Piłkarze reprezentacji Albanii mieli wczoraj okazję, by otworzyć małego szampana – wygrali pierwszy w swojej historii mecz na wielkiej imprezie, niejaki Armando Sadiku został bohaterem, a Wieża Eiffla zapłonęła w ich narodowych barwach. Ale kiedy tylko kac minie, w głowach kadrowiczów natychmiast pojawi się pytanie: co teraz? Zajęli trzecie miejsce w grupie, ale nie wiedzą, czy zakwalifikowali się do 1/8 finału mistrzostw Europy. Nie wypada wracać do domów, a jednocześnie ciężko w pełni poświęcić się przygotowaniom do stojącego pod znakiem zapytania kolejnego meczu.
Na początek jeszcze przyjemna dla Albańczyków migawka:
Who would have thought, the Eiffel Tower in Albania’s colours. 🇦🇱👏👐 pic.twitter.com/NDlreg4qRu
— Albanian Polls (@Albaenians) June 19, 2016
Niedzielny wieczór był więc czasem święta i radości podopiecznych trenera Gianniego De Biasiego. Wiedzą, że wyrzucili Rumunów z turnieju, o swoim losie… nie wiedzą jeszcze nic. O tym, czy wejdą do kolejnej rundy, przekonają się w tym tygodniu. Kiedy konkretnie – nie wiadomo.
Powiedzmy sobie szczerze: Albańczycy z trzema punktami na koncie i bilansem bramkowym 1:3 w małej tabeli drużyn z 3. miejsc zbyt wielkich szans nie mają. Ale jeśli w spotkaniach innych grup padnie szereg korzystnych dla nich rezultatów, to mogą znaleźć się w najlepszej czwórce. Czyli wylądują w 1/8 finału Euro.
I teraz pytanie: co robić do tego czasu? Przygotowywać się do najbliższego meczu, gdy nie wiadomo, czy w ogóle się odbędzie? Trenować, gdy można byłoby wrócić już do rodzin? A może faktycznie rozjechać się do domów i – w razie pozytywnego dla Albańczyków rozstrzygnięcia – wrócić? Niby zawodnicy mają prawo się cieszyć, bo po zakończeniu rozgrywek grupy A jeszcze nie wypadli za burtę, ale z drugiej strony – wypaść mogą w każdej chwili.
Mateusz Borek zapytał na Twitterze, czy aby na pewno obowiązujący regulamin Euro jest dobry. Naszym zdaniem, Albańczycy, choć pewnie nie takiego są w tej chwili zdania, narzekać nie powinni. Być może gdyby nie zmiana przepisów, w ogóle zabrakłoby ich na turnieju. A już na pewno – ich stawką wczorajszego meczu z Rumunią byłby tylko honor. Dziś mogą w dalszym ciągu wierzyć.
Sztab szkoleniowy Albańczyków może co najwyżej sięgnąć po liczydło, poprosić Pawła Mogielnickiego z 90minut.pl o rozpisanie szans i wszelakich wariantów, które dadzą im awans. No i jeszcze jedno: dopytać w UEFA, czy za oczekiwanie na rozstrzygnięcie o dalszym pozostaniu w grze będzie płatne jednakowo jak każdy dzień spędzony we Francji? Wątpliwości, które chyba nie wszyscy przewidzieli, jest sporo.