Reklama

Quaresma i historia najgorszej porady w historii futbolu

redakcja

Autor:redakcja

29 czerwca 2016, 15:05 • 10 min czytania 0 komentarzy

– Jaka jest najlepsza porada jaką otrzymałeś w życiu?

Quaresma i historia najgorszej porady w historii futbolu

– Joao de Silva zawsze traktował mnie jak syna, zawsze dawał mi wiele rad. Pewnego dnia powiedział mi, żebym nigdy się nie zmieniał i zawsze pozostał wierny sobie. Przez całe życie starałem się być wierny tej poradzie.

Nie mógł otrzymać gorszej, a raczej – nie mógł gorszej tak wziąć sobie do serca. Z przyczyny, którą zdradził w wywiadzie dla UEFA.com, nieoszlifowany diament, król rabony, gość z papierami na autentyczną wielkość, nigdy się nie spełnił. Wymagał zbyt wiele pracy, szczególnie nad strefą mentalną, a postanowił zostać niereformowalny. Uwięził się w mentalności juniora. Gwóźdź do trumny swojej kariery wbił jeszcze zanim wybiegł na jakiekolwiek poważne boisko.

***

tumblr_inline_mig2i2TgQp1qz4rgpDo dziś z Ronaldo są dobrymi kumplami. Mają nadawać na tych samych falach. Quaresma wielokrotnie bronił CR7 w prasie

Reklama

B8mANaJCEAEeTdh

Joan Laporta na plecach Beckhama wygrywa wybory prezydenckie Barcelony, a potem Becks ląduje w Galacticos. Wizerunkowa katastrofa od pierwszej sekundy rządów. Nie można zacząć gorzej.

Nic dziwnego więc, że Laporta był wyjątkowo zdeterminowany, by zmazać tę plamę innymi transferami. Ruszył na łowy. W Katalonii zameldowali się Marquez, Davids, Van Bronckhorst, Recber, ale przede wszystkim Ronaldinho. Ronaldinho, którego wyszarpano w trudnej batalii z Man Utd. Pierwsza bitwa z Alexem Fergusonem została wygrana.

Drugą stoczył w Lizbonie, gdzie Sporting zaczął być za ciasny dla dwóch supertalentów: Cristiano Ronaldo i Ricardo Quaresmy. Obaj mieli podbić świat. Ani Barcelony ani Man Utd nie było stać, aby ściągnąć obu – nie przy dyszącej w kark konkurencji superklubu. Trzeba było się dzielić.

Laporta podobno wygrał licytację i zapewnił sobie prawo wyboru. Zdecydował się na Quaresmę, nie na Ronaldo. Tak jest – jeśli wierzyć pogłoskom, CR7 mógł trafić na Camp Nou dwanaście lat temu i wspólnie z Ronaldinho pisać historię Barcelony.

Ale zamiast niego przyszedł “O Cigano”, czyli “cygan”, jaki przydomek nosił przez pochodzenie matki. Lubował się w tym stylu: łańcuch za dwadzieścia pięć tysięcy euro, pierścień za siedem, zegarek wysadzany diamentami. Taniec, zabawa, szybkie samochody, luz na boisku i poza nim.

Reklama

5469effbcb32c

Przyszedł aby zostać następcą Luisa Figo. Niby początkowo normalna sytuacja: siedzi na ławce, czasem wejdzie, łapie cenne minuty. Nie wyważa się drzwi szatni takiego klubu, nawet Messi nie od razu grał wszystko. Ale dla Quaresmy było to niezrozumiałe. Jak to, on, umiejący wszystko, nie jest pierwszoplanową postacią? Ktoś zwariował!

Wkrótce z Rijkaardem szło na noże. Pod koniec sezonu oficjalnie oświadczył, że już nie zagra w Barcelonie. Łaskawie dodał, że może jakby Holendra zwolnili, to się zastanowi.

Taki tupet od młodego, który jeszcze nic nie wygrał, nic nie osiągnął. Oczywiście podpisał tym na siebie wyrok.

W 2005 Rijkaard wygrał La Liga, nagrodę trenera roku według Don Balon, a w 2006 rozbił bank i zrobił dublet. O Cigano tymczasem z podkulonym ogonem wrócił do Portugalii.

Kto wie jak potoczyłyby się jego losy, gdyby wtedy trafił na Old Trafford. Kto miał większą szansę zmiany toksycznych przyzwyczajeń Ricardo, niż Alex Ferguson? Autorytet nad autorytety, legenda, specjalista od wprowadzania młodzieżowców? Od Rijkaarda takiego wsparcia nie miał.


Jedyny gol dla Barcy. Widać błysk i jakość

***

“Nie miałem cierpliwości w Barcelonie. Nie potrafiłem znieść siedzenia na ławce”.

***

Laszlo Boloni, który wprowadzał go w Sportingu, nadał mu pseudonim “Mustang”. Z jednej strony przez dynamikę, szybkość, ale z drugiej dlatego, że był nie do opanowania.

***

Gol w debiucie z Valencią w Superpucharze Europy, potem gol dający triumf nad Benfiką w Superpucharze Portugalii. Nie da się lepiej przywitać z wymagającymi trybunami Dragao. Nie da się szybciej przekonać, że wychowanek Sportingu może stać się jednym z nich.

Cztery lata w Porto były dla niego pasmem sukcesów. Trzy mistrzostwa. Puchar Interkontynentalny, gra w Champions League. Wyjątkowo równa jak na niego forma, kluczowa rola w zespole. Czarował tak, że Jesualdo Ferreira nadał mu pseudonim “Harry Potter”.


Bramka roku w Europie za 2005 według Eurosportu

Wkrótce stało się jasne, że Porto to za ciasny garnitur dla Quaresmy. Wydawało się, że dojrzał. Okrzepł. Nie poszedł mu podbój kontynentu za dzieciaka? Historia stara jak świat, ale teraz to ukształtowany piłkarz, teraz – cytując klasyka – będzie się działo. Już nie jechał przecież na potencjale, ale pokazał to i owo.

Najbardziej zdeterminowany był prowadzący Inter Jose Mourinho i wydawało się, że to małżeństwo skazane na sukces. Gdzie Quaresma miał szansę na łatwiejszą adaptację, niż u rodaka zakochanego w jego umiejętnościach? Gdzie łatwiej mógł się rozwinąć, niż u człowieka z reputacją zyskiwania szacunku u trudnych charakterów? Zmieniania ich z gwiazdeczek w wiernych żołnierzy? Przekonywania, by przełamywali swoje ograniczenia?

Pamiętacie jak Samuel Eto’o w Interze potrafił tyrać w zasadzie na boku obrony? Cuda, cuda ogłaszają.

Mourinho opowiadał: “Jest wyjątkowy. Quaresma może grać na lewej, na prawej, może grać w 4-4-2, 4-3-3”. Wiedział też o tym, jaka czeka go praca i z jakim wyzwaniem się mierzy, ale był pewny siebie: “Za kilka miesięcy będziemy rozmawiać o innym Quaresmie”. Z supertalentu miał powstać superpiłkarz.

quaresma-mourinho

A jednak Mourinho poległ. To jedna z jego największych porażek w karierze, jeśli brać pod uwagę pracę z zawodnikami. To wspaniały talent, ale to co widzę u Ibry, który czerpie radość z pracy dla drużyny… nie widzę tego u Quaresmy. Musi się uczyć, inaczej nie będzie grał, ale wciąż jestem przekonany, że zmieni się i będzie bardziej zdyscyplinowany taktycznie. 

Zmieni się i będzie bardziej zdyscyplinowany taktycznie?

Ale przecież obiecał sobie, że nigdy nie będzie się zmieniał.

Z czasem został dżokerem, później już “prawym trybunowym”. Serie A go przerosła. Nie potrafił pracować w obronie, a gdzie jest to ważniejsze niż w Serie A? Gdzie niż w drużynie Mourinho? Jego coraz rzadsze występy frustrowały kibiców do tego stopnia, że czasem wygwizdywali go cały mecz, przy każdym kontakcie z piłką. Za wszelką cenę chciał udowodnić swoją przydatność w ataku, a więc parł często na chama, na siłę wykonując sztuczki, dryblingi, ale które tylko hamowały ataki i były bezproduktywne.

Gdy Inter wygrywał Ligę Mistrzów, Quaresmy nie było w meczowej osiemnastce.

Gdy Ronaldo pierwszy raz wygrywał Złotą Piłkę, Quaresma zgarniał Bidone d’Oro, złoty kosz na śmieci, trofeum dla największego parodysty Serie A.

Oczywiście, że i tak zostawił po sobie piękną bramkę. Rykoszet, ale uderzenie trivelą mimo wszystko na fantazji

***

“Włochy były moim największym błędem. Utraciłem szczęście i pewność siebie. Czułem się bezużyteczny, zbędny. Czasem budziłem się z płaczem, że muszę iść na trening”.

***

Inter stracił na nim jedenaście milionów, ale w Turcji witano go tak, jakby właśnie wygrał Portugalii mistrzostwo świata. Kilkanaście tysięcy ultrasów na lotnisku. Kilkumilionowa pensja. Czyste szaleństwo.

O Cigano szybko odnalazł się nad Bosforem. Jego błyskotliwość i talent wystarczała by golić ogórków. Strzelił jedenaście bramek, został wybrany piłkarzem finału Turcji – to było jedyne trofeum, jakie wygrał Besiktas w sezonie 10/11. Z powrotem pewności siebie wróciły napady arogancji, mało nie pobił się z Nihatem Kahvecim na boisku – Turek był wściekły, że w kluczowej sytuacji Ricardo mu nie podał. Generalnie jednak stał się jedną z wizytówek drużyny, został nawet raptem po roku wicekapitanem, zarazem idolem trybun.

fft99_mf1300528

A potem potężne tąpnięcie. Besiktas ukarany za ustawianie meczów. Besiktas w finansowych strzępach, zadłużony na 230 milionów. Trzęsienie ziemi, byli prezesi ciągani po sądach, zmiana warty w gabinetach, a także cięcie kosztów gdzie się dało.

Wszyscy piłkarze byli proszeni o obniżenie kontraktów, w tym oczywiście Quaresma, jeden z najlepiej zarabiających. Miał 3.75 miliona rocznie, zaoferowano mu i tak sporo biorąc pod uwagę sytuację: 2.5 miliona. Odmówił, i oddajmy mu, że nawet miał prawo po świetnym sezonie liczyć raczej na podwyżkę, niż znaczącą obcinkę.

Trafił do klubu kokosa, zaczął się szarpać o pieniądze z władzami, a w międzyczasie wypadały trupy z szafy. Miał być wiernym kompanem Manuela Fernandesa podczas nocnych wypraw po klubach Stambułu. Miał… odlać się w szatni i pokazywać swoją fujarę klubowym pracownicom. W Portugalii pobił się z policjantem – funkcjonariusz trafił do szpitala. Już wcześniej zwyzywał portugalskiego trenera Carlosa Carvalhala za zmianę meczu z Atletico Madryt: – To dzięki mnie tu jesteś. Gdyby nie ja, nigdy nie dostałbyś kontraktu. Nie możesz mnie zdjąć, bo beze mnie jesteś nikim.

Mistrz rabony musiał kiedyś przy jej wykonywaniu spektakularnie polec

Nawet wtedy, gdy klub prowadził szeroko zakrojoną kampanię przeciw niemu, a on, rzecz jasna, swoje miał za uszami, kibice byli podzieleni. Część mówiła: skoro tak kocha nasze barwy, powinien się zgodzić na obniżkę. Inni natomiast chcieli, by Besiktas zrobił wszystko, absolutnie wszystko, aby Quaresma został.

Ale na to było za późno: musiał odejść.

***

Mam w sercu tylko dwie drużyny: Besiktas i Porto. Gdy odszedłem z Turcji, wciąż oglądałem mecze Besiktasu. Ma najlepszych kibiców na świecie. Zawsze gdy tu jestem, czuję się jak w domu.

***

– Nie wiem co to za klub i co to za liga – mniej więcej takimi słowami witał się z Al Ahli. Czy był kiedyś transfer, w którym piłkarz mniej ukrywałby, że wybiera forsę? Wystarczyło przejrzeć Wikipedię, zapamiętać pół faktu, a już zyskałby szacunek u kibiców i władz. Ale nie chciało mu się – przecież taki zaszczyt ich kopnął zatrudniając O Cigano, że niech nie wymagają za wiele.

quaresma

Pobyt w Zjednoczonych Emiratach Arabskich był katastrofą – dziesięć meczów i wypad. Wylądował na totalnym marginesie. Rezerwy Besiktasu, kilka meczów w ZEA, potem parę miesięcy bezrobocia. Do tego zszargana jak nigdy reputacja pozaboiskowa. Generalnie – stan przedemerytalny. Na horyzoncie jakaś kielecka Korona.

A jednak wyciągnęło do niego rękę Porto. Transfer pozbawiony sensu, drwiący ze zdrowego rozsądku. Ze względu na dawne zasługi byłoby zrozumiałe, gdyby zaproponowali mu możliwość trenowania, odbudowy, ale od razu kontrakt? Nie, nie trzymało się to kupy.

Ale kibice i tak przywitali go na treningu kilkutysięczną grupą, a on wkrótce czarował jak przed laty. Dwa gole strzelone Bayernowi w fazie pucharowej Ligi Mistrzów mówią wszystko – powrót do świata żywych. Powrót do grona liczących się piłkarzy o europejskiej renomie.

Czego jednak nie szanował dostatecznie, bo w drugim sezonie, gdy Porto uległo w lidze Benfice, publicznie zaczął narzekać na kolegów z drużyny. Tego nie mogli puścić mu płazem na Dragao, nawet nie pojechał na obóz przygotowawczy. Wyciągnęli do niego rękę, a on zaczął ją kąsać – tak to widzieli. On jak to widział? Po prostu powiedział prawdę. Uderzył ręką w stół.

Był na wylocie, ale chętnych nie brakowało. Zenit? Nie chciał trafić do Rosji. Bursaspor? Nie, w Turcji liczył się dla niego tylko Besiktas.

Aż wreszcie rzeczony Besiktas zgłosił się ponownie, choć wydawało się, że obie strony spaliły za sobą mosty. Pensja? 1.2 miliona rocznie. Dwa razy mniejsza niż ta, którą oferowano mu wcześniej przy kłótniach, ale tym razem nie robił problemów. Chciał grać, chciał być ważny, chciał znowu poczuć uwielbienie kibiców.

I znowu tysiące kibiców na lotnisku, którym z miejsca obiecał mistrzowski tytuł. Którą to obietnicę, po świetnym sezonie, zrealizował, zarazem zyskując powołanie na Euro.

Zyskując ostatnią szansę, by zapisać się w historii futbolu, co – w jego mniemaniu – było mu pisane.

***

“Miałem idiotyczne podejście. Podejmowałem złe decyzje we wszystkich kluczowych momentach mojej kariery. Chciałem wszystko szybko, zaraz, co zawsze mnie raniło”.

***

Przez lata Quaresma wierzył, że jego magia jest fundamentalna dla drużyn, które reprezentuje. Wszystko musiało być roione tak, jak chcia. Teraz widzimy innego Quaresmą – piłkarz kompletnego, piłkarza pracującego dla drużyny.

Victor Hugo Alvarenga, Maisfutbol.

***

Futbol się zmienia, idee się zmieniają, ja też musiałem się zmienić”.

***

Porada Joao da Silvy sama w sobie nie musiała być tak tragiczna w skutkach – Quaresma potraktował ją zbyt dosłownie. Można pozostać sobą, ale trzeba się zmieniać, rozwijać. Adaptować do warunków, a nie czekać, aż świat zaadaptuje się do ciebie.

Dla wielu byłaby to porada od a do z bardzo dobra, ale nie przy jego ułomnościach charakteru, nie przy jego mało wszechstronnym – gra obronna! – stylu. Gdyby wyszedł ze szkółki Sportingu z myślą, że już jest bardzo dobry, ale musi chłonąć wiedzę – czyli gdyby wyszedł z mentalnością Ronaldo – byłby wielki. Bezsprzecznie. Piłkarsko uzdolniony jest tak, że mało kto w jego pokoleniu może się z nim równać.

Sam teraz przyznaje, że wreszcie się zmienił, że widzi, jak sam sobie ciążył najbardziej. Rijkaard? Już nie taki zły – to jemu brakło cierpliwości.

Ten turniej to dla niego ostatnia szansa, tym bardziej ceniona, że kilka razy wypadał z kadry tuż przed finałami. To szansa już nie na wielką karierę, bo na to za późno, ale na własny istotny wpis w historii piłki. Przecież znamy takie opowieści: ktoś błyszczy w paru wielkich meczach, a świat pamięta go na zawsze, bez względu na wszystko inne.

W Portugalii gola z Chorwacją już nikt mu nie zapomni. Być może najważniejszego gola w karierze, który – o ironio – był jakby zaprzeczeniem wszystkiego, za czym stał Quaresma. Trafienie brzydkie. Z metra do pustaka.

Ale raz w życiu był gdzie trzeba, we właściwym miejscu we właściwym czasie.

Leszek Milewski

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...