W prasie odbywa się dziś sąd nad Legią. W środę w Gdańsku nie musieli za wszelką cenę wygrać. Ale oni nie tylko nie wygrali, oni zagrali bardzo niemistrzowsko, może nawet poniżej wszelkiej krytyki – i teraz spokój w klubie może być co najwyżej pozorny. – Czego się boję przed meczem? Głupich pytań – mówił we wtorek Czerczesow. Rosjanin nie miał ochoty na rozmowy z dziennikarzami, odpowiadał półsłówkami. (…) Trener tłumaczył po meczu, że Legia zagrała kilkanaście meczów więcej niż rywale, dlatego rotacja w składzie miała sens. A na pytanie, dlaczego po przerwie wpuścił Michała Kopczyńskiego, bardzo głębokiego rezerwowego, odburknął, że “tak zdecydował” – czytamy w “Gazecie Wyborczej”.
FAKT
Tekst pomeczowy ze spotkania Legii i Lechii – odpuszczamy. Ciekawa jest natomiast informacja, że kibice Górnika obrażali Kasprzika. Kto jak kto, ale jako jeden z nielicznych nie zawalił.
Po zakończeniu meczu część z kibiców zaczęła skandować w stronę zawodników: „Wypier…”. Kasprzik nie wytrzymał i wdał się z nimi w pyskówkę. (…) – Liczę się z tym, że spadek najbardziej przeżyjemy z Adamem Danchem. Pochodzimy stąd, utożsamiamy się z klubem jesteśmy kibicami, znamy środowisko i wielu z fanów kojarzymy osobiście – przyznawał Kasprzik przed meczem z Koroną.
We Francji nie ulegają psychozie i normalnie – nie zważając na ewentualne ataki – organizują strefę kibica.
Strefa kibica na Polu Marsowym pomieści 92 tys. ludzi Francuzi zainwestują w dodatkowe środki bezpieczeństwa. 130 tysięcy metrów kwadratowych, piłkarskie boisko, scena i osiem telebimów – tak ma wyglądać największa strefa kibica podczas Euro 2016. Na miesiąc Pole Marsowe zamieni się w małe futbolowe miasteczko podzielone na cztery wielkie części: strefę animacji, strefę pracy mediów, obszar z telebimami i sceną oraz strefę restauracyjną.
GAZETA WYBORCZA
„Wyborcza” nie przebiera w słowach. Oglądaliśmy wczoraj karykaturę Legii.
Trzy dni temu nikt o takim czarnym scenariuszu w Warszawie nikt nawet nie myślał. Rozbiwszy 4:0 Piasta, piłkarze Czerczesowa zapewnili sobie w poprzedniej kolejce względny spokój. W najważniejszym meczu sezonu byli lepsi, i to w każdym miejscu boiska. W środę w Gdańsku nie musieli za wszelką cenę wygrać. Ale oni nie tylko nie wygrali, oni zagrali bardzo niemistrzowsko, może nawet poniżej wszelkiej krytyki – i teraz spokój w klubie może być co najwyżej pozorny. – Czego się boję przed meczem? Głupich pytań – mówił we wtorek Czerczesow. Rosjanin nie miał ochoty na rozmowy z dziennikarzami, odpowiadał półsłówkami. Był zły, bo chwilę wcześniej dowiedział się od sztabu medycznego, że do Gdańska nie może zabrać Tomasza Jodłowca. (…) Trener tłumaczył po meczu, że Legia zagrała kilkanaście meczów więcej niż rywale, dlatego rotacja w składzie miała sens. A na pytanie, dlaczego po przerwie wpuścił Michała Kopczyńskiego, bardzo głębokiego rezerwowego, odburknął, że “tak zdecydował”.
Arka znów powraca do Ekstraklasy.
Dyrektorem sportowym został Edward Klejndinst. W trzy lata zespół miał się przebić do ekstraklasy, dlatego mimo fatalnego wyniku w pierwszym sezonie (10. miejsce) nie doszło do kadrowej rewolucji. Zatrzymano wielu piłkarzy, którzy teraz wywalczyli awans. Wywalczyli także dlatego, że byli doskonale zgrani. Do tego doszły znakomite zimowe ruchy transferowe, które firmował właśnie Klejndinst. Strzałem w dziesiątkę okazało się sprowadzenie niechcianego w Miedzi Legnica pomocnika Yannicka Sambei Kakoko oraz wypożyczenie z Legii i Lecha związanych z regionem Mateusza Szwocha i Dariusza Formelli. Znają się jeszcze z gry w juniorach Arki, w 11 tegorocznych meczach łącznie zgromadzili osiem goli i 11 asyst. Klub postawił na piłkarzy, którzy chęć zarobienia potrafią odłożyć na dalszy plan, przede wszystkim chcą pomóc klubowi, z którym ich tak wiele przecież łączy. – Cieszymy się, że plan trzyletni wykonaliśmy w dwa lata – mówi trener Grzegorz Niciński. To trzeci awans gdynian do ekstraklasy w XXI wieku, poprzednie miały miejsce w 2005 oraz 2008 r. Wszystkie łączy osoba Krzysztofa Sobieraja. Lata mijają, większość jego klubowych partnerów pokończyła kariery albo grają w dużo niższych ligach, a 34-letni kapitan żółto-niebieskich wciąż się trzyma i ma zasadniczy udział w każdym przywołanym sukcesie.
SUPER EXPRESS
W tabloidzie znajdujemy dwa teksty z meczu (ale je odpuścimy) i… tekst, który czyta się trochę na opak.
Zdecydowana większość wymienionych przez nas piłkarzy to pewniacy Nawałki, selekcjoner waha się jedynie co do kilku pozycji i niewykluczone, że decyzję w tych przypadkach podejmie w ostatniej chwili. Ważą się na przykład losy jednego z bohaterów eliminacji Sebastiana Mili i możliwe, że “Roger” Euro zobaczy w telewizji. Z kolei na ostatniej prostej zyskał Thiago Cionek, który zaczął regularnie grać w Palermo i trafił niedawno do jedenastki kolejki Serie A. Dzięki temu jego akcje poszły w górę, czego nie można powiedzieć o Łukaszu Szukale, który był podstawowym graczem w trakcie eliminacji, ale nieudany transfer do Turcji praktycznie pogrzebał jego szanse na Euro.
Według „Superaka” zabrani na zgrupowanie i później odstrzeleni będą Tytoń, Mila, Starzyński, Sobiech i Wszołek.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Fragment sprawozdania meczowego:
Przed wczorajszym meczem trener Legii Stanisław Czerczesow nie zamierzał wracać do przykrej dla stołecznego klubu historii, kiedy cztery lata temu stracił on w Gdańsku szanse na zdobycie mistrzostwa.- Zostawmy to, nie ma sensu wspominać dawnych czasów. Wszyscy wiemy, jaki jest nasz cel, założyliśmy go sobie kiedy objąłem zespół. Lechia ma się o co bić, my również, dlatego spodziewam się twardej walki – twierdził szkoleniowiec. Czerczesow zaszokował podstawowym składem. W porównaniu do starcia z Piastem oprócz kontuzjowanego Tomasza Jodłowca zabrakło zagrożonych przymusową pauzą: Michała Kucharczyka, Ariela Borysiuka i Michała Pazdana. Z naszych informacji wynika, że przed meczem dwóch ostatnich zgłosiło trenerowi kontuzje. W ich miejsce wskoczyli: Tomasz Brzyski, Michaił Aleksandrow, Michał Masłowski i Stojan Vranješ. Z piłkarzy, którzy musieli uważać na żółte kartki, jedynie Guilherme rozpoczął spotkanie z Lechią od początku.
Jevtić i Prijović odetchnęli z ulgą: zmienią się przepisy odnośnie obcokrajowców. Reprezentanci niektórych krajów spoza UE i tak będą mogli grać w Ekstraklasie.
Restrykcyjne prawo wchodzi lada chwila, ale będzie jednak nieco łagodniejsze niż początkowo planowano. Ekstraklasa SA dopięła swego i od przyszłego sezonu limit dwóch obcokrajowców spoza krajów Unii Europejskiej w polskiej drużynie nie będzie dotyczył również Europejskiego Obszaru Gospodarczego – a więc także Norwegii, Islandii, Lechtensteinu oraz Szwajcarii, która też należy do strefy Schengen. Oznacza to, że PZPN, który właśnie zmodyfikował swoją uchwałę, uwzględnił głosy płynące z ligowej spółki, przestrzegającej, że bardziej restrykcyjny zapis uderzy w europejskie prawo do swobody przepływu ludzi, kapitału, towarów i usług i narazi PZPN na przegrane procesy.
Gorzka rozmowa z Damianem Chmielem:
Jak to możliwe, że Podbeskidzie po sezonie, w którym o mało nie awansowało do grupy mistrzowskiej, spada z ekstraklasy?
Wygląda to tak, że spadek najpierw miał miejsce w naszych głowach. Praktycznie od początku fazy finałowej nas już w tej ekstraklasie nie było. Powiedzmy sobie to szczerze, to nie była kwestia tylko tego ostatniego spotkania. W Białymstoku przegraliśmy, choć prowadziliśmy na kwadrans przed końcem. Z Koroną Kielce graliśmy, jakbyśmy nie byli sobą. A mecz w Łęcznej to już katastrofa. Wyglądało to tak, jakbyśmy nagle, z dnia na dzień, przestali umieć grać w piłkę. To, co robiliśmy na boisku, to jest śmiech. Robiliśmy niby wszystko, co w naszej mocy, ale nie stać nas było nawet na remisy w grupie spadkowej. Przez sześć kolejek nic nie zrobiliśmy. Takim czymś nie da się utrzymać ligi, więc spadliśmy.
W skali całego sezonu, ten spadek jest zasłużony?
To, co zrobiliśmy wcześniej, zasługiwało na szacunek. Podnieśliśmy się po rundzie jesiennej. Zimowaliśmy na ostatnim miejscu, a potem byliśmy bardzo blisko grupy mistrzowskiej. Ale umówmy się, nie byliśmy w niej. Znaleźliśmy się w niej tylko na chwilę, przez zamieszanie, które gdzieś się pojawiło. Nie wiem czy to aż tak na nas oddziaływało, że nie potrafiliśmy się pozbierać przez tyle tygodni. Ktoś zakrakał na początku, że Podbeskidzie nie weszło do ósemki, więc teraz pewnie spadnie. I okazało się, że to prawda.
W zupełnie innych nastroju jest kapitan Arki, Krzysztof Sobieraj.
To już pewne: Arka zagra w ekstraklasie. Co pan czuje?
Cóż… To są takie chwile, że człowiek oddaje się emocjom. Płakałem. To były łzy radości. Tak reaguje mężczyzna, który jest szczęśliwy i spełniony. Dla Arki oddałem wszystko. Poświęciłem się jej. To moja rodzina. Jestem z tym klubem emocjonalnie związany. Dlatego tak bardzo wszystko przeżywam.
(…) To był dla pana najtrudniejszy mecz w karierze?
Oglądałem mecz z ławki, ale zawału nie dostałem. Tylko kilka razy wyskoczyłem w górę. Decyzje sędziego? Faul był ponoć ewidentny. Tak mówili ci, którzy oglądali mecz w telewizji. Owszem, świętowanie mogliśmy przełożyć na kolejny dzień… Matka Boska nam jednak sprzyjała, no i my dużo z siebie daliśmy. Szacunek dla całego zespołu! Trener Niciński jest na początku kariery szkoleniowca, ale potrafił tak poukładać drużynę, że nie mieliśmy problemu z upragnionym awansem.
Fot. FotoPyk