W PZPN ludzi o niskich kwalifikacjach do zawodu jest cała masa. Ale nawet na ich tle wybija się Zbigniew Koźmiński, od jakiegoś czasu bezczelny rzecznik prasowy. Przygotowanie do zawodu? Zapomnijcie, żadne. Z mediami miał tyle wspólnego, że dziennikarze chętnie cytowali jego durne wypowiedzi. Teraz dokonuje prawdziwych cudów – jako osoba odpowiedzialna za wizerunek związku ośmiesza działaczy PZPN bardziej niż ośmieszyliby się sami. Najnowszy jego komentarz do absurdalnie drogich cen biletów na mecz Polska – Słowenia we Wrocławiu: – Chcieliśmy kapitalizm to mamy.
Z zawodu to działacz-dyrektor. Czyli nic nie robi, jak go pogonią w jednym miejscu, to siada na wysokim stołku w innym. Teraz uznano, że będzie rzecznikiem, bo jest wygadany i jak już coś powie, to nie będzie trzeba dzwonić do Listkiewicza. A taki był problem z poprzednim rzecznikiem Michałem Kociębą – nikogo nie interesowało co ma do powiedzenia.
Pod tym względem Koźmiński jest lepszy – coś tam mówi. Dla dziennikarzy jest wręcz idealny – mówi tak, że jeszcze łatwiej krytykować cały związek. Ale chyba nie taki był ogólny zamysł? Buta i tupet niedorzecznika jest coraz bardziej irytujący. Gdy spytano go, czy to prawda, że do szpitala trafił Leo Beenhakker, Koźmiński odparł: – A co mnie on obchodzi?
Wyobrażacie sobie, że do szpitala trafia np. minister spraw zagranicznych, a rzecznik rządu pyta: – A co mnie on obchodzi? Albo że problemy ze zdrowiem ma prezes PZU, na co rzecznik tej firmy stwierdza: – Mam to gdzieś… Taki brak profesjonalizmu połączony ze zwykłym chamstwem możliwy jest tylko na Miodowej. W normalnej firmie po czymś takim zostałby wywalony na zbity pysk. Na zbity pysk!
Ale takie kwiatki mamy co miesiąc. Teraz najnowszy, z biletami. Na zapyziałym stadioniku we Wrocławiu za obejrzenie meczu kategorii C zapłacić trzeba będzie nawet 300 złotych. Pisaliśmy o tym tutaj (kliknij). Jak to wytłumaczył Koźmiński? – Takie spotkanie to towar luksusowy. Poza tym tyle lat walczyliśmy o kapitalizm, to go mamy – stwierdził. Czy kapitalizm oznacza okradanie ludzi? I co to jest towar luksusowy? Przegniły dach? Ł»enujący poziom sportowy? Brudne krzesełka? Towar luksusowy to jest mecz reprezentacji Niemiec na wspaniałym stadionie – najdroższy bilet kosztuje 180 złotych.
Może to z nami jest coś nie tak, ale jak czytamy wypowiedzi Koźmińskiego to wzbiera w nas agresja. Pamiętacie co powiedział przed Euro 2008 na temat skandalicznego podziału biletów? – Działacze – jak wy, dziennikarze, ich określacie – to też są kibice reprezentacji. Czy ludzie, którzy społecznie całe swoje życie poświęcają piłce, to są gorsi kibice od tych, co mają puszkę piwa czy flaszkę za pasem? – stwierdził. Tak właśnie podsumował kibiców – ci co mają flaszkę za pasem.
Panie Koźmiński, sprzedaj pan ten wiejski złoty łańcuch na jakimś bazarze i wyjedź pan za to na jakieś wczasy last minute do Tunezji, żebyśmy choć przez chwilę nie musieli pana słuchać…
Fot. W.Sierakowski