywidualnie nie. Nie przywiązuję do tego wagi, ale uważam, że Polacy – i inni polscy piłkarze – powinni się z tego powodu cieszyć. Do tej pory kluby mogły płacić olbrzymie pieniądze za Serbów, Chorwatów czy Czechów a za Polaków się boją wydawać większą gotówkę. Musimy udowodnić, że za nas również warto płacić duże kwoty. Dobrymi występami wszyscy budujemy markę polskiego piłkarza za granicą. Dla mnie kwota transferu nie ma już większego znaczenia, ale młodzi zawodnicy mogą na tym wygrać, a co za tym idzie każdy reprezentant Polski.
Powiew EURO w polskiej lidze.
Piłkarzu, grałeś na EURO 2016? Albo przynajmniej byłeś ze swoją reprezentacją na turnieju we Francji? Fajnie, ale nie gwarantuje ci to miejsca nawet w składzie drużyny ligowca, który nie awansował do europejskich pucharów. uwaga dotyczy m.in. Węgra Richarda Guzmicsa z Wisły, Jakuba Wawrzyniaka z Legii i, w pierwszej kolejce prawdopodobnie również legionistów – wracającego po urlopie Michała Pazdana oraz Nemanji Nikolicia. W ich przypadku decyzja zapadnie przed sobotnim meczem z Jagiellonią. Później pewnie będą niezastąpieni dla trenera Besnika Hasiego.
Duda negocjował w Berlinie.
Ondrej Duda nie uczestniczył we wczorajszym treningu mistrzów Polski. Wyjechał do Berlina, gdzie miał spotkać się z przedstawicielami jednego z klubów Bundesligi. Prawdopodobnie chodzi o Herthę, choć pojawiały się też informacje o Borussii Mönchengladbach. Sprawa ewentualnego transferu powinna wyjaśnić się w najbliższych dniach. Piłkarz wieczorem wrócił do Warszawy. Legia na razie nie negocjowała kwoty odstępnego. Od kilku miesięcy wiadomo, że najlepszym wyjściem dla utalentowanego Słowaka będzie zmiana otoczenia. Nie odzyskał formy z pierwszego roku gry w klubie z Łazienkowskiej, w dużej mierze przez kontuzje. Mentalnie także miał problem odkąd rok temu nie doszedł do skutku transfer do Interu Mediolan, który wyłożył się na ostatniej prostej, bo Włosi poczuli się urażeni tym, że Legia zażądała gwarancji bankowych. Teraz głośno było o propozycji z Fiorentiny, w pewnym momencie było blisko porozumienia, ale zespół z Serie A nie przestawił na papierze takiej propozycji, o jakiej rozmawiał z przedstawicielami Legii.
Sporo tekstów i bieżących spraw, których nie możemy cytować po kolei:
– Moulin chce trofeów i Ligi Mistrzów (szersza wersja rozmowy niż w Fakcie)
– To oczywiste, gramy o mistrza – zapowiadają w Lechu
– Gruba kreska Jagi, czyli nowa drużyna ma wrócić do ligowej czołówki
– Łukasz Surma opowiada, jak zmieniła się Ekstraklasa
– Wisła Kraków z pomocą psycholog i kapłanów
– Urbańczyk, młody piłkarz Ruchu, wraca po kontuzji
– Cracovia chce zapomnieć o klęsce w Lidze Europy
„Portugalczyk z Erasmusa” – tytuł mocno chwytliwy, ale trochę na wyrost. Filipe Gocalves, piłkarz Śląska, ma po prostu kolegę, który był na Erasmusie we Wrocławiu i od niego dowiedział się o mieście.
Miliony płyną do nas z Europy – pisze Antoni Bugajski.
Niby nasza liga przaśna i gdzie jej tam do topowych europejskich rozgrywek, ale i ona daje coraz więcej powodów, by ją lubić i doceniać. W sytuacji, gdy kibicuje się konkretnej drużynie, sprawa jest prosta – może się walić i palić, ale uczucie nie słabnie, bo jak się naprawdę kocha, to do grobowej deski. Naszą ligą nie muszą się jednak pasjonować wyłącznie ekscentrycy i hipsterzy. To nie jest zaklinanie rzeczywistości: polski klubowy futbol faktycznie produkuje coraz lepszych piłkarzy, którzy później – z przeznaczeniem do dalszej obróbki – potrafią zaistnieć na europejskich salonach. Potrzebne jest tylko odpowiednie okno wystawowe. Takie jakim jest już ekstraklasa. Po EURO 2016 mądrzy skauci będą do nas zaglądać jeszcze częściej.
Koszmar już za mną – mówi Mateusz Zachara.
Dlaczego przeniósł się pan do Chin, skoro wcześniej odrzucił oferty z Celty Vigo i Standardu Liege?
– Z Belgii było tylko zapytanie, to nie była konkretna oferta. Konkretna była Celta, ale po prostu się wystraszyłem. Oczywiście, marzyłem o wyjeździe zagranicę, ale wtedy wszystko działo się za szybko. Miałem za sobą dopiero pół roku regularnych występów w ekstraklasie, nagle pojawił się taki klub i przerosło mnie to. Zostałem w Polsce, niestety z powodu kontuzji na pół roku wypadłem z gry. Więc gdy zgłosili się Chińczycy, stwierdziłem, że skorzystam, żeby nie powtórzyć błędu z przeszłości.
(…)
W Chinach miał pan podobno dość ciągłych podróży samolotami?
– Samolotami lata się na każdy mecz. Kolejne podróże, pobyty na lotnisku – to szybko stało się bardzo męczące. Co gorsza, podróżowaliśmy małymi samolotami, które są bardzo podatne na turbulencje i szybko zacząłem się po prostu bać. Z każdym kolejnym lotem było coraz gorzej. Praktycznie za każdym razem coś się działo.
Peszko celuje w mistrzostwo.
Piłkarz wrócił do Gdańska naładowany energią i z wielkimi nadziejami. Wierzy, że to będzie jego i Lechii sezon. – Czego oczekuję od sezonu? Powiem otwarcie: celuję w tytuł mistrza Polski! – nie kryje ambicji skrzydłowy gdańskiej drużyny. – Chcemy utrzymać tę twierdzę w Gdańsku, gdzie nie przegraliśmy od dziesięciu meczów, tak, żeby wszyscy podchodzili do meczów na naszym stadionie z dużym respektem. Tyle że taką grę w nowym sezonie musimy pokazywać też na wyjazdach. Skoro u siebie potrafimy tłamsić rywala, grać ofensywnie, skutecznie i z polotem, to dlaczego nie może być tak samo na obcych stadionach? Jesteśmy w stanie to zrobić i musimy to realizować już od pierwszego meczu – podkreśla Peszko. Jego zdaniem kluczem do udanego sezonu będzie dobre otwarcie. – Kiedy latem ubiegłego roku przychodziłem do Lechii, po siedmiu kolejkach była bardzo nisko w tabeli (12. miejsce – przyp. red.). Potem musieliśmy gonić, ale wiosną tych punktów bardzo brakowało. Dlatego teraz od pierwszego meczu musimy pokazać pełną determinację, żeby po czterech, pięciu kolejkach być w czubie tabeli – tłumaczy pomocnik biało-zielonych.
Chłopca zostawiłem między Toskanią a Warszawą. Gościem Izy Koprowiak w cyklu „Chwila z” jest Rafał Wolski.
Jaki dziś jest twój świat? W jakim momencie kariery jesteś?
– Zimą po nieudanym wyjeździe za granicę wróciłem do kraju. Miałem dobre pół roku w Wiśle. Zostałem w Polsce, by podtrzymać formę, nabrać jeszcze większej pewności i w przyszłości jeszcze raz wyjechać do zagranicznego klubu. Jeśli wrócę na Zachód, będzie mi zdecydowanie łatwiej. Poznałem włoski, umiem się dogadać po angielsku, znam sporo słów po serbsku. Wejście do szatni miałbym zdecydowanie łatwiejsze. Obecnie skupiam się jednak na grze w Lechii i chciałbym z tą drużyną osiągnąć sukces, awansować do europejskich pucharów.
(…)
Wydajesz się niesamowicie spokojny.
– Ci, co mnie nie znają, tak twierdzą. Kiedy ktoś staje się mi bliższy, zmienia zdanie. Na pewno jestem dość nieufny. Muszę się przekonać do człowieka, zanim stanie mi się bliski. Życie trochę mnie nauczyło, że nie każdemu można ufać. Jestem otwarty, z każdym rozmawiam, ale początkowo ostrożnie. Trzymam dystans. Do dziś prawdziwymi przyjaciółmi są ci z internatu, z czasów Legii.
Inni zawiedli?
– Nigdy nie dopuszczałem ludzi do siebie na tyle, by mogli mnie skrzywdzić, oszukać. Żyję w ochronnej bańce, do której nie każdy ma wstęp.