– Wojtek Szczęsny z maja 2016 roku jest lepszy od Wojtka Szczęsnego ze stycznia tego roku, nie mówiąc o maju 2015. Pierwszy raz przeżyłem zmianę klubu. Już w Romie doświadczyłem zmiany trenera. Mogłem porównać, jak zmienia się moja gra w tym samym zespole, ale z innym szkoleniowcem. Wydawałoby się, że bramkarz ma złapać, kopnąć i spróbować nie wpuścić piłki do siatki. Nic bardziej mylnego. Jestem lepszy także dzięki wspaniałemu trenerowi bramkarzy Romy. Guido Nanni zrobił dla mnie więcej niż powinien – reklamuje się w Przeglądzie Sportowym Wojciech Szczęsny.
FAKT
Tabloid otwiera dzień materiałem, jak Lewandowska trenuje z partnerkami piłkarzy. Szczerze? Jesteśmy zdziwieni, że tak mało zdjęć – zamiast tekstu, zmieściłoby się przecież jeszcze jedno.
Ojciec opuścił Arka Milika. Ciekawy fragment kolejnego wywiadu z albumu „W kadrze”.
Pamiętasz, jak tata odszedł z domu?
– Miałem sześć lat. Za wiele nie pamiętam z czasów, kiedy ojciec jeszcze z nami mieszkał. Jedyne wspomnienie, jakie przywołują mi bliscy, to jak zabrał mnie na mecz Sokoła Tychy, gdy miałem roczek. Jego relacje z matką nie układały się najlepiej. Przyczyną były jego problemy z alkoholem. Odszedł. Przeżyłem to zupełnie inaczej niż mój starszy brat, który rozumiał o wiele więcej. W domu nie było różowo, ale nie mam problemu, by o tym mówić.
Bieżące sprawy:
– Krychowiak nie pamięta, żeby zagrał ręką w finale Ligi Europy
– Podoliński stracił pracę, a Wszołek straci Euro
– Kamiński przebiera w ofertach, ta najpoważniejsza jest ze Sportingu Gijon
Najlepszy transfer Legii? Hlousek. Tekst o tym, że mistrz Polski powinien ściągać zawodników podobnego kalibru – czyli takie pitu-pitu.
– Hlousek udowodnił, co znaczy doświadczenie wyniesione z Bundesligi. To zdecydowanie najlepszy lewy obrońca ligi. Jędrzejczyk również nie schodził poniżej solidnego poziomu, dlatego warto powalczyć o jego pozostanie w stolicy. To jest kierunek, w którym powinni podążać właściciele Legii, jeśli drużyna ma wykonać jakościowy skok – mówi były legionista Sylwester Czereszewski (45 l.).
GAZETA WYBORCZA
Paweł Wilkowicz apeluje: Legio, łap Ligę Mistrzów, tak szybko ucieka.
– Mistrz Polski niech się spieszy z awansem do Ligi Mistrzów – mówi Sport.pl Zbigniew Boniek. Droga mistrza Polski do Ligi Mistrzów będzie znacznie trudniejsza. – Nastroje w europejskim futbolu są dla nas bardzo niepokojące. Bogate kluby Europy chcą znieść reformę Michela Platiniego, a to oznacza, że eliminacje LM znów będą otwarte i zamiast z Videotonami mistrz Polski będzie znów walczył z potęgami z Anglii, Hiszpanii czy Włoch – zdradza prezes PZPN-u. (…) – Decyzje pewnie zapadną do końca roku, nic jeszcze nie jest przesądzone, ale widziałem, jakie kartki i projekty krążą. Na razie mamy w UEFA czas bezkrólewia, wybory nowego szefa będą dopiero 14 września, teraz rządzi tymczasowo Hiszpan Angel Maria Villar Llona, zaczynają się zgłaszać kandydaci, jako pierwszy zrobił to w środę Holender Michael van Praag (były prezes Ajaxu, obecny prezes Holenderskiego Związku Piłki Nożnej – p.w.). Widzę, jakie są nastroje, wielcy są zdeterminowani. Zresztą u nas w lidze też przecież nie rządzą drużyny ze strefy spadkowej, tylko te najmocniejsze, prawda? A te najmocniejsze w Europie odgrażały się, że jeśli UEFA nie zapewni im wyższych dochodów z Ligi Mistrzów, założą własną Superligę. Oni wiedzą, że telewizje kupują prawa właśnie dla ich meczów, a nie dla spotkań średniaków, którzy w reformie Michela Platiniego zostali wzięci pod ochronę. Dlatego przeczuwam, że to się skończy cofnięciem reformy Michela – mówi Boniek.
SUPER EXPRESS
Tutaj to samo, co w Fakcie. Sexy trening partnerek piłkarzy – kilka fotek i podpisy, która dziewczyna kim jest.
Jeśli odejdę to po Euro – mówi Arkadiusz Milik.
Na transferze nie? Wielkie kluby są gotowe wyłożyć za ciebie kilkanaście milionów euro.
– Mam jeszcze dużo czasu na podjęcie decyzji, teraz myślę tylko o reprezentacji.
Nie lepiej mieć czystą głowę podczas Euro i znać swoją przyszłość?
– Po mistrzostwach będę miał troszkę więcej wolnego czasu i dopiero wtedy będę myślał o przyszłości.
Tymczasem Krychowiak goni Bońka.
Grzegorz Krychowiak (26 l.) przeżywa wielkie chwile. Reprezentant Polski po raz drugi z rzędu wygrał Ligę Europy i goni. Zbigniewa Bońka (60 l.), który ma na koncie trzy europejskie trofea. Sevilla przeszła do historii piłki i zarobiła ponad 100 mln złotych. A w niedzielę kolejny finał z udziałem “Krychy” – starcie z Barceloną. Choć w Bazylei prowadzenie objął Liverpool, to ostatecznie triumfowała Sevilla, która odpowiedziała trzema golami. Finał LE z loży honorowej obserwował Zbigniew Boniek, który po meczu serdecznie wyściskał się z Krychowiakiem. “Zibi” wygrał trzy europejskie trofea (PEMK, PZP i Superpuchar Europy), ale jeśli “Krycha” w takim tempie będzie zdobywał kolejne, to już za rok może się zrównać z prezesem PZPN. Sevilla przeszła do historii jako pierwszy zespół, który trzy razy z rzędu wygrał Ligę Europejską (pięć razy w ogóle).
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka – Szczęsny jak nowy.
Dzięki Romie jestem lepszym bramkarzem. Duża rozmowa z Wojtkiem.
Jaka, z perspektywy bramkarza, jest różnica między Serie A a Premier League?
– Ogromna. Wydaje się, że we Włoszech jest łatwiej ze względu na mniejszą intensywność fizyczną. Bramkarze są bardziej chronieni na przedpolu. Pod względem taktyki jest różnica na korzyść Serie A. Odczułem to szczególnie od momentu, kiedy do Romy wrócił trener Luciano Spaletti, który zastąpił Rudiego Garcię. Ogromna jest rola bramkarza przy wprowadzaniu piłki, w tym aspekcie Spaletti nauczył mnie w pół roku więcej niż w Arsenalu przez dziewięć lat. Skończyło się moje kopanie piłki za połowę. Czasem treningi poświęcane wyłącznie wprowadzaniu piłki z autu bramkowego trwały 45 minut. Mieliśmy siedem-osiem różnych wariantów na każdy mecz, żaden nie obejmował dalekich wybić, bo zawodnicy z przodu nie mieli szans w pojedynkach powietrznych. Dzięki pobytowi we Włoszech jestem wszechstronniejszym bramkarzem.
Lepszym też?
– Zdecydowanie. Wojtek Szczęsny z maja 2016 roku jest lepszy od Wojtka Szczęsnego ze stycznia tego roku, nie mówiąc o maju 2015. Pierwszy raz przeżyłem zmianę klubu. Już w Romie doświadczyłem zmiany trenera. Mogłem porównać, jak zmienia się moja gra w tym samym zespole, ale z innym szkoleniowcem. Wydawałoby się, że bramkarz ma złapać, kopnąć i spróbować nie wpuścić piłki do siatki. Nic bardziej mylnego. Jestem lepszy także dzięki wspaniałemu trenerowi bramkarzy Romy. Guido Nanni zrobił dla mnie więcej niż powinien. To świetny fachowiec, cierpliwy – poznał, jakim jestem człowiekiem i w jakich warunkach lubię pracować. Nie boję się ciężkiej roboty, ale lubię dobry nastrój. Nie znoszę nudy, czy pełnienia roli maszyny. Chcę się cieszyć pracą, tym bardziej, że nie jest najgorsza. Spędziliśmy sporo czasu, chodziliśmy na kolację, rozmawialiśmy o życiu – słowem: zaprzyjaźniliśmy się. Jemu zawdzięczam to, że się rozwinąłem i jestem bardziej wszechstronnym bramkarzem.
Będzie trudniej w LM – mówi Zbigniew Boniek. O rewolucji czytaliśmy już w Wyborczej.
Na czym miałaby ona polegać?
– Największe ligi, najsilniejsze państwa, a więc Hiszpania czy Włochy, forsują teorię, że nie ma sensu dopuszczać w obecnej formule klubów ze słabszych krajów, bo nic nie wnoszą do fazy grupowej LM, są w niej tłem. Wielcy europejskiego futbolu chcą zniesienia reformy Platiniego z 2009 roku.
Dlaczego?
– Bo ścierają się między sobą w eliminacjach, chociaż ich kluby są o wiele silniejsze niż te, które walczą w eliminacjach drugą mistrzowską, jak chociażby Polska. Walka ze słabszymi w fazie grupowej niewiele im daje, a kluby, które omija Liga Mistrzów, tracą mnóstwo pieniędzy. W dodatku boją się rosnącej siły Anglików. Takie Leicester City, wygrywając mistrzostwo, dogoniło budżetem Juventus! Za chwilę Stoke czy inny przeciętny klub Premier League będzie podbierać wielkim klubom piłkarzy. Dlatego jest dążenie do zmian w Lidze Mistrzów, które mogą nastąpić od 2018 roku, gdy będzie nowe rozdanie praw telewizyjnych.
Cała strona obok zostaje poświęcona Marcinowi Kamińskiemu. Jest o ofertach, które otrzymał, ale i rozmowa autorstwa Macieja Henszela. Bardzo bolesne pożegnanie.
To, co działo się w niedzielę na Inea Stadionie, to chyba najgorsze dla pana chwile w Lechu?
– Nie spodziewałem się, że może mnie coś takiego spotkać. Tym bardziej, że oberwałem za słowa, których nie powiedziałem. To było dla mnie bardzo przykre pożegnanie. Na to spotkanie przyjechali wszyscy moi bliscy. Rodzice wzięli wolne, był mój brat, rodzina moja i narzeczonej i oglądali to, jak mnie obrażano. To było dla mnie bardzo bolesne. Patrząc na te wszystkie lata w Poznaniu zdecydowanie najgorszy moment. Piłkarsko było przykro, ale nie aż tak. Cóż, mleko się rozlało i już nie czas na wyjaśnienia. Można było to zrobić wcześniej, teraz jest już za późno.
Łukasz Załuska może wrócić do kraju – już wczoraj czytaliśmy w PS, że chce go Jagiellonia, dziś dołącza Termalica. Jest również tekst o tym, jak znakomitą inwestycją okazał się dla Śląska Bence Mervo.
Czesław Michniewicz chce wrócić jak najszybciej.
A może zaważył brak awansu do europejskich pucharów?
– Na początku naszym celem nie był awans do pucharów, tylko zbudowanie solidnej drużyny. O podium zaczęto mówić dopiero w trakcie sezonu. Sami podwyższyliście sobie poprzeczkę i czułem z tego powodu satysfakcję. Nikt nie mówił mi, że musimy awansować do pucharów. Po prostu oczekiwania wzrosły, bo pojawiła się szansa.
(…)
Pana zespół ostatnio krytykowano nie tyle za wyniki, ile za styl.
– Mówienie o stylu w polskiej piłce to trochę mówienie o czymś, co jest ponad możliwości naszych klubów. Liczą się przede wszystkim punkty. Chcieliśmy wygrywać solidną defensywą, zaangażowaniem i mądrością taktyczną.
Misja Podolińskiego zakończona.
Jeszcze w sobotę, kiedy Podbeskidzie kończyło rozgrywki ekstraklasy, rozstanie Górali z Robertem Podolińskim wydawało się przesądzone. Prezes Tomasz Mikołajko nie ukrywał, że chce zmiany trenera i zatrudnienia szkoleniowca o marce uznanej na krajowym rynku, który podjąłby się budowy zespołu gwarantującego powrót do ekstraklasy, a jednocześnie miałby dobre rozeznanie w rozgrywkach I ligi. W Bielsku-Białej na temat Podolińskiego jednak nie było zgodnej opinii. Niektórzy uważali, że spadek jest winą trenera, a jego dobre rozeznanie w I lidze pomoże Podbeskidziu w nowym sezonie. Tak sądzili między innymi kibice, którzy podczas ostatniego meczu z Wisłą Kraków skandowali nazwisko szkoleniowca, oraz część sponsorów. Na początku tygodnia wydawało się, że miasto, będące właścicielem klubu, również poprze kandydaturę Podolińskiego, co świadczyłoby o tym, że Mikołajko nie ma decydującego głosu przy obsadzaniu tak kluczowej pozycji. Prezesowi udało się jednak przeforsować swoje stanowisko. W czwartek wczesnym popołudniem doszło do spotkania z kierownictwa klubu z Podolińskim, w czasie którego poinformowano trenera, że jego wygasający 30 czerwca kontrakt nie zostanie przedłużony. Wraz ze szkoleniowcem z Podbeskidzia odchodzą jego asystenci Michał Pulkowski i Michał Mirota. – Teraz rozpoczynamy szukanie nowego trenera – poinformował prezes. Podoliński nie ukrywał, że spodziewał się takiego rozwiązania.