Kamil Vacek niewątpliwie jest jednym z największych wygranych zakończonego wczoraj sezonu Ekstraklasy. Jeszcze niedawno był jedynie negatywnie zweryfikowanym na Zachodzie rezerwowym Sparty Praga – niepotrzebnym do tego stopnia, że zaczęto wypychać go na wypożyczenia. W całym poprzednim sezonie zaliczył ledwie asystę, nie strzelając przy tym bramki – od statusu gwiazdy dzieliło go mniej więcej tyle, co dziś brakuje Jose Kante do miana goleadora. Karta odwróciła się w sposób dość spektakularny – dziś pretenduje do miana najlepszego pomocnika (no i piłkarza) Ekstraklasy, szykuje się do wyjazdu na Euro z niesłabą reprezentacją Czech i poprowadził Piasta Gliwice do tytułu wicemistrza Polski. No nie było piłkarza, jest piłkarz.
Jednak i w tej beczce miodu znaleźć można troszeczkę dziegciu. Może nie całą łyżkę, a tylko kropelkę – w momencie gdy ważyły się losy mistrzowskiego tytułu, gdy o całym sezonie decydowały tak naprawdę detale, lider drużyny z Gliwic był nieobecny. I nie chodzi nam tu tylko o mecze z Lechią, Pogonią i Ruchem, w których Czech faktycznie znajdował się poza składem.
Spotkanie z Legią – tak słabego Vacka nie widzieliśmy nigdy.
Spotkanie z Zagłębiem – bezradny, w zasadzie pierwszy hamulcowy.
Trzy zwycięstwa w ostatnich pięciu spotkaniach Piast odniósł, gdy Vacka na boisku nie było. Gdy był – dwie porażki. Nie chcemy do tego dorabiać wielkiej ideologii, ale jednak podzielamy spostrzeżenia Kamila Kosowskiego, który z trakcie meczu z Zagłębiem, wytykał Latalowi zrezygnowanie z ustawienia, które zdawało egzamin w końcówce sezonu – z Bukatą w środku i nominalnym skrzydłowym w składzie. Wiadomo, że łatwo wymądrzać się już po fakcie, bo pominięcie Vacka byłoby ruchem trudnym i nieoczywistym. Ale może właśnie tej odwagi zabrakło, by kończyć sezon w jeszcze lepszych nastrojach?
Na Vacka już za moment spłyną wielkie pochwały, wyląduje on zapewne w zestawieniach uwzględniających najlepszych piłkarzy, ale zanim się to stanie – musimy go ogłosić jednym z największych badziewiaków ostatniej serii gier.
Za to w jedenastce kozaków znajdziemy kilka potwierdzeń świetnej dyspozycji na wiosnę. Hlousek, Wolski, Morioka, Kędziora, no i przede wszystkim Maciej Dąbrowski. Nie tak dawno Pogoń oddawała go Zagłębiu do I ligi – ciężko w to uwierzyć. Tak samo jak w to, że Dąbrowski nie jest uwzględniamy przy wyborze najlepszego obrońcy sezonu w Ekstraklasie. Nieporozumienie.
Fot. FotoPyK