Reklama

Gang z Albanii chwyta za liczydła, Rumunia się pakuje

redakcja

Autor:redakcja

19 czerwca 2016, 22:47 • 3 min czytania 0 komentarzy

Tirana dziś długo nie zaśnie. Choćby ta piękna noc miała jutro przynieść najgorszego kaca w życiu, a za parę dni zwycięstwo okazać się jedynie pyrrusowym niewystarczające do awansu, to nie ma żadnego znaczenia. Szaleństwo już się rozpoczęło i to Rumunia jest za burtą turnieju, a Albania kupuje liczydła, drukuje regulamin UEFA po egzemplarzu na łebka i czeka.

Gang z Albanii chwyta za liczydła, Rumunia się pakuje

To niby tylko kilka dni, a przecież pierwsze mecze w grupie A wydają się być perspektywą tak strasznie odległą. W głowie siedzą jednak urywki. Strzał Rumunów prosto w Llorisa w pierwszych minutach spotkania z Francją. Głupia czerwona kartka Lorika Cany… Gdyby ktoś wtedy powiedział, że tak zażarcie walczących o swoje Rumunów pożegnają tak ubodzy w turniejowe doświadczenie, w piłkarskie cwaniactwo niezbędne na Euro Albańczycy, nie bylibyśmy w stanie uwierzyć.

Historia napisała się na naszych oczach. Albańczycy wygrali pierwszy mecz na mistrzostwach Europy w swojej historii. W Polsacie popłynęli z tą historią do tego stopnia, że Armando Sadiku, strzelca pierwszego gola na mistrzostwach dla reprezentacji „Kuq e Zinjtë” porównali do Rogera Guerreiro (okej) i… Diego Armando Maradony (to już mniej okej). Ale coś nam się wydaje, że gdyby to przetłumaczyć i puścić dziś na telebimach w Tiranie, Korczy czy Szkodrze, ludzie byliby skłonni przyjąć te słowa jako prawdę objawioną, a leśnych dziadków naszych ekspertów uznać za prawdziwych znawców i koneserów futbolu.

Tak, mimo niezłego tempa i naprawdę dużej intensywności, można pewnie narzekać na poziom spotkania – ten czysto techniczny. Tylko po co? Po co umniejszać zwycięstwa jednego z największych kopciuszków tego czempionatu? Bardzo możliwe, że i tak wkrótce polecą do domu, ale teraz – niech mają swoją chwilę chwały. Zasłużyli i dzisiejszą postawą, i występami z Francją i Szwajcarią. Bo nie byli w nich tylko egzotyczną ciekawostką, a naprawdę równorzędnym rywalem. Zespołem, któremu chciało się w tej grupie chyba najbardziej. I gdyby gospodarzom nie dali się złamać w samiutkiej końcówce, dziś mówilibyśmy o nich jako o poważnych kandydatach do gry w 1/8 finału.

Co natomiast musi się stać, by w 1/8 zagrali? Ziścić się muszą co najmniej dwa z pięciu poniższych scenariuszy finałowych kolejek w pozostałych grupach…

Reklama

– w grupie B: Słowacja oraz Walia przegrywają co najmniej 3 bramkami
– w grupie C: Irlandia Północna przegrywa co najmniej 4 bramkami z Niemcami
– w grupie D: Czechy remisują z Turcją lub Turcja wygrywa tylko jedną bramką
– w grupie E: ani Szwecja, ani Irlandia nie wygrywają swoich meczów LUB Irlandia nie wygrywa swojego meczu, a Szwecja wygrywa z Belgią co najmniej 4 bramkami
– w grupie F: Portugalia przegrywa z Węgrami

Rumuni? Niby mieli w tym meczu optyczną przewagę, może i statystykami go wygrali, ale poza pierwszym kwadransem i jedną sytuacją Andone w drugiej połowie, gdy ten kropnął w poprzeczkę – im bliżej pola karnego Albanii się znajdowali, tym bardziej w swoich poczynaniach przypominali nam kitowców. Trochę biegania, trochę skakania, trochę straszenia, ale generalnie – nic specjalnego.

Skłamalibyśmy mówiąc, że będzie nam ich brakować.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...