Francuzi są w stanie zapłacić za Glika 8 milionów euro i dołożyć kolejne dwa przy spełnieniu odpowiednich warunków. Co wybierze Glik? Jeszcze się zastanawia, ale bliżej mu do Monaco. Dosłownie, bo jego przeprowadzka z Turynu byłaby znacznie łatwiejsza. Oba miasta dzieli odległość zaledwie 260 km. W Monaco nie ma problemu z językiem włoskim, którym płynnie posługuje się piłkarz. Glik chce zmiany ze względu na awans sportowy – czytamy w dzisiejszym “Fakcie” i “Przeglądzie Sportowym”.
FAKT
Kadrowicze trafiają na okładkę:
Na taką kadrę czekaliśmy 30 lat – nieco felietonowo po meczu z Niemcami.
Kiedyś Niemcy byli dla nas wzorem. Reprezentacje dzieliły lata świetlne, jeśli chodzi o umiejętności, przygotowanie fizyczne, taktyczne i mentalne. Dziś dystans drastycznie się zmniejszył, z pięciu ostatnich starć trzy zakończyły się remisem, raz wygrali oni, raz my. To pokazuje potencjał i moc drużyny Nawałki. Tak mocnej, stabilnej i powtarzalnej reprezentacji jak obecna nie mieliśmy od 30 lat. To wtedy, w 1986 roku, Polacy po raz ostatni wyszli z grupy na wielkim turnieju – mundial w Meksyku był rozgrywany według identycznego formatu jak Euro 2016.
Lewy: chwała chłopakom, że graliśmy tak dobrze w defensywie.
Jest pan zadowolony po meczu?
Mieliśmy kilka dobrych sytuacji. Nie zapominajmy jednak, że Niemcy prowadzili grę, częściej byli przy piłce. Chwała chłopakom, że graliśmy tak dobrze w defensywie. W pierwszej połowie podeszliśmy do rywala ze zbyt dużym respektem. W drugiej atakowaliśmy większą liczbą zawodników i zaczęliśmy być groźni.
(…)
Często z Niemcami schodził pan do boku. Dlaczego?
Szukałem sobie miejsca na boisku. Gdy cały czas jesteś pilnowany przez dwóch piłkarzy, trzeba próbować znaleźć wolną przestrzeń do rozegrania, a nie tylko walczyć z obrońcami.
Mecz z Niemcami był najlepszy w waszym wykonaniu?
We Frankfurcie zagraliśmy odważniej. Tutaj – najlepiej taktycznie.
Glik wymiata na Euro, a gdzieś z boku ważą się losy jego przyszłości. Do gry mocno włączyło się AS Monaco. Na tę chwilę obrońca jest najbliżej właśnie tego klubu.
Francuzi są w stanie zapłacić za Glika 8 milionów euro i dołożyć kolejne dwa przy spełnieniu odpowiednich warunków. Co wybierze Glik? Jeszcze się zastanawia, ale bliżej mu do Monaco. Dosłownie, bo jego przeprowadzka z Turynu byłaby znacznie łatwiejsza. Oba miasta dzieli odległość zaledwie 260 km. W Monaco nie ma problemu z językiem włoskim, którym płynnie posługuje się piłkarz. Glik chce zmiany ze względu na awans sportowy. (…) Monaco zajęło w Ligue 1 trzecie miejsce gwarantujące grę w eliminacjach Ligi Mistrzów.
GAZETA WYBORCZA
Najpierw mamy tekst o Michale Pazdanie.
Glika zostawmy – to od dawna opoka drużyny. Aby zgrać tak świetny mecz przeciw mistrzom świata, Michał Pazdan musiał przekroczyć kilka barier. Łącznie z tą największą – barierą niewiary. Jak mówi Tomasz Frankowski, który pracował z obrońcą w Jagiellonii Białystok, jest on piłkarzem wyjątkowo samokrytycznym. Pazdanowi nie wydaje się, że jest Matsem Hummelsem lub Jérčme’em Boatengiem. On nigdy nawet nie otarł się o poziom stoperów niemieckich, ani na wielkim turnieju z reprezentacją, ani w Lidze Mistrzów. Trzeba było dużej siły wewnętrznej, by w chwilę nadrobić tak kolosalną wyrwę w doświadczeniu. To tak jakby tenor chóru kościelnego z Nadarzyna zaśpiewał w La Scali. I to zaśpiewał tak, aż zatrzęsły się mury. W meczu z Irlandią Płn. Pazdan nie uniknął błędu, uratował go dobrą interwencją Szczęsny. Na Saint-Denis nikt go ratować nie musiał – grał bezbłędnie. W cztery dni Polska potrafiła się przepoczwarzyć z zespołu, który całkowicie zdominował Irlandczyków, w drużynę, która znalazła sposób na mistrzów świata, nie wdając się w zgubną wymianę ciosów. Gdyby tak jeszcze Arkadiusz Milik przyłożył do piłki nogę zamiast głowy. Ale Niemcy i tak zaliczyli na wielkim turnieju pierwszy mecz od 7 lipca 2010 roku, gdy nie zdobyli bramki. Ostatni był półfinał mundialu w RPA z Hiszpanami (0:1), na mistrzostwach w Brazylii drużyna Joachima Löwa remisowała bez bramek z Algierią i Argentyną, ale wygrywała po dogrywce.
I 82356. tekst pochwalny o Adamie Nawałce.
Po meczu z Niemcami, który przebiegał jak sterowany z głowy Adama Nawałki, po raz pierwszy pomyślałem, że jego kompetencjom mogą zacząć się przyglądać szefowie zagranicznych klubów. I to klubów na wyższym poziomie niż cypryjskie lub drugoligowe niemieckie, które wynajmowały w minionych kilkunastu latach byłych selekcjonerów – Jerzego Engela (APOEL Nikozja) czy Franciszka Smudę (Jahn Ratyzbona). Na razie jednak – dopiero teraz nabraliśmy co do tego absolutnej pewności – nasz trener poprowadzi reprezentację także w eliminacjach mundialu. Poprowadzi niezależnie od następnych meczów na Euro. I to wcale nie dlatego, że nauczył Polaków grać z Niemcami. Kiedy eksponujemy atuty reprezentacji w obecnym wydaniu, wytłuszczamy nazwiska zawodników Bayernu, Borussii, Sevilli czy Torino. I słusznie. Jak oni mieli szczęście, że trafili na Nawałkę, tak jemu się poszczęściło, że trafił na nich. Ale Polacy by nie wygrywali, gdyby trener nie zdołał jeszcze wykopać skarbów z ekstraklasy. To jego sukces zasadniczy. Poprzednicy postękiwali, że naszych nieudolnych ligowców wstyd wystawiać na widok publiczny w Europie, a on postanowił wydobyć z nich wyczynowców, którzy czują się Europejczykami pełną gębą. Nadał ekstraklasie szlachectwo.
O reprezentacji wypowiada się także Jerzy Dudek.
Gdzie ta drużyna może dotrzeć na Euro 2016?
Marzę po cichutku o kopii scenariusza z mundialu w Hiszpanii w 1982 roku. Stać zespół Nawałki na strefę medalową, musi pokonać Ukrainę, potem trafi pewnie na Rumunię lub Szwajcarię, czyli zespoły mocne, ale w jej zasięgu. Abstrahując jednak od planów kibiców, piłkarze Nawałki muszą twardo stąpać po ziemi. Dlatego bez względu na to, czy kibicowi mecz z rozbitą Ukrainą wydaje się ważny, czy nie, trudny czy łatwy, polskim piłkarzom musi się wydawać trudny i ważny. A jak wygramy 3:0, to powiemy, że liczy się 1/8 finału. I tylko to. Nawałkę porównałbym do Diego Simeone – trenera, który potrafi zmotywować piłkarzy, stworzyć wokół nich jasne reguły i zadbać o detale. To sprawia, że drużyna czuje, iż nic wokół niej nie dzieje się przypadkiem, że cały czas ktoś czuwa, żeby wszystko było OK. I widać efekty w grze.
SUPER EXPRESS
Na okładkę trafiła dziewczyna Arka Milika, która deklaruje, że nie jest z nim dla pieniędzy. Z poważniejszych tekstów, ciekawy tytuł „Superaka”: “Sorry, Antoni. Pazdan na ministra obrony narodowej”.
– Czułem, że moja dyspozycja fizyczna wzrasta. Przepracowałem dobrze cały okres w Arłamowie. Wygrywaliśmy z kolegami pojedynki jeden na jeden, jesteśmy silni – podkreśla Pazdan, którego już niektórzy chcieliby zrobić nowym polskim “ministrem obrony narodowej” za Antoniego Maciarewicza. Nowy idol kibiców nie ukrywa, że on i jego koledzy mogą czuć niedosyt, bo zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. – Arkowi Milikowi naprawdę niewiele zabrakło, żeby skierować piłkę głową do bramki. A miał też inną okazję. Nasza gra w drugiej połowie wyglądała dużo lepiej. Do samego końca byliśmy skoncentrowani. Bo wiadomo, jak gra się z Niemcami, wystarczy jedna chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. Chwała drużynie za to, że była do końca monolitem – zaznacza.
Lewy: szanujemy ten punkt.
Czujesz niedosyt?
W żadnym wypadku. Jesteśmy zadowoleni i szanujemy ten punkt. Jeśli chodzi o klarowne sytuacje, to my chyba mieliśmy ich więcej. Nie zapominajmy, że to Niemcy prowadzili grę, oni dłużej posiadali piłkę. Chwała chłopakom, że dobrze grali w obronie, ale w pierwszej połowie chyba ze zbyt dużym respektem podeszliśmy do rywali, graliśmy zbyt defensywnie. A jak w drugiej połowie poszliśmy do przodu większą liczba zawodników, to i sytuacje podbramkowe zaczęliśmy stwarzać. Szkoda, że nie strzeliliśmy żadnej bramki, ale ten punkt jest bardzo cenny. Jednak podkreślam, do każdego przeciwnika mamy respekt, choć w tym meczu chyba za duży. Szczególnie w pierwszej połowie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Tematem numeru jest dziś przyszłość Kamila Glika. Oprócz Monaco, Glikiem mocno interesuje się Besiktas.
Turcy mają jednak poważną konkurencję. Do gry włączyło się AS Monaco, które jest znacznie bardziej konkretne w rozmowach z Torino FC. Francuzi chcą zapłacić za Glika 8 mln euro i dołożyć kolejne dwa przy spełnieniu odpowiednich warunków. Przedstawiciele Monaco w sobotę byli w Nicei, aby porozmawiać z piłkarzem. Nie mieli daleko – z księstwa do miasta, w którym Polacy grali z Ulsterem, jest niespełna 20 km. Naszego reprezentanta odwiedził dyrektor sportowy klubu. Wcześniej właściciel Monaco Wadim Wasiljew spotkał się w Mediolanie z menedżerem zawodnika Jarosławem Kołakowskim, aby ustalić warunki indywidualnego kontraktu. Dobre słowo o polskim obrońcy szepnął Andrea Raggi, z którym Glik grał na wypożyczeniu Bari. Monaco szuka defensora twardego i zdecydowanego, który będzie w stanie dowodzić blokiem obronnym i uznali, że nasz stoper jest takim graczem.
Rozmówka z Łukaszem Piszczkiem. Aż wylewa się z niej chłodna głowa i rozsądek.
Bezbramkowy remis z Niemcami, zamiast zwycięstwa, może być atutem. Unikniecie „przepompowania”.
I tak do tego podchodzę. Po wygranej już pewnie zostalibyśmy okrzyknięci mistrzami Europy (śmiech). My podchodzimy do tego bardzo spokojnie. Wiemy, że jeśli awansujemy, wszystko może się wydarzyć. Naszym celem jest wyjście z grupy. Wszystko ponad ten stan będzie miłym bonusem.
Wasze trzy ostatnie mecze z Niemcami o stawkę pokazują, że skończyła się pewna era? Że Polacy nie są dla nich już drużyną do bicia?
Szanują nas jako drużynę. Zdają sobie sprawę że mamy piłkarzy grających na wysokim poziomie. Wciąż jednak pewnie myślą, że z dziesięciu meczów wygraliby osiem lub dziesięć.
Ale wy pokazaliście, że potraficie być bardzo wymagającym rywalem.
Trzeźwo patrzę na fakt, że to wciąż mistrzowie świata. Musimy wziąć pod uwagę – nie umniejszając nic naszemu wynikowi – że wypadło im kilku graczy. Kłopoty w obronie, brak snajpera i Marco Reusa, choć oczywiście wiem, na co stać Draxlera. Pokazał to choćby w starciu przeciwko Realowi Madryt.
Adam Nawałka na mecz z Ukrainą zamierza… oszczędzić piłkarzy zagrożonych kartkami. Odpoczną Łukasz Piszczek, Kamil Grosicki i Krzysztof Mączyński. Dla nas to zupełnie nowa rzeczywistość.
Piszczek, Grosicki i Mączyński to filary i pewniacy Nawałki, bez których trudno będzie sobie wyobrazić podstawową jedenastkę w fazie pucharowej. W dwóch pierwszych spotkaniach żółtymi kartkami zostali ukarani także Bartosz Kapustka i Sławomir Peszko, ale oni powinni być brani pod uwagę przy ustalaniu składu na spotkanie z Ukrainą. Zwycięstwo nad największymi jak na razie przegranymi turnieju może dać Polsce nawet pierwsze miejsce w grupie. Będzie zależało od rezultatu rozgrywanego równolegle do meczu w Marsylii spotkania Niemców z Irlandią Północną. Remis zapewni Polsce minimum drugą lokatę. Przy ustalaniu składu na wtorek najmniej wątpliwości selekcjoner będzie miał przy obsadzie prawej obrony. Piszczka powinien zastąpić Thiago Cionek, właściwie jedyny kandydat na to miejsce. Teoretycznie Nawałka mógłby przenieść tam – z lewej obrony – Artura Jędrzejczyka i na lewej obronie dać szansę Jakubowi Wawrzyniakowi, ale raczej nie zdecyduje się na ten wariant. A to dlatego, by jak najlepiej przystosować prawonożnego Jędrzejczyka do gry na lewej stronie boiska.
Sebastian Mila w swoim felietonie docenia remis z Niemcami, ale widzi też mankamenty, które trzeba poprawić.
Oczywiście nie można popaść w euforię i trzeba szukać tych małych minusów. Stałe fragmenty gry – kadra pracuje nad nimi, mamy zaskakiwać rywali i szukać w nich klucza do zwycięstw, ale to na razie się nie udaje. Jestem przekonany, że w zanadrzu mamy jeszcze parę ciekawie rozegranych rzutów wolnych, jak ten “Lewego” z Arkiem Milikiem. Trzeba być wszechstronnym, jeśli chcesz zajść daleko w mistrzostwach Europy. Niemcy pokazali nam, jak wiele elementów można wykorzystać w grze, jak regulować tempo, arytmię gry. Oglądałem mecz w towarzystwie Marcina Dorny i zwrócił uwagę na to samo, co zapewne wiedział trener Nawałka: jak dwóch stoperów Boateng i Hummels bardzo szeroko stali przy rozgrywaniu piłki, żeby wypchnąć bocznych obrońców do przodu, w momencie, kiedy tworzyła się wolna strefa, mogliśmy w nią zagrywać prostopadłą piłkę. Nasze kontry im doskwierały, bo w końcówce przy stałych fragmentach gry, reprezentacja Niemiec nie wchodziła tam wszystkimi wysokimi zawodnikami.
Fot. FotoPyk