Eliminacje do Mistrzostw Europy Mistrzostwa Europy we Francji pędzą jak szalone. Ledwie Luka Modrić zdążył stanąć za konsoletą na ceremonii otwarcia, a już za chwilę musiał rozstawiać po kątach agresywnych Turków i rozpocząć krótkie przygotowania do meczu z Czechami. Niestety – narzucone tempo wcale nie oznacza, że nie ma nudy. Taka prawda – zanim doczekaliśmy się meczu z prawdziwego zdarzenia na tych mistrzostwach… skończyła się pierwsza seria gier.
Faworyci nie przekonali. Drużyny dzielimy bardziej na te, które zrealizowały plan i te, które tego nie zrobiły, a wolelibyśmy jednak klarowniejszy podział na te, które zachwyciły i te, które po prostu zawiodły. Silniejsi nie potrafili wgnieść w ziemię słabszych, słabsi nie chcieli dać dupy. Wszystko na razie jest takie wyrównane, a co się z tym wiąże trochę nijakie…
Na szczęście są indywidualności, dla nich warto urywać się wcześniej z pracy, kisić się przed telewizorem, podpaść życiowej partnerce. Nie ma bata – najwyższa pora wyróżnić tych najlepszych i grzecznie podziękować za emocje. No i najgorszych, bo oni też dodają kolorytu imprezie. A w skrajnych przypadkach dają… nadzieję. Tak, tak – wszystkim mizernym piłkarzom, którzy teraz mają wakacje lub wypracowują formę na nowy sezon, dają nadzieję, że nawet bez wysokich umiejętności można pojechać na fajną imprezę.
W skrócie: kozacy i badziewiacy, edycja Euro 2016.
Zaczynamy od tych pierwszych i stawiamy tezę: to jest jak na razie turniej pomocników – zarówno tych kreatywnych, jak i gości od czarnej roboty. Bramek mamy jak na razie mniej niż na polskich autostradach, a meczów walki więcej niż w wielu kolejkach Ekstraklasy. Brylują żołnierze środka pola, czasami sami zamieniają te wysiłki na konkrety, a czasami biorą się za to koledzy, którym bliżej do miana artystów niż rzemieślników. Tak nam się to Euro zresztą zaczęło – docenialiśmy kapitalną robotę w środku pola, którą odwalił N’Golo Kante, a różnicę zrobił Dimitri Payet.
I to właśnie piłkarz West Hamu jest – oczywiście nie licząc grzebiącego w dupie Loewa – jak na razie postacią numer jeden tych mistrzostw. Miano to starali się wyrwać mu z rąk m.in. Bonucci, Iniesta, Modrić czy Kroos, jednak żaden do takiego pułapu nie doskoczył. Ale dla wszystkich znalazło się rzecz jasna miejsce w naszej jedenastce.
A dobranie napastnika do tej drużyny było zadaniem porównywalnym do znalezienia trzeźwego na przysklepowej ławeczce. Niby coś tam snajperzy postrzelali, ale zabrakło tego błysku. A że kogoś na szpicy umieścić jednak wypadało, to padło na Adama Szalaia, który w kluczowym momencie przełamał się po kilkunastu miesiącach niemocy.
Lekkie ciężary były też z Polakami, ale ich dźwiganie było akurat przyjemne. Dwóch naszych kandydatów do drużyny kolejki? Nic tylko się cieszyć. Ostatecznie Kapustka i Krychowiak minimalnie przegrali rywalizację na swoich pozycjach – nie mieli argumentów w postaci konkretów – ale przegrać np. z Iniestą, to przecież żaden wstyd. Szczególnie jeśli ciągle jest się piłkarzem Cracovii.
Wstydem niewątpliwie jest natomiast zachować się Lorik Cana w meczu ze Szwajcarią. Dla wielu kibiców – jedyny albański piłkarz, którego nazwisko przed rozpoczęciem turnieju coś mówiło. 32 lata, w CV takie kluby jak PSG, Olympique Marsylia, Sunderland czy Lazio, rekordzista pod względem liczby występów w kadrze, kapitan zespołu. No od kogo wymagać na wielkim turnieju, jeśli nie od niego? Od tych, którzy wielką piłkę widzieli do zeszłego tygodnia tylko sporadycznie lub w telewizji?
Zawiódł na całej linii. W wyjątkowy głupi sposób wyleciał z boiska już w 36. minucie. Niżej ocenilibyśmy chyba tylko innego piłkarza, który nie dotrwał do końca meczu. Austriacki stoper Aleksandar Dragović, któremu wróży się niezłą karierę, nie radził sobie wczoraj z węgierskimi nołnejmami, pół-emerytami, piłkarzami całkowicie pozacinanymi. Nie radził sobie z nikim. Gdyby miał się wczoraj zmierzyć z Bartoszem Śpiączką, też pewnie by to starcie przegrał.
Gwiazdy, które zawiodły? Oj, sporo tego. Trzeba było znaleźć rozsądny kompromis pomiędzy parodystami, a ludźmi, którzy upadli pod natłokiem oczekiwań. Rzućcie okiem na jedenastkę poniżej – większość z tych piłkarzy miało być dość pewnymi punktami swoich zespołów, a Antoine Griezmann, Kevin De Bruyne czy Arda Turan to na papierze powinny być gwiazdy całych mistrzostw. Na razie wszyscy spaprali robotę. Ale – jak już wspomnieliśmy na wstępie – Euro pędzi w takim tempie, że na szczęście szybko dostaną szanse poprawki. Na razie nie ma spiny…