Pewnie zaraz uznacie, że się czepiamy albo że uwzięliśmy się na biednych Hiszpanów z Legii. Otóż nie – po prostu nie lubimy, jak ktoś nas robi w konia. W dzisiejszym “Fakcie” czytamy artykuł o kłopotach Legii z napastnikami. Szczególną uwagę zwrócił ten fragment…
“Wobec kontuzji Bartłomieja Grzelaka (28 l.), który podczas zgrupowania w Szwajcarii skręcił staw skokowy, trenerzy Legii znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. – Wszyscy wiemy, na co stać Arrubarenę. To doświadczony piłkarz, który nieprzypadkowo grał w klubach Primera Division. Poza tym, w ataku może równie dobrze zagrać ktoś z dwójki Sebastian Szałachowski – Piotr Rocki. Obaj mogą wystąpić na pozycji wysuniętego napastnika – uspokaja drugi trener Legii Jacek Magiera”.
I czegoś tu nie rozumiemy. Magiera mówi:. – Wszyscy wiemy, na co stać Arrubarenę. To doświadczony piłkarz, który nieprzypadkowo grał w klubach Primera Division… A przecież ta wypowiedź powinna brzmieć:. – Wszyscy wiemy, na co stać Arrubarenę. To doświadczony piłkarz, który nieprzypadkowo NIE grał w klubach Primera Division.
I pytanie – czy Magiera nie wie, kogo ma w zespole, czy też robi dobrą minę do złej gry. A może zwyczajnie… nie wie, na co stać Arrubarenę, bo naprawdę sądził, iż ten zawodnik grał w Primera Division. Otóż, drogi Jacku, nie. Kupiliście rezerwowego z drugiej ligi hiszpańskiej. To nie znaczy, że to zły piłkarz – zobaczymy, ocenimy, może znakomity. Ale nie poprawiajcie mu na siłę CV. W Primera Division to on grał mniej więcej tak, jak Pazdan w Euro 2008 – miał niezły widok na boisko, ale żadnych widoków, żeby na nie wejść.
Drogi Jacku, rzuć okiem. To jest Primera Division…
A to, jakkolwiek by patrzeć Jacku, jednak nie…