Jakoś tak się układały te mecze podwórkowe, że raczej wszyscy unikali bycia bramkarzem – każdego ciągnęło do przodu, bo wiadomo, największy szacunek zbiertał napastnik. Z tyłu zostawali ci słabsi, na budzie stawiano grubego, żeby zasłonił jak największą powierzchnię. Gości umiejących połączyć obie role, nie było raczej wcale – tym większe ukłony dla faceta, który potrafił bronić i strzelać na najwyższym poziomie. Hans-Jorg Butt świętuje dziś 42. urodziny.
Jeśli chodzi o wykonywanie rzutów karnych, to naprawdę był w tej konkurencji profesorem, gdyby Legia miała kogoś podobnego pewnego razu z Celtikiem, bankowo wygrałaby u siebie wyżej. – Mam do niego całkowite zaufanie, bo trenujemy jedenastki co tydzień. To, co on robi, jest wręcz niewiarygodne – powiedział kiedyś o bramkarzu Louis van Gaal. Butt jest ósmym najskuteczniejszym golkiperem na świecie, a pierwszym, jeśli chodzi tylko o rozgrywki Ligi Mistrzów. Strzelił w niej trzy gole i co ciekawe, wszystkie Juventusowi. W sumie na koncie ma 32 bramki, czyli więcej niż niektórzy piłkarze, umownie nazywani napastnikami.
Butt zaliczał też oczywiście wpadki w swojej strzeleckiej karierze. Na przykład wtedy, gdy z jedenastu metrów pokonał bramkarze Schalke 04, ale zamiast wracać na pełnej do bramki, robił to truchtem przyjmując gratulacje i klaszcząc sobie nad głową. Jego gapiostwo wykorzystał Mike Hanke i po prostu go przelobował.
Poza wszystkim, Niemiec był też dobrym bramkarzem – na nic zdałby się jego talent, gdyby nie ogarniał z tyłu. Stylem gry przypominał trochę Edwina van der Sara, też był oszczędny w ruchach. Zresztą, to właśnie Holendra pokonał z jedenastki, gdy ten strzegł bramki Juventusu.