Wybraliście dla kadrowiczów naprawdę ładne, spokojne miejsce na zgrupowanie, ale działacze, zwłaszcza piłkarscy, mogą się tu nieźle wynudzić, prawda? – pytamy Macieja Sawickiego, sekretarza Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Przyjechaliśmy tu w innych celach – to raz, a dwa – już za moment jedziemy na mecz otwarcia do Paryża, gdzie czeka nas przy okazji kilka oficjalnych spotkań. Potem od razu wybieramy się do Nicei na mecz z Irlandią Północną. Co do wyboru miejsca – to nie przypadek. Przyjechaliśmy do La Baule już w grudniu zeszłego roku. Wszystko dokładnie sprawdziliśmy. Wiedzieliśmy, że to nie aglomeracja, tylko piękne miejsce, z fajnym klimatem, nie ma dużo ludzi i że piłkarze będą mieli spokój, a dziennikarze komfortowe warunki do pracy. Mocno też pilnowaliśmy boiska treningowego. Co dwa-trzy tygodnie je wizytowaliśmy, a jeszcze przed dwoma miesiącami nie wyglądało tak różowo jak dzisiaj. To wszystko jest zasługą naszej koordynacji. Wszystko realizujemy zgodnie z planem.
Musieliście z kimś rywalizować o rezerwację tego ośrodka? Ile mieliście miejsc do wyboru?
Ośrodków było bardzo wiele, nie tylko z katalogu UEFA, który został przedstawiony reprezentacjom. Wiele kadr wybrało ośrodki spoza katalogu. Na koniec zdecydowaliśmy się na dwie lokalizacje, przyjechaliśmy z trenerem, zobaczyliśmy, że mu się podoba i byliśmy już przekonani, że chcemy mieszkać właśnie w La Baule.
Gdyby Holandia awansowała, to oni zaklepaliby to miejsce?
Nie, oni mieli rezerwację w Wersalu. Wstępnie zabukowali chyba najdroższy ośrodek. Nie było niebezpieczeństwa, że stracimy miejsce w La Baule.
Na samą organizację przygotowań też jednak nie szczędzicie kosztów. Porządne hotele, helikoptery…
Działamy tak, by było jak najbardziej sprawnie i jak najmniej uciążliwie dla piłkarzy. Koszta wcale nie są aż tak wysokie. Helikopter dostaliśmy od sponsora za darmo. Podstawiła go firma Wiśniowski mocno pomagając nam w logistyce pomiędzy Krakowem, Warszawą i Arłamowem. Tak samo tutaj – stawiając namiot dla dziennikarzy zrezygnowaliśmy z francuskiego dostawcy. Skorzystaliśmy z polskiej firmy, co kosztowało nas dwa razy mniej. Nie tracimy jednak na jakości. Wręcz przeciwnie – wszystko jest zorganizowane na bardzo wysokim poziomie.
Jak kadrowicze oceniają całe przygotowania do Euro od Juraty przez Arłamów aż po La Baule?
Cieszą się, że nasz kraj się rozwija. Mimo że wielu gra za granicą, są zadowoleni, że mogli przebywać w Polsce. Komfort, jaki moglibyśmy sobie zapewnić w obcym kraju, mamy na lepszym poziomie u siebie. Pod tym względem kadrowicze są pozytywnie zaskoczeni, ale pewne standardy i tak trzymamy od zawsze.
Dziwisz się z dzisiejszej perspektywy poprzednim władzom, że wolały organizować zgrupowania za granicą?
Trzeba patrzeć indywidualnie – czasem trener woli wyjechać. Po Euro 2012 powstało jednak kilka bardzo ładnych ośrodków i od początku woleliśmy zostać w Polsce. Chcieliśmy tez uniknąć monotonii – dlatego wybraliśmy najpierw morze, potem góry. Trafiliśmy w dziesiątkę. Dostaliśmy dokładnie to, czego chcieliśmy.
Byłeś w szoku widząc, jak Arłamów witał kadrowiczów?
Szczerze? Nie wiedziałem, że ta reprezentacja budzi aż tak pozytywne emocje. Czuliśmy, że ludzie są dumni z wyników i poziomu sportowego, ale ta sytuacja dopiero pokazała, jak są popularni i jak bardzo ludzie chcą się z nią utożsamiać. W każdej wolnej chwili pojawia się masa ludzi – czy to w Rzeszowie, czy w Gdańsku, czy przed przylotem, czy przed odlotem.
Balonik jest napompowany do granic możliwości. Takich oczekiwań chyba jeszcze nie było.
Przed Euro 2012 balon też był napompowany, ale nie uważam, żeby to było coś złego. To normalne. Polacy są patriotami. Jesteśmy też drudzy w Europie pod względem liczby godzin spędzanych w pracy. Potrzebujemy satysfakcji i wizytówki, więc przekładamy to na drużynę narodową. To perełka, która jednoczy nas wszystkich.
A jak wygląda kwestia waszego bezpieczeństwa? Teraz na szczęście jest spokojnie, ale jeżeli coś się wydarzy, to ten temat będzie wracał.
Pamiętajmy, że na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Wszystko jest rozpisane od kilku miesięcy. Stąd te wszystkie identyfikatory, listy, zgłoszenia, czasy przyjazdów, odjazdów… Poza tym jesteśmy pod opieką francuskich służb. Widzimy ich bardzo wiele w strojach służbowych, ale też tajniaków przebranych w normalne ubrania. Wszystko jest skoordynowane, ale nie możemy też o tym mówić zbyt wiele.
Może to absurdalne pytanie, ale co jeśli selekcjoner Ukraińców wypuści wam nad boiskiem drona i zacznie nagrywać trening?
Nie zrobi tego. Pomyśleliśmy o tym dużo wcześniej i rozmawialiśmy z merostwem. Całe boisko jest zakryte od boku. Pokazaliśmy w eliminacjach, że zwłaszcza ta reprezentacja potrafi zaskoczyć przeciwników detalami wypracowanymi na zamkniętych treningach. Żeby dron wystartował, musi być specjalne pozwolenie, które oczywiście nie zostanie udzielone. Zadbaliśmy o wszystko.
Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA
Fot. FotoPyK