Niestety, taki już ten sezon piłkarski jest, że pod sam koniec zalewa nas rzeką śmieci. Tak zwanych „meczów o puchar pasztetowej”, ewentualnie „pojedynków o uścisk dłoni prezesa i znoszone złote kalesony”. No bo kogo obchodzi, czy na koniec sezonu jakiś niemiecki średniak zajmie miejsce 12., czy może jednak szarpnie się na 11.? Kto tydzień po ostatnim gwizdku będzie jeszcze pamiętać, czy Stoke znalazło się ostatecznie nad Swansea, czy może było zupełnie odwrotnie?
Szczęśliwie ligowe ostatki to nie tylko nic nie znaczący szlam, ale i parę starć, których temperaturze i stawce daleko będzie do zapomnianej, stojącej od rana na biurku herbaty. Takich, które niejednokrotnie zdefiniują miniony rok jako udany lub nieudany i takie, które będą mieć realny wpływ na kształt europejskich i krajowych rozgrywek w przyszłym sezonie. Ostatnie żwawsze podrygi wygasających powoli rozgrywek 2015/2016.
Na które mecze warto więc przełączyć w tych ostatnich dniach ligowych zmagań?
Korespondencyjne El Clasico
14.05: Granada – Barcelona
14.05: Deportivo – Real
Dwa mecze, które grzeją każdego, kto choć raz opowiedział się po jednej ze stron. Barcelona czy Real? Ronaldo czy Messi? Suarez czy Benzema? Bale, a może Neymar?
Wymarzonym zwieńczeniem takich rozgrywek byłoby podgrzane do granic możliwości El Clasico, a tak? No cóż, trzeba liczyć na to, że Granada nie da się szybko i łatwo Barcelonie rozstrzelać, że potrzyma nas trochę w niepewności. Każdy piłkarz na świecie przyznaje, że gdy jest się faworytem, a nie potrafi się szybko otworzyć wyniku, to presja wygranej jest przeogromna. Że z każdą minutą to ciśnienie powoduje, że staje się ona coraz trudniejsza do osiągnięcia, uprawdopodobnia niespodziankę, niejednokrotnie sensację.
Nastawieni na nią kibice Realu przypomną pewnie spotkanie z kwietnia 2014, gdy mimo 81% posiadania piłki i 31 oddanych przez Barcę strzałów, w meczu na Estadio Nuevo Los Cármenes padł tylko jeden gol. Yacine’a Brahimiego z El Grana.
Ich dobrzy znajomi z Katalonii będą musieli z kolei sięgnąć do nieco bardziej zamierzchłych czasów. Luty 2011. A Coruna.
Jakkolwiek spojrzeć, to Barcelona ma znacznie bardziej komfortowe warunki, by sięgnąć po mistrzostwo. Ale i równie komfortowe, by rzutem na taśmę powalczyć z Ajaksem o miano frajerów sezonu.
Więcej o korespondencyjnym starciu Realu z Barceloną przeczytacie TUTAJ.
Na łączach
14.05: Bilbao – Sevilla
14.05: Atletico – Celta
Wspomniany mecz Realu z Deportivo z pewnością będzie odpalany również w Madrycie. Rywale Realu zza miedzy, którzy dopiero co w najgorszy możliwy sposób wykluczyli się z walki o tytuł, wciąż mogą bowiem utrzeć nosa Królewskim i zająć ich miejsce na drugim stopniu podium. Warunkiem numer jeden jest jednak wygrana z Celtą Vigo, która gra o bezpośredni awans do Ligi Europy, co ważne – z trenerem na ławce, czego o Atleti powiedzieć nie można. A że ma to niebagatelne znaczenie, niech świadczy przegrany w fatalnym stylu mecz ze spadkowiczem z Lewantu.
W tym samym czasie za Rojiblancos kciuki ściskać będą na San Mames, gdzie w poszukiwaniu pierwszej ligowej wygranej (!!!) przyjedzie grająca już o dwa pęczki pietruszki i pudełko po lodach wypełnione koperkiem Sevilla. Patrząc na skład wystawiony choćby w ostatnim meczu przeciwko Granadzie…
Beto (4 spotkania w tym sezonie/4 w podstawowym składzie) – Figueiras (4/4), Pareja (2/1), Kolodziejczak (28/25), Escudero (14/13) – Iborra (28/20), Cristoforo (20/16) – Sanchez (3/2), Munoz (7/2), Konoplyanka (31/14) – Llorente (23/14)
… trzeba się spodziewać, że większość kibiców w Bilbao bardziej niż wynikiem ich własnego meczu będzie zainteresowana tym, co będzie się działo w tym samym czasie w Madrycie.
Brytyjska bitwa o Champions League…
10.05: West Ham – Manchester United
15.05: Arsenal – Aston Villa
15.05: Swansea – Manchester City
15.05: Manchester United – Bournemouth
Do rozdzielenia w Anglii pozostały dwa miejsca w Lidze Mistrzów, na które chrapkę mają dwie ekipy z Manchesteru i jedna z północnego Londynu. Dzięki zakończonemu 2:2 niedzielnemu widowisku na Ettihad, Arsenal wciąż jeszcze może obejść się smakiem, a „The Citizens” za moment mogą się znaleźć w sytuacji, w której oprócz zerkania do kogo partnera podać, trzeba będzie w międzyczasie wsłuchiwać się w głos trybun podłączonych do livescore’a.
Niezwykle dużo zależy od pogromców faworytów, ekipy West Hamu. Przeciwko zespołom będącym obecnie w tabeli ponad „Młotami”, gospodarze dzisiejszego meczu z United przegrali tylko 3 z 11 meczów. Zresztą – podopieczni Louisa van Gaala doskonale wiedzą, na co ich wieczornych rywali stać. W końcu spośród ostatnich 4 meczów wygrali z nimi tylko raz.
W najbardziej komfortowej sytuacji jest Arsenal. Jeżeli wygra u siebie z Aston Villą, zajmuje 3. miejsce (a jeśli potknie się Tottenham, to może i 2.) i gra bezpośrednio w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Umówmy się – tego się nie da spieprzyć.
… i o 125 milionów
11.05: Norwich – Watford
11.05: Sunderland – Everton
15.05: Newcastle – Tottenham
15.05: Everton – Norwich
15.05: Watford – Sunderland
Jeśli powiemy wam, że spotkaniem znaczącym najmniej w środowy wieczór w Premier League będzie starcie Liverpoolu z Chelsea, to… nie będziecie mieć wyjścia i będziecie musieli uwierzyć nam na słowo. Albo sprawdzić tabelę i zweryfikować swój pogląd. To, ile liga w tym momencie znaczy dla Juergena Kloppa, pokazał wystawiając Stewarta i Ojo w składzie na Watford oraz dokładając do wspomnianej dwójki Warda, Smitha i Chirivellę we wcześniejszym starciu ze Swansea. No a Chelsea – wiadomo. Dla nich ten sezon jest już kompletnie stracony od kilkunastu tygodni.
Walka na noże odbędzie się za to na Stadium of Light i Carrow Road. Sunderland może sobie zwycięstwem w meczu z Evertonem zapewnić upragnione utrzymanie. A, no i parę groszy, coś w granicach gwarantowanych 125 milionów funtów. W tym samym czasie Norwich, wierząc w honorową walkę „The Toffees” i to, że Sunderland nie zaliczy kolejnej piorunującej, ratującej ligowy byt końcówki sezonu, powalczy o zachowanie nadziei na pozostanie w Premier League przeciwko Watfordowi. Który w zeszłym roku w Championship ograło gładko, dwa razy po 3:0, a który w obecnych rozgrywkach odbił sobie tamte dwa lania pewnym 2:0 u siebie.
Te same zespoły zresztą sprawdzą obu rywali w walce o utrzymanie również w ostatniej kolejce. A jeżeli Sunderlandowi nie uda się pokonać Lukaku i spółki, do gry w 38. serii gier włączy się również Rafa Benitez ze swoim Newcastle. Tyle że ich zadanie wydaje się być najtrudniejsze, bo na St. James’ Park przyjeżdża chcący utrzymać w rękach uciekające wicemistrzostwo i nie dać się dopaść Arsenalowi Tottenham. Patrząc na to, jak grają „Sroki” pod wodzą Hiszpana, stawiamy dolary przeciwko orzechom, że Newcastle leci z ligi. Nawet jeśli Sunderland i Norwich nagle zapomną o co grają i do końca rozgrywek nie zdobędą już choćby punktu.
Włoska robota
14.05: Napoli – Frosinone
14.05: Milan – Roma
I kolejny zespół, który ma szansę zostać Ajaksem swojej ligi. Napoli. Dostaje na patelni rywala gotowego do zjedzenia, już kolejkę temu ostatecznie wrzuconego na głęboki olej i usmażonego na brązowo. Frosinone leci z ligi, ale czy pociągnie za sobą poza gwarantowane miejsce w grupie Champions League Napoli ku radości fanów Romy? Tym, którzy na to liczą musimy jednak przypomnieć dwa niezbyt przyjemne fakty.
1. Napoli zgwałciło Frosinone 5:1 w styczniu. Na ich terenie.
2. Frosinone przegrało 3 z 4 ostatnich meczów, tracąc w nich aż 11 bramek. Że Napoli strzela ponad 2 na mecz przypominać nie trzeba?
Roma ma też swoje zmartwienie, bo Milan może mieć w ostatnich latach swoje problemy być zwyczajnie w czarnej dupie i oglądać plecy Sassuolo, ale to wciąż San Siro. Stadion, którego od 2010 roku Romie nie udało się odczarować.
Raz jeszcze oszukać przeznaczenie
14.05: Werder – Eintracht
14.05: Wolfsburg – Stuttgart
Stuttgart leci z Bundesligi od trzech sezonów i coś zlecieć nie może. Najpierw z gonieniem nie kwapiły się HSV, Norymberga i Eintracht Brunszwik, solidarnie przegrywając po 5 ostatnich meczów, później trafiła się niewiarygodna seria trzech kolejnych wygranych, pozwalająca na występ w reklamie: „rywale ich nienawidzą, znaleźli jeden skuteczny sposób na utrzymanie w Bundeslidze!” (if you know what I mean). No i na dźwignięcie się aż na 14. pozycję. Tym razem tak kolorowo już raczej nie będzie, choć kto ma uciec spod topora, jak nie właśnie ci, którzy tę sztukę razem z HSV opanowali do perfekcji?
Po kolei. Stuttgart nasrał sobie w papiery zbierając 2:6 w Bremie. Nie dość, że dał się przeskoczyć Werderowi, to jeszcze kompletnie spieprzył sobie bilans bramkowy, w którym przed wizytą w Bremie miał o 3 trafienia lepszy. I jeśli w ostatniej kolejce Werder z Eintrachtem zremisuje, to nie pozostanie nic, jak tylko palnąć sobie w łeb. Bo w takim wypadku Stuttgart będzie potrzebować siedmiobramkowej wygranej w Wolfsburgu. Czaicie? Ten Stuttgart:
Jeśli jednak remis nie padnie, zacznie się robić ciekawie. Bilans bramkowy Stuttgart ma co prawda o sześć goli gorzy od Eintrachtu, jednak biorąc pod uwagę choćby bramkowe swawole Werderu, wcale nie uważamy za kompletnie nierealny scenariusza, według którego Werder i Stuttgart wspólnie te sześć bramek odrabiają. Z kolei wygrana Eintrachtu przy jednoczesnym zwycięstwie Stuttgartu daje Stuttgartowi baraże o utrzymanie, a spuszcza z ligi Werder.
Tym lepiej dla Przemysława Tytonia i kolegów, że Wolfsburg nie jest już zamieszany w…
… pucharowy galimatias
14.05: Mainz – Hertha
14.05: Hoffenheim – Schalke
Komu eliminacje Ligi Europy niemiłe?
5. Mainz – 49 pkt, bramki +4
6. Hertha – 49 pkt, bramki 0
7. Schalke – 49 pkt, bramki -1
Pomiędzy tymi trzema zespołami rozegra się pojedynek o to, kto zagra od razu w fazie grupowej Ligi Europy (5. i 6.), a kto będzie musiał się pogodzić z rozpoczęciem sezonu od eurowpierdolu od eliminacji w najdalszych zakątkach Europy (lub bliższych zakątkach Azji). Teoretycznie każdy z nich mógłby jeszcze zagrać w Lidze Mistrzów, pod warunkiem, że – weźmy dla przykładu Mainz – drużyna z Moguncji wygra z Herthą 6:0, a Gladbach przerżnie w Darmstadt 0:6.
Schodzimy na ziemię. W najlepszej sytuacji paradoksalnie jest Schalke, bo jak już wiecie – Mainz lub Hertha zgubią punkty, bo grają ze sobą. Schalke z kolei czeka wyjazd na Hoffenheim, które utrzymanie ma już w kieszeni i zagra na pełnym luzie.
Francuski numer (trzy i pięć)
14.05: Monaco – Montpellier
14.05: Guingamp – Nice
14.05: St. Etienne – Lille
Wygrywając 6:1 z Monaco, Lyon zabił bitwę o wicemistrzostwo. No chyba, że przegra z Reims 13 bramkami, a Monaco w tym samym czasie ogra Montpellier 14.
Dobra, nie musicie mówić. Sami czujemy, że popłynęliśmy.
Walka rozgrywa się jednak o to, by załapać się do pucharów, a każdy gra o swoje. AS 1:6 Monaco gra u siebie z Montpellier rozpędzonym jak Małysz na progu. 4 zwycięstwa z rzędu, lepszą passę w lidze ma tylko PSG. Na jej podtrzymanie z kolei liczyć będzie Nicea, której wygrana z Guingamp przy potknięciu Monaco daje historyczny, pierwszy od 1959 roku awans do Champions League (wtedy Pucharu Europy).
Ciekawie jest też nieco niżej, gdzie bezpośrednio o ostatnie miejsce gwarantujące grę w Lidze Europy Lille zagra na wyjeździe z Saint-Etienne. Które zresztą kolejkę wcześniej przerżnęło w Nicei starcie o prawo walki z Monaco o ligowe podium. Dodajmy – grając w dziewiątkę i tracąc obydwa gole w ostatnim kwadransie.
***
Oczywiście gdzieś tam po drodze o utrzymanie korespondencyjnie zagra Carpi z Palermo, Toulouse z Gazelec Ajaccio i Reims, a Rayo Vallecano ze Sportingiem Gijon i Getafe, ale umówmy się – 99,9% z was raczej nie będzie gorączkowo szukać streamów.