Reklama

Niby wychodzimy z grupy, ale w kraju i tak rozczarowanie…

redakcja

Autor:redakcja

25 czerwca 2016, 09:42 • 2 min czytania 0 komentarzy

Wyjście z grupy na Euro – czyli obecność de facto w gronie 16 najlepszych drużyn Europy – traktujemy teraz jako mały sukces, a były czasy, kiedy… znalezienie się na mundialu wśród 5-8 najlepszych reprezentacji świata odebrane zostało jako rozczarowanie. Nic dziwnego, mieliśmy wówczas najlepszą generację piłkarzy w historii, byliśmy cztery lata po wywalczeniu brązowego medalu na mundialu. Rzecz miała miejsce w 1978 roku.

Niby wychodzimy z grupy, ale w kraju i tak rozczarowanie…

Argentyna. Wspominamy ten mundial akurat dziś, gdyż dokładnie 38 lat temu Mario Kempes i spółka biegali jak szaleni po stadionie w Buenos Aires. Pierwotnie do sędziowania wyznaczono Izraelczyka, ale rozpętała się burza, gdyż… ojciec jednego z reprezentantów Holandii, Ruuda Krola, ratował życie Żydom podczas wojny. Argentyńczycy zaprotestowali, do meczu przydzielono Włocha. Cóż, czasy nie były najprostsze. Turniej generalnie odbywał się w atmosferze politycznej niepewności i otwartych gróźb ze strony niektórych federacji o wycofaniu się z turnieju – wszystko przez skomplikowaną sytuację polityczną w Argentynie i reżim Jorge Rafaela Videli. Johan Cruyff na przykład został w domu (bał się, że nie wróci), a niemiecki piłkarz Paul Breitner nie wyleciał do Argentyny na znak protestu wobec tego, co się tam dzieje.

Na tym nie koniec. Holendrzy w drodze na finał zostali otoczeni przez argentyńskich kibiców, nie bardzo wiedzieli, jak z tego wybrnąć. W wywiadach przyznawali, że bali się co będzie, gdy… w kluczowym meczu pokonają gospodarzy. Do tego nie doszło. Ci wygrali po dogrywce 1:3.

Apetyty były rozbudzone tym bardziej, że już w pierwszym meczu bezbramkowo zremisowaliśmy z aktualnymi mistrzami – drużyną RFN – i to wyłącznie dlatego, że bramkarzowi pomagały słupki i poprzeczki. Z grupy wyszliśmy, ale styl nikogo nie powalił. Po meczu z Tunezją – mimo że wygranym 1:0 – Jacek Gmoch… chciał nakładać na piłkarzy kary za słabą postawę, ale drużyna się zbuntowała. W trzecim meczu opędzlowaliśmy Meksyk, wyszliśmy z grupy, a tam czekała na nas… kolejna. Taki był wówczas system rozgrywek.

I w drugiej grupie już tak kolorowo nie było.

Reklama

Na start dostaliśmy Argentynę. Niby odpadnięcie po meczu z przyszłym mistrzem mniej boli, ale w Polsce nikt wówczas nie zwracał na to uwagi. 2:0 w plecy, mimo stu piętnastu stworzonych sytuacji bramkowych, braku reakcji sędziego, gdy Kempes wybijał piłkę z linii bramkowej ręką i karnego Deyny wykonanym z siłą pięcioletniego dziecka. Komentatorzy byli zgodni – to był nasz najlepszy mecz mistrzostw. Niby nic nie było jeszcze stracone, tym bardziej po wygraniu kolejnego meczu z Peru. Wystarczyło pokonać Brazylię, ale wyszliśmy zbyt bojaźliwie i dostaliśmy 1:3. Trzeba było pakować walizki.

 

Archiwalna wypowiedź Adama Nawałki po meczu z Argentyną.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...