Gdy kariera zbliża się ku końcowi, piłkarze mogą ją zwieńczyć na wiele różnych sposobów: wrócić w rodzinne strony do klubu, w którym się wychowali, uciec na inny kontynent, inkasując tuż przed emeryturą horrendalne sumy lub postarać się wycisnąć jeszcze ze swojego organizmu ostatnie soki i pograć na najwyższym poziomie. Przed takim dylematem stanął właśnie Zlatan Ibrahimović, ale nieoczekiwanie pojawiła się też oferta, jakiej dawno nie dostał żaden zawodnik o podobnej renomie – oferta z czwartoligowego niemieckiego klubu, Rot-Weiß Oberhausen.
Przyznać trzeba, że to kierunek dość niecodzienny. Jaki Mediolan, jaki Manchester, jaka Azja – może właśnie ponad 200-tysięczne Oberhausen położone w Zagłębiu Ruhry to miejsce, w którym Szwed mógłby spokojnie odcinać kupony od swojej kariery? Tak twierdzą na pewno włodarze tego klubu, którzy na swojej oficjalnej stronie informują, że… są bardzo solidnie przygotowani do negocjacji z Ibrą.
Wielu z was grało z pewnością w Football Managera. A nawet jeśli nie, to potraficie sobie wyobrazić jakimi premiami można kusić zawodników. Dodatkowy szmal za gole, asysty, może za miejsce w jedenastce roku – to wszystko jak najbardziej logiczne i uczciwe klauzule. Rot-Weiß postanowiło jednak iść pod prąd i przekonać Szweda do transferu metodami niekonwencjonalnymi.
W komunikacie klubu czytamy, że wraz ze sponsorami i prywatnymi darczyńcami udało się stworzyć atrakcyjny pakiet, który powinien być asem w rękawie w trakcie negocjacji z 34-letnim gwiazdorem. Jakie niespodzianki i pokusy czekają więc na Ibrahimovicia?
Po pierwsze: miasto Oberhausen wprowadzi monarchię i mianuje Zlatana królem.
Po drugie: browar KönigPilsener zmieni nazwę na IbrahimovićPilsener.
Po trzecie: powstanie nowa trybuna zbudowana wyłącznie z mebli zakupionych w Ikei (jakby ktoś nie wiedział – Ikea, tak jak Zlatan, jest szwedzka).
Po czwarte: na meczach zamiast klasycznego wursta sprzedawane będą szwedzkie przysmaki.
Wygląda więc na to, że przywilejów Zlatan otrzymałby tyle, że jeszcze chwila – może rok, dwa rządów – i zamiast Oberhausen, na tablicach przy wjeździe do miasta widniałoby Ibrahausen. Tam byłby absolutnym królem i władcą, który rządziłby niepodzielnie. Wystarczy tylko jeden malutki krok, parę machnięć piórem, kilka parafek i Szwed mógłby choć w jakimś procencie zaspokoić swoje nieposkromione ambicje. A poza tym? Walka o awans do trzeciej ligi między innymi z Viktorią Köln, rezerwami Borussii Dortmund czy Alemannią Aachen. Zapowiada się pysznie!