Dymek, fajeczka, pecik. Rzecz nie wskazana dla normalnego człowieka – wiadomo, choroby, bla, bla, bla – a co dopiero dla wyczynowego sportowca. Znacie to doskonale, wyjście na jogging po miesiącu kopcenia fajek, natychmiastowy atak kaszlu i zadyszka. Miało być pięć kilometrów, jest pięćset metrów i plucie flegmą. Mogłoby się wydawać, że nie da się tego połączyć. A jednak są zawodowi piłkarze, którym dymek – jak twierdzą – nie sprawia większych problemów.
Kto wie, o ile byliby lepsi, gdyby nie oddawali się po kilka razy codziennej uciesze. A może gorsi? Może zżerałby ich stres, a tak potrafią się wyluzować?
Zidane, Platini, Ronaldo, Buffon, Barthez, Nedved, Rooney, Cole, Wilshere, Sneijder, Coentrao, Ballotelli – to tylko wierzchołek góry piłkarzy, którzy lubili i lubią sobie zakopcić. Piłkarskim rekordzistą jest chyba Mario Basler, który palił (pewnie i pali nadal)… trzy paczki dziennie. Wiemy tylko o tych, którzy się przyznali, albo zostali przyłapani. A ilu nadal po cichaczu pali pod prysznicami?
Kiedy pali bramkarz, pół biedy. Wiadomo, że jego praca nie opiera się na wydolności – a właśnie wydolność cierpi przez fajki najbardziej. Tajemnicy ze swojej słabości nie robi Artur Boruc, parę razy przyłapany z papierosem był także Wojciech Szczęsny. Według angielskiej prasy właśnie to sprawiło, że Wenger go przekreślił, ale możemy się domyślać, czy nie był to tylko pretekst.
Michał Żewłakow zaczął palić w wieku 31 lat. Przed meczem z Realem namówił go Darko Kovacević. A skoro mecz zaliczył ma plus – nawyków nie zmieniał. Palił Urban, palił Łapiński – ten to dopiero ciekawy agent, bo rzucił fajki dopiero w momencie, gdy… skończył karierę. Kowal z kolei rzucił w jej trakcie, ale twierdził, że nie widział żadnej różnicy. Palił jak smok czy w ogóle – czuł się tak samo.
Ale czasy się zmieniają, dziś widok zawodnika z papierosem jest znacznie rzadszy. Po pierwsze – świadomość jest dużo większa, piłkarze wreszcie prowadzą się jak zawodowcy. Po drugie – panuje moda na niepalenie. Paweł Janas w “Przeglądzie Sportowym” pół żartem, ale jednak też pół serio: – Co to za czasy, że tylko jeden w kadrze pali. W 82 roku, kiedy zajęliśmy trzecie miejsce na świecie, był tylko jeden, który nie pali.
Panowie, dziś zapalniczki chowamy do szuflad.