Reklama

Zadebiutował w kadrze, a w Ekstraklasie wciąż nie. I na razie się nie zanosi…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

05 lipca 2016, 16:51 • 3 min czytania 0 komentarzy

Czasami gdy powołanie do narodowej reprezentacji otrzyma piłkarz, o którym ciężko powiedzieć, że na takie wyróżnienie zasłużył, mówi się: „to będzie dla niego pozytywny kopniak, który zmotywuje go do jeszcze bardziej wytężonej pracy”. Gdy grający w I-ligowym Dolcanie Ząbki Rafał Leszczyński został zaproszony przez Adama Nawałkę na zgrupowanie polskiej kadry, również padały takie słowa. No i Leszczyński dostał kopniaka, po którym… do dziś nie może się pozbierać. 

Zadebiutował w kadrze, a w Ekstraklasie wciąż nie. I na razie się nie zanosi…

Oczywiście nie oskarżamy selekcjonera o złamanie nieźle zapowiadającej się kariery. Bardziej zastanawia nas to, w jak spektakularny sposób Leszczyński swoją szansę spartolił.

Raczej trudno było zakładać, że przy takiej konkurencji chłopak na stałe wskoczy do pociągu prowadzonego przez Nawałkę i zajedzie nim aż do Francji, ale – trzymając się tej metafory – dzięki powołaniu kilka stacji na drodze do dużej kariery można było minąć w ekspresowym tempie. W zasadzie – „dzięki powołaniom”, bo Leszczyński został przecież zaproszony przez Nawałkę na dwa zgrupowania. Najpierw przed meczami ze Słowacją i Irlandią, gdzie mógł potrenować z pełną kadrą, a później przed spotkaniami z  Norwegią i Mołdawią, gdzie zjawili się tylko ligowcy, ale za to przy nazwisku bramkarza pojawiło się „1A”.

Zyskał popularność, na jaką pierwszoligowi zawodnicy liczyć z reguły nie mogą. Tygodnik Piłka Nożna wybrał go „pierwszoligowcem roku”, choć raczej nie zasłużył. Angaż w klubie Ekstraklasy był w zasadzie formalnością, agenci mogli zacierać rączki. Wszystko ładnie-pięknie, poza tym, że Leszczyński… przestał grać w piłkę. To znaczy najpierw za tym stwierdzeniem ukryć można było spadek formy, a później już dosłownie – sensacyjny reprezentant przestał wychodzić na boisko.

18 stycznia 2014 roku Leszczyński zadebiutował w kadrze (na marginesie – pierwszy mecz w narodowych barwach zagrali wtedy również m.in. Masłowski i Wilusz, a Pazdan pojawił się na boisku na 17 minut) i nie dał się pokonać Norwegom. A jego dalsza kariera wyglądała następująco…

Reklama

Wiosna 2014: 7 występów w I lidze (na 16 możliwych)
Jesień 2014: 16 meczów w I lidze (na 18 możliwych)
Wiosna 2015: 12 meczów I lidze (na 16 możliwych)
Jesień 2015: 0 występów w Ekstraklasie (na 21 możliwych)
Wiosna 2016: 0 występów w Ekstraklasie (na 16 możliwych)

Przejście do Piasta Gliwice miało być wyrwaniem się z przeciętności, w którą popadł w Ząbkach, a okazało się bolesną lekcją życia. Jak już pewnie zauważyliście – Leszczyński, który ma za sobą debiut w kadrze u obecnego selekcjonera, wciąż nawet nie zadebiutował w Ekstraklasie!

Miał pecha, bo życiową formę osiągnął Jakub Szmatuła, wybrany najlepszym bramkarzem poprzedniego sezonu? No nie do końca jest to wymówką, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują przecież na to, że dwójką w Piaście był i jest nie Leszczyński, a Dobrivoj Rusov.

Po pierwsze: to Słowak w zeszłym sezonie zaliczy jeden występ (w przegranym meczu Pucharu Polski ze Stalą Stalowa Wola).

Pod drugie: to Słowak zazwyczaj zasiadał na ławce rezerwowych w meczach Ekstraklasy (29 razy, Leszczyński tylko 8).

No i po trzecie (i kończące wszelką dyskusję): to Słowak broni w sparingach do spółki ze Szmatułą, a Leszczyński został wypożyczony do I ligi, do Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Reklama

A Emilijus Zubas raczej nigdzie się nie wybiera, więc wbrew pozorom o minuty wcale nie musi być zdecydowanie łatwiej niż w Gliwicach. Piszemy to bez cienia złośliwości – aż nam się zrobiło chłopaka szkoda. Być może jego czas jeszcze nastąpi (ma dopiero 24 lata), ale na razie od celu tylko się oddala.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Komentarze

0 komentarzy

Loading...