– Ja bym dał im nawet trzy dni tego wolnego. A Lewandowskiego podczas meczu z Holandią posadziłbym przed telewizorem z pilotem w ręku, by sobie pooglądał zmagania kolegów. On jest teraz dla wielu najważniejszą osobą w kraju, ma zresztą pewnie tego świadomość i powinien wypoczywać. (…) Przed EURO 1992 w Szwecji okazało się, że z udziały wykluczona jest Jugosławia, która prowadziła wtedy działania wojenne na terenie Bośni. I pojechali Duńczycy, którzy, gdy o tym się dowiedzieli, przebywali już na urlopach. Ale profesjonalnego piłkarza charakteryzuje, że w kilka dni, nawet po wypoczynku, jest w stanie dojść do wysokiego poziomu. I ci Duńczycy wygrali turniej, pokonując w finale Niemców. Zrobili to na świeżości – opowiada w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym” Jan Tomaszewski.
FAKT
Na początek tekst o obrońcy, który nie był pewny wyjazdu do Francji, a teraz na poważnie rozważa się go do pierwszego składu. Mowa o Bartoszu Salamonie.
Miniony sezon był dla polskiego obrońcy bardzo udany. W barwach Cagliari rozegrał 33 spotkania, a jego zespół wywalczył awans do Serie A. – Co tydzień graliśmy pod wielką presją, musieliśmy wygrywać. Ale wzrosła jakość treningu, spotkałem lepszych piłkarzy i rozegrałem najlepszy sezon w życiu – mówi. Pytany o wysokie oczekiwania polskich kibiców, Salamon zapewnia, że presja nie będzie pętała nóg naszym reprezentantom. – Nie dziwi mnie, że po udanych eliminacjach oraz osiągnięciach klubowych oczekiwania urosły. Rozwinęliśmy się, nasza wartość się podniosła, ale futbol jest nieprzewidywalny. Musimy twardo stąpać po ziemi, ale też być świadomi siły, którą prezentujemy. Jeśli zagramy na poziomie, który pokazujemy od dwóch lat, mamy szansę sobie poradzić – kończy.
Piast wraca w poniedziałek do treningów. Jeśli wsłuchać się w głosy z gliwickiej szatni, urlopy wcale nie były za krótkie. W sam raz.
Murawski akumulatory ładował na Majorce, lecz jak sam przyznaje, potrzebował zaledwie tygodnia urlopu, by zatęsknić za treningami i meczami. – Gdybym miał leniuchować jeszcze kilka dni, nie przyniosłoby to niczego dobrego. Kompletnie bym się rozleniwił. Poleciałem na tydzień na Majorkę, zrelaksowałem się, wypocząłem. Teraz, pod koniec wolnego od zajęć w klubie, musimy trochę poćwiczyć indywidualnie, żeby w poniedziałek stawić się w klubie w dobrej formie – opowiada kapitan Piasta, który nie może doczekać się meczów w europejskich pucharach.
GAZETA WYBORCZA
Szczęsny na ostatniej prostej wyprzedzi Fabiańskiego?
Eliminacje w bramce kończył Łukasz Fabiański, ale nie wiadomo, czy wytrwa w niej do Euro 2016. Zmiana między słupkami byłaby jednak bardzo nie w stylu Adama Nawałki. – Rywalizacja trwa, decyzja nie została podjęta. Usłyszeliśmy, że pod uwagę brana będzie postawa w klubie i reprezentacji oraz sparingi z Holandią i Litwą. Jedyne, co mogę zrobić, to pracować – mówił w Arłamowie Fabiański. Na treningach w “lepszej” drużynie grał na zmianę z Wojciechem Szczęsnym, który wystąpił we wtorek z Holandią (1:2). – Nie wiem, czy wygrałem rywalizację, skupiałem się na tym, by zagrać dobrze – mówił w Gdańsku Szczęsny. Poniedziałkowy sparing z Litwą prawdopodobnie zacznie Fabiański, ale ostatecznie okaże się to dopiero w niedzielę, po przyjeździe piłkarzy do Krakowa. Fabiański blisko dekadę był w reprezentacji rezerwowym albo rezerwowym rezerwowego, na pierwszego bramkarza awansował 15 miesięcy temu. Z Irlandią w Dublinie zastąpił Szczęsnego, który świetnie zaczął eliminacje – był jednym z bohaterów zwycięstwa z Niemcami – lecz później przestał grać w Arsenalu i w hierarchii bramkarzy kadry spadł na trzecie miejsce.
Jest jeszcze mała sylwetka Kyle Lafferty’ego.
Wygłupy uchodzą mu jednak płazem, bo w końcu daje kadrze tyle, ile się od niego oczekuje. W eliminacjach strzelił siedem goli i miał jedną asystę (jego drużyna w sumie zdobyła 16 bramek), dla kibiców stał się talizmanem, dzięki któremu Irlandia Płn. pierwszy raz awansowała na Euro. – W ostatnich dziewięciu meczach zdobyłem dla reprezentacji więcej bramek niż wcześniej przez osiem lat. Odmianę zawdzięczam selekcjonerowi O’Neillowi i żonie Vanessie – mówił Lafferty. Ślub wziął 21 maja. Dalej sprawia kłopoty, choć są to innego rodzaju kłopoty niż wcześniej. Od początku sezonu do końca marca Lafferty zagrał w Premier League tylko 13 minut, O’Neill przygotowywał wówczas specjalny plan, by na zgrupowaniu przed ME postawić piłkarza na nogi. 29-letni napastnik wyprosił wówczas wypożyczenie do drugoligowego Birmingham, ale zdążył tam zagrać 324 minuty w sześciu meczach i strzelić jednego gola. W polskiej kadrze nie ma ani jednego zawodnika, który w klubie wychodziłby na boisko tak rzadko.
SUPER EXPRESS
Mama Kamila Glika opowiada o trudnym dzieciństwie dzisiejszego reprezentanta Polski.
Jego prawdziwą miłością z dzieciństwa był rower. Do szóstego roku życia piłka dla niego nie istniała, bo miał swoje “jokoko” – tak nazywał rower, gdy uczył się mówić. Sport ma w genach, bo mąż grał w osiedlowym klubie piłkarskim, a ja byłam lekkoatletką i trenowałam akrobatykę sportową i pływanie. Dopiero po szóstych urodzinach zaczął interesować się piłką, pewnie dlatego, że większość chłopców na podwórku się nią interesowała. Na naszym osiedlu było kilka boisk, na których malcy kopali piłkę, i z czasem Kamil do nich dołączył.
Gdy mąż zaglądał do kieliszka, a ja musiałam pracować na rano, Kamil zajmował się młodszym o 6,5 roku bratem Mateuszem. Zanim poszedł do szkoły, odprowadzał go do przedszkola, a potem odbierał.
Od paparazzi „Superaka” możemy dowiedzieć się także, co Lewy robi podczas wolnego.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Dziś w „PS” sporo rozmów. Na start – wywiad z Bartoszem Salamonem. Bartek jak zwykle dobrze wypada w mediach.
Z jednej strony nie był pan pewny wyjazdu na turniej do Francji. Z drugiej – mówi się, że ma pan szanse nawet na grę w pierwszym składzie.
Niezły paradoks. Moja pozycja w reprezentacji nie pozwala mi czuć się pewniakiem. Dlatego w Arłamowie nie narzucałem sobie dodatkowej presji, żyłem z dnia na dzień i robiłem wszystko, by – jeśli dostanę szansę – być gotowym.
Rywalizacja o miejsce w składzie była duża?
Ale na odległość. To nie jest czas na „wycinanie” kolegów. Nie mogłem zrobić krzywdy Robertowi Lewandowskiemu albo Arkowi Milikowi. Walczyliśmy, ale inteligentnie.
Jak pan sobie radzi w kadrze?
Podobają mi się treningi, wkomponowałem się w zespół. We Włoszech dominuje taktyka, przesuwanie się po boisku i dokładność. W kadrze gramy szybciej, bardziej intensywnie. Ale rola środkowego obrońcy wszędzie jest taka sama: ma bronić i nie dopuścić napastnika pod bramkę.
Po meczu z Holandią reprezentanci rozjechali się po domach i odpoczywają. Sielanka kończy się dziś o 17.
Były reprezentacyjny bramkarz (Jan Tomaszewski -red.) uważa że Lewandowski i inni kluczowi gracze nie potrzebują teraz minut na boisku, tylko czegoś, co nazywa resetem psychofizycznym. – Ja bym dał im nawet trzy dni tego wolnego. A Lewandowskiego podczas meczu z Holandią posadziłbym przede telewizorem z pilotem w ręku, by sobie pooglądał zmagania kolegów. On jest teraz dla wielu najważniejszą osobą w kraju, ma zresztą pewnie tego świadomość i powinien wypoczywać. Pamiętacie ostatni finał Pucharu Niemiec? To był prawdopodobnie najgorszy mecz o taką stawkę w historii, bo piłkarze Bayernu Monachium i Borussii Dortmund dosłownie człapali po murawie. A teraz odwrotny przykład. Przed EURO 1992 w Szwecji okazało się, że z udziały wykluczona jest Jugosławia, która prowadziła wtedy działania wojenne na terenie Bośni. I pojechali Duńczycy, którzy, gdy o tym się dowiedzieli, przebywali już na urlopach. Ale profesjonalnego piłkarza charakteryzuje, że w kilka dni, nawet po wypoczynku, jest w stanie dojść do wysokiego poziomu. I ci Duńczycy wygrali turniej, pokonując w finale Niemców. Zrobili to na świeżości – opowiada Tomaszewski.
Rozmówka z selekcjonerem Litwy, Edgarasem Jankauskasem. Trener naszych rywali opowiada o kryzysie litewskiej piłki.
Zgodzi się pan, że poziom litewskiej piłki się obniżył? Nigdy nie byliście potentatem, ale w poprzedniej dekadzie mieliście jednak kilku niezłych zawodników. Pan grał w Porto i Sociedad, Marius Stankevicius w Lazio i Valencii, Deividas Sembreras w CSKA Moskwa. Teraz trudno wskazać piłkarzy tej klasy.
Niestety muszę się zgodzić, takie są realia piłki w naszym kraju. Teraz na trzy mecze kadry powołałem piętnastu zawodników z krajowej ligi, która nie jest silna. Dawniej w kadrze na zgrupowanie stawiał się może jeden piłkarz z ligi litewskiej, za to byli zawodnicy z Niemiec czy Włoch, do tego czterech-pięciu z Rosji.
Dlaczego wszystko się zmieniło?
Zainteresowanie rządu nie jest wystarczające. Nigdy nie byliśmy silnym piłkarsko krajem, a bez wsparcia ważnych osób nie powstaną stadiony.
Może wynika to z tego, że na Litwie koszykówka jest sportem narodowym, a piłka po prostu mało osób interesuje?
To prawda. Mamy pięć, sześć pięknych aren koszykarskich i żadnego przyzwoitego stadionu piłkarskiego, a bez tego nie można domagać się awansu. Popatrzmy na Polskę, Słowację, Szkocję – wszyscy mają pełne stadiony. A my gdzie jesteśmy?
Radosław Murawski deklaruje: nie chcemy być popychadłem.
Nie może pan się doczekać spotkań w międzynarodowych rozgrywkach? Był pan członkiem zespołu, który trzy lata temu odpadł w dwumeczu z Karabachem Agdam.
Czekam z utęsknieniem, bo poprzednim razem zaliczyłem w międzynarodowych pucharach… całe 10 minut, a i tak wspominam to jako cenne doświadczenie. Wtedy jednak byłem bardzo młody, zaczynałem wchodzić do drużyny. Teraz jest inaczej, jestem kapitanem Piasta. Z pewnością czeka nas trudna droga, ale wierzę, że jesteśmy w stanie powalczyć z każdym. Pokazaliśmy to w ekstraklasie i choć wiem, że to dwa różne światy, nasz zespół ma charakter i umiejętności.
(…) Piast będzie inaczej postrzegany przez największe zespoły w Polsce?
Mam taką nadzieję. Do tej pory często zdarzało się, że dla przeciętnego kibica byliśmy popychadłem. Można było odczuć brak szacunku. Ostatnim sezonem pokazaliśmy, że ludzie mogą mówić, co chcą, a my znamy swoją wartość. Wiele zespołów nie dało nam rady i nieźle zaskoczyliśmy wszystkich.
I na koniec rozmowa z Frankiem Leboeufem. Zaczyna się stekiem banałów o tym, co jest siłą Francji i czy Polska może być czarnym koniem turnieju, kończy się na… opowieści o dość ciekawym sposobie na życie po karierze.
Po zakończeniu kariery został pan aktorem. Skąd tak nietypowe zajęcie jak na byłego piłkarza?
Zawsze chciałem nim być. W dzieciństwie często chodziłem do kina, oglądałem dużo filmów. To moja pasja.
I czym może się pan pochwalić jako aktor?
Grałem w „Teorii wszystkiego”, w tym filmie o Hawkingu, w filmie o II wojnie światowej. W teatrze wystąpiłem już na scenie około 400 razy. Zacząłem grać, jeszcze będąc piłkarzem Chelsea. Claudio Ranieri (ówczesny menedżer Chelsea – przyp. red.) zwolnił mnie z treningów, bym mógł pojawić się na planie filmowym. Reżyser spytał mnie, w jakim filmie wcześniej grałem. Odpowiedziałem, że w żadnym, bo jestem piłkarzem, a nie profesjonalnym aktorem. Mocno się zdziwił i spytał mnie: „To co ty, k… tu robisz?”. Gram głównie w filmach psychologicznych, ale mogę też występować w innych, jak komediach.
(…) Jaka jest różnica między światem futbolu a światem aktorów i celebrytów?
W piłce jest trudniej. Trzeba przestrzegać diety, lepiej unikać alkoholu. A jako aktorzy przed wejściem na scenę pijemy wino. Ale nie jest tak, że całkiem porzuciłem świat futbolu. Pracuję dla amerykańskiego ESPN, pojawiam się też w radiu.
Fot. FotoPyk