7 kwietnia 2009. Porto przyjeżdża na Old Trafford, gdzie w roli gospodarzy Van der Sar, Evra, Vidić, Park, Scholes czy Rooney. Kibice oglądają świetny mecz: Cristian Rodriguez na 1:0 dla Portugalczyków, potem bramki Rooneya i Teveza dla United, ale w końcówce nóż Anglikom wbija Mariano Gonzalez. 2:2. Wyjątkowo niewygodny rezultat mając w perspektywie rewanż w Portugalii.
Przed meczem na Dragao w Portugalii wyjątkowo podbijano bębenek. Istotnie, szansa na wyrzucenie wówczas jeszcze wielkiego United była i to znaczna. Przecież od pierwszej minuty to Czerwone Diabły musiały gonić wynik. Porto postawiło bardzo trudne warunki i Manchester Fergusona miał ogromny problem, by się przebić. Aż wreszcie Cristiano Ronaldo zrobił to, co robić potrafi jak mało kto: wygrał kolegom mecz. Wziął piłkę, huknął z bardzo daleka, ale ta z taką siłą i precyzją, że tego dnia wielu portugalskich kibiców miało pretensje do CR7, że to akurat on, rodak, pozbawił Porto szansy na półfinał.