Najwięcej ponad pół miliona, najmniej 160 tysięcy złotych zarobi 23 piłkarzy reprezentacji Polski, którzy pojechali na mistrzostwa Europy we Francji. Biało-czerwoni dostaną solidną premię za dojście do ćwierćfinału turnieju, bo PZPN przeznaczy na bonusy dla zawodników ok. 8 milionów złotych. Kadrowicze sami zdecydowali, jak podzielą tę kwotę. O tym, kto ile zarobi zdecyduje system punktowy – czytamy dziś w Fakcie i Przeglądzie Sportowym.
FAKT
Około 8 milionów złotych do podziału. Kto ile dostanie za Euro?
Glik – 503 685 zł
Jędrzejczyk – 503 685 zł
Krychowiak – 503 685 zł
Lewandowski – 503 685 zł
Milik – 503 685 zł
Pazdan – 503 685 zł
Błaszczykowski – 470 106 zł
Fabiański – 436 527 zł
Grosicki – 436 527 zł
Mączyński – 436 527 zł
Piszczek – 436 527 zł
Kapustka – 369 369 zł
Jodłowiec – 369 369 zł
Peszko – 268 632 zł
Każdego nie wymieniamy. Natomiast ci, którzy nie zagrali ani minuty, otrzymają 167 895 zł.
Pasy czerwone ze wstydu. Czytamy relację z wczorajszej kompromitacji Cracovii.
Pasy nie tylko nie zdołały odrobić strat z pierwszego meczu, lecz przegrały z macedońską Skendiją Tetowo i w haniebnym stylu odpadły już w pierwszej rundzie el. Ligi Europy. Dla Pasów to był debiut w Europie, ale ledwo powiedziały dzień dobry, a już muszą się żegnać. W rewanżu mieli zaatakować od pierwszej minuty, tymczasem to rywale szybko wyszli na prowadzenie. Z łatwością budowali szybkie ataki, a Cracovia długo nie mogła znaleźć odpowiedniego rytmu. (…) Cracovia jest drugim polskim klubem, który odpadł z Macedończykami. 13 lat temu gorszy od Cementarnicy Skopje okazał się GKS Katowice.
Peszko rwie się do pracy.
Sławomir Peszko to pracuś. Pierwszy z reprezentantów Polski, którzy brali udział w Euro 2016, wróci do treningów. We wtorek stawi się na zajęciach Lechii. (…) Większość dostała od swoich przełożonych trzy tygodnie na wypoczynek. Peszko nie zamierza jednak długo próżnować. Skrzydłowy na prośbę trenera Piotra Nowaka do zajęć wróci już po dziesięciu dniach przerwy. – Trener Nowak prosił mnie, żebym pomógł drużynie. Nawet jeśli na początku mam grać jako wchodzący z ławki, to bardzo chce, żebym był jak najszybciej z drużyną. Jak trener prosi, to się nie odmawia. Nie grałem na Euro tyle, żebym był jakoś bardzo zmęczony – mówi Faktowi Peszko.
GAZETA WYBORCZA
Co ma Lech, czego nie ma Legia? Wnioski z meczu.
1. Lech pokazał inną twarz
W poprzednim sezonie Lech zajął fatalne – siódme – miejsce. Jan Urban zwracał uwagę na brak w zespole zawodników, którzy podpowiadaliby sobie na boisku. Lech był za cichy, zbyt grzeczny. Tylko raz był w stanie wygrać mecz ligowy, w którym przegrywał. Przed nowym sezonem Urban otrzymał środkowego obrońcę Lasse Nielsena z duńskiego Odense, który ciągle podpowiada i koryguje ustawienie kolegów. Z Legią cała drużyna zagrała agresywniej, chwilami wręcz brutalnie, o co zadbali Łukasz Trałka i Abdul Aziz Tetteh.
2. Lech wykorzystuje stałe fragmenty
3. Legia nie ma rezerwowych
4. Legia próbuje grać szybciej
5. Legia próbuje atakować bokami
Cristiano Ronaldo w wersji ekonomicznej.
To miał być najtrudniejszy sezon w karierze Cristiano Ronaldo. Tymczasem okazuje się najlepszy. W niedzielę Portugalia zagra w finale Euro z Francją. Tym razem chce, by były to łzy szczęścia. Tuż po półfinałowym zwycięstwie nad Walią gwiazdor Realu Madryt myślał już o niedzielnym finale Euro 2016. Dla niego będzie to druga próba odczarowania złota. 12 lat temu, jako nastolatek, stawał do walki z Grekami w finale mistrzostw w ojczyźnie. Portugalia była faworytem, choć już w meczu otwarcia uległa rewelacyjnej drużynie Otto Rehhagela. Finał był bolesną kopią i wywołał depresję u milionów Portugalczyków. Ich piłkarze liczyli na swój pierwszy tytuł mistrzowski. Skończyło się na łzach młodego piłkarza Manchesteru United, które do dziś pozostają symbolem tamtego turnieju. Ronaldo wracał potem na każde kolejne Euro. W Austrii i Szwajcarii drużyna grała fenomenalnie w fazie grupowej, by w ćwierćfinale nadziać się na Niemców. Przegrała 2:3, co nie przeszkodziło jej największej gwieździe zdobyć pierwszego tytułu gracza roku. Już wtedy zaczęły się pomruki, że Ronaldo jest największym solistą wśród piłkarzy i zbyt często traci z oczu dobro drużyny.
SUPER EXPRESS
Tylko Lubański był lepszy od Milika.
Najbardziej kontrowersyjną postacią w polskiej kadrze po Euro jest Arkadiusz Milik (22 l.). Jedni uważają, że powinien był strzelić kilka goli więcej, drudzy go bronią, argumentując, że w jego wieku inne nasze gwiazdy dopiero “raczkowały” w kadrze. “SE” sprawdził, jak to wyglądało. W momencie zakończenia gry na Euro Milik miał 22 lata i 4 miesiące, 31 meczów i 11 goli w kadrze. W tym wieku skuteczniejszy od niego był tylko Lubański. Statystycznie na tym etapie Milik wygrywa z Latą, Deyną, Pohlem, Szarmachem, a nawet Lewandowskim! (…) Lubański to jedyny z czołowych strzelców w historii polskiej kadry, który w wieku 22 lat i 4 miesięcy miał lepsze statystyki niż Milik. Cudowne dziecko Górnika miało na tym etapie 32 spotkania i 24 gole. Z wszystkimi innymi snajperami wychowanek Rozwoju Katowice wygrywa! Lewandowski w tym wieku miał 29 spotkań i 9 goli. – Co do Lewandowskiego, to nie ukrywajmy: nie był to jego turniej. A że walczył i harował? To był jego obowiązek jako napastnika, czyli pierwszego, który broni. Robert spisał się super jako kapitan, ale nie był w najwyższej dyspozycji – ocenia Lubański.
Obok tekst po Superpucharze. Lech zdobył twierdzę.
Przez 9 miesięcy żadna drużyna nie znajdowała sposobu na pokonanie Legii w Warszawie. Zrobił to wczoraj Lech i to w jakim stylu! „Kolejorz” pokonał apatycznych legionistów aż 4:1 i obronił Superpuchar Polski, a kibice z Warszawy zastanawiają się, gdzie podziała się drużyna, która jeszcze dwa miesiące temu świętowała zdobycie podwójnej korony. 25 października 2015 – to data poprzedniej porażki Legii przed własną publicznością. Katem okazał się wówczas… Lech, który wygrał 1:0. Historia zatoczyła koło, tyle że tym razem „Kolejorz” podkreślił przewagę w dobitny sposób.
Na kolejnej stronie tekst z wczorajszego półfinału Euro i pytanie, czy Błaszczykowski może trafić do Liverpoolu pod skrzydła Kloppa.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Tłusty bonus dla bohaterów. Spoglądamy w sam tekst.
Najwięcej ponad pół miliona, najmniej 160 tysięcy złotych zarobi 23 piłkarzy reprezentacji Polski, którzy pojechali na mistrzostwa Europy we Francji. Biało-czerwoni dostaną solidną premię za dojście do ćwierćfinału turnieju, bo PZPN przeznaczy na bonusy dla zawodników ok. 8 milionów złotych. Kadrowicze sami zdecydowali, jak podzielą tę kwotę. O tym, kto ile zarobi zdecyduje system punktowy. Polski Związek Piłki Nożnej otrzyma od UEFA za udział w EURO 2016 aż 6,5 miliona euro. Licząc po kursie z wczoraj (1 euro = 4,44 zł) to blisko 29 milionów złotych. Jeszcze przed turniejem prezes Zbigniew Boniek usiadł do rozmów z radą drużyny w której skład wchodzą kapitan Robert Lewandowski, wicekapitan Kamil Glik, Łukasz Piszczek, Grzegorz Krychowiak, Wojciech Szczęsny i Artur Boruc, podczas których uzgodniono warunki wynagrodzenia dla zespołu. Piłkarze otrzymają 40 procent kwoty zarobionej przez PZPN, pomniejszonej o koszta pobytu kadry we Francji, a te są ogromne. Samo zakwaterowanie i pobyt w La Baule, która była bazą Polaków podczas ME, kosztowało ponad 4 miliony złotych. Drugie tyle powinny wynieść pozostałe koszta jak np. transport i zakwaterowanie w miastach, gdzie Biało-Czerwoni grali swoje mecze (Nicea, Saint-Denis, Marsylia, Saint-Etienne, Marsylia). Jeśli wydatki PZPN rzeczywiście będą wynosić ok. 9 mln zł to „na czysto” w kasie związku zostanie 20 mln. W związku z tym piłkarze dostaną do rozdzielenia pomiędzy 23 zawodników prawie 8 milionów złotych (w zależności od tego, ile wyniosą końcowe rachunki PZPN).
Pierwszy skalp dla Kolejorza.
Tradycji stało się zadość. Lech trzeci raz grał z Legią o Superpuchar i ma komplet wygranych. Niby to tylko poważniejszy sparing, niby ranga niska i brakowało wielu piłkarzy, ale mistrzowie Polski dostali lodowaty prysznic, bo przegrali wyraźnie. Kolejorz zagrał mądrze, wykorzystał swoje atuty, przyzwoitą grę w obronie, stałe fragmenty i umiejętności kontratakowania. To on zyska przewagę psychologiczną przed sezonem, a przy Łazienkowskiej mają o czym myśleć. Lepiej, przynajmniej optycznie, rozpoczęła Legia. Zgodnie z tym, co obiecywał Besnik Hasi, starała się utrzymać przy piłce rozgrywając atak pozycyjny. Kilkanaście minut mecz był nudny, bo Lech schował się na swojej połowie i czekał na okazję do kontrataku. Lista nieobecnych w obu drużynach była długa, ale to wiedzieliśmy od dawna. Szansę dostali zmiennicy, którzy kiedy jak nie teraz mogli pokazać trenerom, że są wartościowymi zawodnikami. Z rzadka im się to udawało. W Lechu rozczarowywał Nicki Bille Nielsen, który raz po raz albo przegrywał pojedynek z legionistami, albo faulował. Machał rękami, irytował się, krzyczał na sędziego, w końcu dostał żółtą kartkę, a Jan Urban na drugą połowę zostawił go w szatni. (…) Gospodarze chcieli odrobić stratę, ale nie mieli argumentów w ofensywie. Widać było, że Aleksandar Prijović potrzebuje czasu po długiej przerwie na leczenie złamanej ręki. Legia biła głową w mur ustawiony przez poznańskich obrońców, lechici kontrolowali spotkanie i groźnie kontratakowali. Pieczątkę na pierwszej wygranej w nowym sezonie postawił rezerwowy Dariusz Formella.
Awans Zagłębia bez błysku. Jeszcze jedna relacja.
Poprzeczka została nieco podniesiona dla gospodarzy już przed pierwszym gwizdkiem: na trybunach w roli honorowego gościa zasiadł pochodzący z Lubina Mariusz Lewandowski, jako zawodnik Szachtara Donieck zwycięzca ostatniego w historii Pucharu UEFA, zastąpionego w 2009 roku Ligą Europy. Z kolei szef KGHM Krzysztof Skóra wręczył przed meczem prezesowi klubu Robertowi Sadowskiemu miedzianą piłkę – jako podziękowanie dla drużyny za awans do europejskich pucharów. Na oczach tak szacownych gości wstydem byłoby odpaść w pierwszej rundzie z niezbyt silnymi Bułgarami. – Mam nadzieję że Zagłębie przejdzie bez dogrywki – mówił Lewandowski. Kompromitacji nie było, horroru z dogrywką też nie, ale i zachwyty są trochę nie na miejscu. Jan Vlasko biegnąc z obiecującą kontrą potrafił się wywrócić. Krzysztof Piątek znowu nie wykorzystał trzech doskonałych sytuacji (w Sofii miał dwie – i też nic). Poniżej możliwości grał jeden z wiosennych liderów drużyny Łukasz Janoszka. Akcje się rwały, ale na szczęście lubinianie przypomnieli sobie o stałych fragmentach. Tak jak w Sofii ich wykonywanie praktycznie nie przyniosło zagrożenia bułgarskiej bramce, tak w czwartkowe popołudnie dało się nimi odrobić straty.
Trochę o Ekstraklasie i transferach. Na początek: Pat w sprawie Bence Mervo.
Do startu ligi został niewiele ponad tydzień, a Śląsk ma na treningach tylko jednego obytego w lidze napastnika w osobie Kamila Bilińskiego, który wiosną i tak był przeważnie rezerwowym. Sprawa wykupu Bence Mervo tkwi w martwym punkcie. Węgra nie ma w tej chwili we Wrocławiu. Mervo nawet pojawił się na zgrupowaniu Śląska w Szamotułach, ale 30 czerwca wygasło jego wypożyczenie i musiał wrócić do macierzystego FC Sion. Jego ponowny przyjazd jest uzależniony od uzyskania porozumienia między Śląskiem a Szwajcarami w sprawie wykupu. Jak ustaliliśmy, Sion wycenił go na około 500 tys. euro. – Mogę powiedzieć tylko tyle, że rozmowy w sprawie wykupu Bence trwają. Sytuacja związana z wzmocnieniem ataku jest dynamiczna – komentuje dyrektor sportowy Śląska Wojciech Błoński. Z punktu widzenia sztabu szkoleniowego okoliczności nie są najweselsze, ale ponoć ma nie trwać to długo. Według naszych informacji, rozmowy ze Sionem dotyczą bardziej terminów płatności, niż samej kwoty wykupu.
Poza tym:
– Korona zostanie kupiona na raty
– Piątkowski może trafić do Wisły Płock
– Latal ma problemy kadrowe – tylko dwóch napastników i niewielu obrońców
Skorupski znowu w Empoli?
We Włoszech Łukasz Skorupski czuje się tak dobrze, że zastanawia się, czy w przyszłości nie osiedlić się w tym kraju. Polak świetnie poznał język włoski, ma dziewczynę z tego kraju, a miniony sezon, pierwszy, który w całości rozegrał w Serie A, był jego najlepszym w karierze. Teraz doszły kolejne dobre wiadomości – w najbliższych dniach bramkarz powinien przedłużyć kontrakt z AS Romą. Nowy zwiąże go z klubem do 2021 roku. – Chcieliśmy, żeby umowa była na dłuższy okres i to osiągnęliśmy – mówi Konrad Gołoś z reprezentującej bramkarza agencji menedżerskiej BMG Sport. Kolejnych dwunastu miesięcy Skorupski prawdopodobnie nie spędzi w Rzymie. O jego kolejne wypożyczenie starają się szefowie Empoli i raczej osiągną swój cel. Zawodnik nie ma nic przeciwko temu, żeby znów zagrać w tym klubie. Pozycja Wojciecha Szczęsnego w Romie wydaje się teraz niezagrożona, a Skorupski, zamiast siedzieć na ławce, woli regularną grę. (…) Teraz bramkarz czeka na wynik rozmów między Romą i Empoli w sprawie jego wypożyczenia. Biorąc pod uwagę dobrą współpracę obu klubów nie powinno być z tym problemów. Trenerzy Empoli chcieliby, żeby Polak jak najszybciej dołączył do ich zespołu. – To klub, w którym dobrze mnie znają. W Empoli byli zadowoleni z mojej gry, ja zdobyłem doświadczenie dzięki 31 meczom rozegranym w lidze. Czuję, że zmieniło się podejście do mnie, kibice doceniają to, co zrobiłem, ale nadal muszę budować markę we Włoszech – ocenia bramkarz.