Reklama

Najlepsze Euro dla Polski? Sprawdzamy, czym różni się od poprzednich

redakcja

Autor:redakcja

13 czerwca 2016, 17:12 • 4 min czytania 0 komentarzy

Cztery lata temu, dzień po pierwszym meczu reprezentacji, mieliśmy potwornego kaca. Poczucie, że wielka szansa wymknęła nam się z rąk. Mieliśmy zupełnie bezbarwnych Greków na łopatkach. Przegrywali, grali w osłabieniu, w dodatku na naszym terenie, a podopieczni Smudy stwarzali kolejne sytuacje (pamiętacie patelnię Perquisa?). Z kolei osiem lat temu, podczas naszego debiutu na mistrzostwach Europy na boiskach Austrii i Szwajcarii, byliśmy tuż po wkalkulowanej porażce z Niemcami, wciąż pełni nadziei. Jakie dostrzegamy różnicę pomiędzy ostatnimi europejskimi turniejami i naszą sytuacją po pierwszym meczu?

Najlepsze Euro dla Polski? Sprawdzamy, czym różni się od poprzednich

Ogórki na początek

Zarówno na Euro 2008, jak i Euro 2012 w pierwszym meczu mierzyliśmy się z drużynami, które ostatecznie wychodziły z grupy. Wczoraj graliśmy natomiast z zespołem, który – nawet wobec faktu, że wyjść mogą trzy drużyny – najprawdopodobniej zakończy turniej po trzech meczach. Szukając jeszcze innej analogii, być może jest tu podobnie, jak na mistrzostwach świata w 2006 roku, kiedy też mieliśmy w grupie jednego słabego przeciwnika i dwóch silnych. I oby nie skończyło się tak, że jedyną różnicą okaże się kolejność gier, a Irlandia Północna zostanie drugą Kostaryką.

Selekcjoner

Nawałka kontrastuje ze Smudą jak czerń z bielą. Dziś wydaje się także, że jest znacznie rozsądniejszym facetem niż późny Beenhakker. No ale właśnie – późny. Odnosimy wrażenie, że po pierwszym spotkaniu mistrzostw w 2008 i 2016 roku wiara w trenera w narodzie była podobna, czyli bezwarunkowa. Obecny selekcjoner ma jednak tę przewagę, że jeszcze nie zdążył niczego przegrać. Jego odbiór jest więc bardzo dobry, ale prawdopodobnie nieco lepszy, niż być powinien. Ostrzejszy obraz z pewnością ujrzymy tuż po zakończeniu turnieju.

Reklama

Skład

Drużynę Nawałki skonfrontujemy jedynie z ekipą Smudy, bo to o niej – podobnie jak i teraz – mówiło się, że personalnie jest najsilniejsza od lat. Czterech piłkarzy ostało się w składzie od 2012 roku – Szczęsny, Piszczek, Błaszczykowski i Lewandowski. Wtedy mieliśmy także Boenischa, Perquisa, Wasilewskiego, Rybusa, Murawskiego, Polanskiego i Obraniaka. Dziś są to Jędrzejczyk, Pazdan, Glik, Kapustka, Mączyński, Krychowiak i Milik. Różnicę widać gołym okiem. Co ciekawe, dziś rzuca się w oczy brak średniaków, bo w tej siódemce mamy wyłącznie czołowych piłkarzy swoich klubów, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Dziś nie mamy wielu klubowych przeciętniaków, a w wielu przypadkach są to liderzy swoich ekip, przyzwyczajeni do brylowania, ale też do gry pod presją.

Teren

Osiem lat temu czekał nas mecz na wyjeździe (z Austrią), a cztery lata temu mecz u siebie (z Rosją). W obu przypadkach skończyło się remisem 1:1. Teraz zagramy na terenie neutralnym, ale nie bylem jakim, bo na Stade de France. Presja ze strony kibiców nie będzie więc mniejsza, a wręcz przeciwnie – zwłaszcza że naszym przeciwnikiem będą mistrzowie świata, czyli nieporównywalnie mocniejszy przeciwnik. Jakkolwiek patrzeć, najtrudniejsza druga kolejka czeka nas właśnie na turnieju we Francji.

Szanse na awans

Jeśli chodzi o wyjście z grupy – dziś szanse mamy teoretycznie największe. Wciąż jednak niczego nie możemy być pewni, a drogi do kolejnej fazy raczej nie można nazwać autostradą. Do awansu najprawdopodobniej wystarczy nie przegrać z Niemcami lub nie przegrać z Ukrainą, ale przecież na taki scenariusz nie postawilibyśmy wszystkich pieniędzy. Natomiast jeśli przegramy z Niemcami więcej niż jednym golem, potencjalna porażka z Ukrainą raczej nie wystarczy do wyjścia z grupy z trzeciego miejsca, bo inni mogą być lepsi w korespondencyjnym starciu.

Reklama

Poza tym dziś, żeby dojść do ćwierćfinału, nie wystarczy wyjść z tarczą ze wspomnianego dwumeczu, ale musimy też wygrać starcie w 1/8 finału. A przed czterema laty, by osiągnąć ten etap, wystarczyło tylko uporać się na własnym terenie z Czechami i Rosją. Jakkolwiek spojrzeć, mimo zwycięstwa w pierwszym meczu, wciąż nasza droga do ćwierćfinału jest znacznie bardziej wyboista, niż w 2012 roku, a i nie wygląda na o wiele prostszą, niż ta sprzed ośmiu lat.

Doświadczenie

To jest bezsprzeczny atut. Co prawda taki Piszczek czy Błaszczykowski w piłce klubowej znacznie lepiej prezentowali się w 2012 roku, ale w kontekście ich gry w kadrze bardziej kluczowe może okazać się ich ogranie. Pamiętajmy też, że dla Łukasza jest to przecież już trzecie Euro w karierze. Z kolei dla Nawałki drugie, bo w 2008 roku był asystentem Beenhakkera i wdział wszystko z najbliższej odległości. Cały turniej przerobił na własnej skórze i z pewnością wyciągnął z niego odpowiednie wnioski.

Dzisiejsza kadra powinna być znacznie bardziej odporna na presję, która też powinna być mniejsza, z racji powolnego początku całego turnieju (tylko osiem ekip odpadnie po fazie grupowej). Jest więc czas w odpowiednie wejście w turniej i opanowanie drżenia nóg. A przy ostatnich wielkich imprezach nie zawsze się to udawało…

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Komentarze

0 komentarzy

Loading...